Rozdział II: Trójkąciki i inne wielokąty

Chłop i najmita. Dwóch osiłków, których połączył tajemniczy almanach. Oraz fakt, że są ścigani.
ODPOWIEDZ
Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Kapłanka wyraźnie czuła się nie na miejscu i chociaż było to widać, tak jednak starała się zachować fason. Obserwując zachowanie zgromadzonych tu osób czuła się zbyt podobnie do czasów, gdy trudziła się złodziejstwem na miejskich ulicach. Zaszczuta, zmuszona do tego, czego nie chce. Nie miała kontroli nad sytuacją, chociaż próbowała zachowywać się tak, jakby nie była to prawda.
- Ponawiam. Nie powinniście aż tak naruszać prywatności innych ludzi. Toć to nie przystoi. - Na jej twarzy pojawiły się rumieńce zażenowania, kiedy uświadomiła sobie jedną sprawę. Oni wiedzieli, że żeby ochronić Varasa przed patrolem udawała prostytutkę. Posłała szybkie spojrzenie najemnikowi. Była wyraźnie zawstydzona.
Musiała przyznać, że Żółte Kojoty miały dobry wywiad. Nieco za dobry biorąc pod uwagę fakt, że wiedzieli kim była. Idąc tym tropem musieli śledzić Varasa i Rodiego, gdy ci dopiero szli ranni do świątyni Iselli. Czy obserwowali również ich wcześniejszą walkę z Szarymi Sieciami?
- Owszem, jestem kapłanką Iselii. - Przez moment wahała się, czy podać im swoje imię. Ale skoro już wymusiła, żeby ci się podstawili chyba nie miała wyboru. - Nazywam się Yvette.
Skoro tyle wiedzieli to raczej nie trudno by im było odkryć i tę informację. Ale może dzięki lekkiej współpracy będzie mogła podać takie szczegóły, żeby nie drążyli za głęboko? Podsuwać nieznaczące tropy odwracające uwagę?
- Muszę przyznać, że macie rację. Straż raczej niewiele zdziała w Labiryncie i to bynajmniej nie dlatego, że nie dałaby sobie rady. Szybciej zwyczajnie nie będą chcieli tego robić. Szare Sieci są niczym pasożyt wysysający życie z tego miasta. Dosłownie, bo nie widzą żadnego problemu w zabijaniu niewinnych czy pastwieniu się nad nimi. O ile nasze motywy mogą należeć do tych "bohaterskich", jak to czasem śpiewają bardowie, tak proszę mi wyjaśnić czemu wam tak zależy na ich usunięciu? Walka o wpływy na tym terytorium? Niewygodny rywal biznesowy? Perspektywa współpracy może i brzmi kusząco. Wierzę, że Pan Vasco wraz ze swymi towarzyszami byliby nieocenioną pomocą. W końcu potrafią jak nikt składać oferty nie do odrzucenia. - Tu spojrzała przeciągle na bujającego się na krześle bruneta.
Szybko wróciła jednak spojrzeniem ku Jednookiemu.
- Skoro Varas już wam tyle wyjaśnił czemu chcecie, żeby kobieta uczyniła to samo? W kwestii zapewniania ochrony, oceniania siły przeciwnika i walki to on jest specjalistą, nie ja. Skoro tak uznał to ufam jego osądowi.
To nie tak, że chciała się podlizać Varasowi. Naprawdę tak myślała.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas aż uniósł brwi i spojrzał na nią zaskoczony. Hohoho... Ciekawe na ile wyczuła jego emocje, a na ile płynęło to z jej wewnętrznego przekonania... Fakt jednak pozostawał faktem, że zrobiło mu się bardzo miło. Rozpuściła jego gniew, napięte ramiona opadły, a dłonie spoczęły swobodnie w kieszeniach kamizelki.

- To nie jest dobrze chronione miejsce, tylko publiczne. - Zdecydował się zabrać głos i rozwiać nieporozumienie, które najwyraźniej zaszło. - A ja potrzebowałem po prostu kogokolwiek, kto byłby mi przyjazny i jednocześnie nieposzukiwany przez straż. Wy też możecie spełnić to zadanie - powiódł wzrokiem po Kojotach. - Ale, jak mówiłem, jestem z Sześciu Mieczy, a tam mamy zasady. Jeśli mamy współpracować, oczekuję wzajemnego szacunku i lojalności. I oddania odznaki. - Wysunął otwartą dłoń w stronę Eldotha, patrząc się na niego krzywo spode łba.

Szary Pies
Posty: 103
Rejestracja: 2022-09-13
Przez dłuższy czas, Vasco nie brał czynnego udziału w dyskusji, jaka wywiązała się, gdy Varas opuścił karcer. Bujał się z uśmiechem na krześle, rozkoszując smakiem wina, widokiem Yvette i Thyrlaug, perspektywą kolejnej przygody i życiem jako takim.

Wreszcie, dopiwszy wino. powstał, omiatając wszystkich obecnych radosnym spojrzeniem. Najdłuższej zatrzymał wzrok na kapłance.
- Czcigodna Yvette, - rzekł, powoli wymawiając imię kobiety, jakby delektując się samym jego brzmieniem. - Jestem absolutnie przekonany o szczytności motywacji i intencji, jakie przyświecają zarówno pani jak i pani chmurnolicemu przyjacielowi - tu krótko błysnął wesoło swym biało-złotym uzębieniem w stronę Varasa - Proszę jednak nie myśleć, że my, choć z konieczności paramy się zajęciami, potępianymi ze świątynnych ambon i pałacowych salonów, jesteśmy wyzuci ze wszelkich szlachetnych pobudek. Wprawdzie, jako rzecze jeden ze słynnych, współczesnych myślicieli z Feomatty, "Kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie", jednak głęboko wierzę, że my, Żółte Kojoty, jesteśmy dalece bardziej odporni na owo "spojrzenie otchłani", niż nasi adwersarze, Szare Sieci. Owszem, pragniemy ich całkowitego unicestwienia, lecz nie z czystej wrogości. Wiemy po prostu, ile jeszcze śmierci i cierpienia zwykłym mieszkańcom naszego pięknego miasta przyniesie dalsza działalność tych bezdusznych łajdaków. Owszem, pragniemy dominacji w tej dzielnicy, lecz nie kieruje nami tylko żądza doczesnego zysku. Wiemy po prostu, że natura nie znosi próżni i w obecnych, niespokojnych, smutnych czasach, tam gdzie nie dominuje żadna instytucja, zaraz pojawia się organizacja, która sama ustanawia reguły gry. Czasem, jak my, kieruje się kodeksem honorowym i moralnym, czasem, jak Szare Sieci, zupełnie wyzbyta jest skrupułów. Owszem, pragniemy przejęcia źródła mocy Szarych Sieci, lecz nie z powodu ślepej pogoni za władzą. Wiemy po prostu, jak bardzo mogą być szkodliwe takie tajne bronie, gdy dostaną się w niepowołane ręce.

- Oczywiście jeżeli i państwu zależy na przywróceniu harmonii w tym pięknym, choć srodze zranionym przez najnowszą historię, mieście i na odebraniu Sieciom źródła ich mocy, ja i moje umiłowane jastrzębie, będziemy do państwa dyspozycji. - dodał po chwili, z jeszcze szerszym uśmiechem, zwracając się zarówno do Yvette jak i Varasa. - Oczywiście za pozwoleniem naszego dostojnego kapitana - Skłonił się z szacunkiem Eldothowi.

- Varmadijrze, Varmadijrze, Varmadijrze - zwrócił się z łagodnym uśmiechem do Andurianina, po kolejnej chwili milczenia - Mój ty samotny i sromotny piorunie Południa. Pomóż nam pomóc sobie. Oczywiście, nie widzę problemu w współpracy z twoją, wesołą kompanią. Im nas więcej tym weselej! - rzekł wesoło, jakby nie mówił o operacji zbrojnej, lecz o przysłowiowych imieninach cioci Sybilli - Lecz najpierw, o granitolicy orle, racz nam wyjawić swój sekret. Cóż to za publiczne miejsce, do którego winniśmy się wybrać tak tłumnie? - dodał z krótkim śmiechem, niby pół żartem. - Klasztor Dolmara? Plac Bubeusza? Wieża Płomienia?

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Yvette spojrzała na Vasco. Dalej miała do niego duży dystans za uprowadzenie z ulicy, ale musiała przyznać, że faktycznie mógł pomóc. I to dużo.
- Zanim zdecydujemy się czy wam zaufać musimy najpierw wiedzieć co zrobicie ze źródłem mocy Szarych Sieci? Oddacie go, żeby mógł zostać zniszczony? Czy chcecie go przejąć i sami z niego korzystać?
Jeżeli będą chcieli przejąć księgę... To będzie głupiego robota, bo prędzej czy później skończą tak samo spaczenia jej mocą.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Eldoth bez wahania odłożył odznakę Sześciu Mieczy na stoliczek.
- Mnie ona nie jest potrzebna - powiedział. - Chociaż... Jeśli nie chcesz sprowadzać swoich ludzi teraz, może wolałbyś nam zostawić odznakę? Gdybyś miał jakieś kłopoty, moglibyśmy wtedy użyć jej by się na ciebie powołać i sprowadzić wsparcie twoich ludzi.
Jednooki pokiwał głową słuchając słów Vasco.
- Jest tak jak mówi - powiedział. - Do tego tu chodzi o coś jeszcze bardziej pragmatycznego: przetrwanie. Odkąd Szare Sieci zaczęły rosnąć w siłę, atakują i przejmują inne gangi i ich terytoria. Dlatego tak szybko zwiększają liczbę swoich ludzi. Teraz mają nas na celowniku. Jeśli ich nie powstrzymamy, to w najlepszym przypadku nas wyprą z naszych terenów, w najgorszym pozabijają... i pewnie nie będzie to czysta śmierć.
Uśmiechnął się lekko, słysząc słowa Yvette i przypatrzył jej się uważnie.
- Droga pani - zaczął. - Pani podejrzenia są jak najbardziej zasadne. Jednak odkąd poznałem naturę poszukiwanego przedmiotu... natury, którą mam nadzieję, że pani mi potwierdzi... to musiałem dokonać rewaluacji moich priorytetów. Owszem, chciałem zdobyć to, co dawało Szarym Sieciom taką przewagę, jednak jeśli to co pani kompan mówi jest prawdą... to i tak tego rodzaju przedmiot będzie dla mnie i moich ludzi bezużyteczny. O ile mi wiadomo, nikt w mojej grupie nie dysponuje talentem magicznym, no chyba żeby uwzględnić naturalny urok pana Vasco. I chociaż nie miałbym nic przeciwko by zdobyć poszukiwaną rzecz, chociażby po to, by upewnić się, że nie ma jej nikt inny, to bardziej zależy mi na tym, by nie miały go Szare Sieci niż bym miał go sam. A więc jestem skłonny oddać go pani, by dostarczyła do świątyni, gdzie powinien być bezpieczny. Albo jeszcze lepiej: by mieć pewność, że nikt go nie wykradnie, zawsze można go zniszczyć. To chyba najprostsze rozwiązanie, prawda?
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Najemnik przyłożył dłoń do twarzy i kciukiem oraz palcem wskazującym zaczął masować sobie oczy. Co za gaduła z tego Vasco! Był chyba pierwszym człowiekiem, który zadał sobie tyle trudu, aby trzykrotnie powtórzyć jego imię. I ani razu się nie pomylił.

"Piorun Południa" uniósł gniewnie głowę, słysząc słowo "sromotny". Co sromotny? Wątek ten jednak szybko zagubił się w potoku dalszych słów.

Widząc odznakę na stole, Varas drgnął, wybity z odrętwienia. Sięgnął po nią dłonią.
- Niegłupie - stwierdził w odpowiedzi na argumentację Eldotha, lecz nie zostawił im gwiazdki. Zamiast tego wcisnął ją do ręki Yvette.
- Trzymaj - rzekł, patrząc się jej w oczy. Wykorzystał ten moment, by spróbować odgadnąć, co ona myśli o całej tej sytuacji. Czy im zaufamy? Czy im nie zaufamy? Jaką przyjąć postawę? Jakie warunki postawić?
Jego twarz z kolei błyszczała determinacją i już podjętą decyzją. Kiedy byli w rękach Kojotów na ich własnym terenie, zaufanie wydawało mu się jedyną rozsądną opcją. Nawet jeśli zdobędą księgę dla swoich celów, to i tak szansa, że którejś nocy jakiś zbłąkany cień odrąbie mu głowę, znacznie zmaleje.

Poza tym miał pewien pomysł.

- Zanim tu przybyłaś, mówiłem o Kelissy - podjął powoli, kierując te słowa do kapłanki. "Przybyłaś" zabrzmiało bardzo wolicjonalnie, jakby sama chciała, a nie została przyprowadzona. - Teej, "kurwy z Tak Szat", ona Kelissa jest - wyjaśnił. - Okazało się, że ona im płaci za ochronę. Jeśli to prawda, to jestem pewien, że nasi nowi "przyjaciele" - tu rzucił czujnym okiem na Eldotha - są w stanie wymóc na niej, aby cofnęła sprzedaż swojej ostatniej rzeźby. Albo chociaż dostała ją na chwilę z powrotem, że niby musi jakieś poprawki jeszcze zrobić. To chyba lepsze niż wbijać tam całą bandą i robić rozpiździel na pół miasta.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Nie była przekonana do tego wszystkiego. Za opracowanie planu zazwyczaj odpowiadała Calisha, a nie ona. Owszem, czasami musiała podejmować decyzje na szybko, ale włączenie Żółtych Kojotów w to wszystko nie było drobnostką. A jednak... skoro złapali Varasa, a potem uprowadzili ją z ulicy niemalże sprzed nosa porucznika nimnarejskiej straży, to czy mieli jakikolwiek wybór?
Przyjęła od najemnika odznakę przyglądając się jej uważnie, a potem zawieszając wzrok na oczach mężczyzny. On zdawał się już wiedzieć co powinni zrobić. I faktycznie mając go u boku dziewczyna poczuła się nieco pewniej.
- No dobrze... - rzekła kiwając głową. Ruch ten zdawał się być jednak użyty bardziej jako zapewnienie jej samej, że musi w końcu coś zdecydować. - Wydaje mi się, że w tej sytuacji najlepiej się sprawdzi zasada "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem".
Spojrzała uważanie na Vasco nieco marszcząc nosek.
- Czy na pewno możemy mieć pewność, że w kluczowym momencie ani ty, ani nikt z twoich ludzi nie wbije nam przysłowiowego sztyletu w plecy lub nie zostawicie w potrzebie? Zdążyłam się już przekonać, że potrafisz być... przytłaczający, Panie Vasco. Ale wydajesz się być człowiekiem, który ceni sobie raz dane słowo. Powiedz mi w takim razie, czy możemy Ci zaufać?
Schowała gwiazdę Sześciu Mieczy. Varasowi wierzyła, spokojnie mogła mu zawierzyć własne zdrowie i życie. Raz, że był jej to winien za już okazaną pomoc. Dwa, że naprawdę myślała, iż mógłby ją obronić w razie potrzeby. Siedzący przed nimi Kojot z kolei na razie w ogóle nie zaskarbił sobie jej sympatii.
Słuchając słów najemnika o Kelissy kiwnęła powoli głową zastanawiając się nad jego propozycją.
- To by faktycznie ułatwiło sprawę, ale nie wiem, czy nie stracimy na to zbyt wiele czasu. Szare Sieci również działają. Zakładając, że na podobę naszych nowych znajomych nie mieliśmy kolejnego ogona nie powinni jeszcze wiedzieć gdzie szukać swojej zguby. Chyba, że zmusiliby tę kobietę do powiedzenia. Mam nadzieję, że jest bezpieczna, skoro jej pilnujecie? - Pytanie było skierowane do Jednookiego.
- Skoro właśnie zdobywamy nowych towarzyszy broni użycie niewielkiego podstępu wydaje się być szybsze. Wejść nie wzbudzając podejrzeń, odwrócić uwagę, zabrać co potrzeba i uciec. Nim Kelissa skontaktuje się ze swoim kupcem mogłoby minąć zbyt dużo czsau. - Pomyślałam sobie o czymś jeszcze. - W razie czego ktoś z was wie, czy łatwo jest rozbić stwardniały żywokoral?
Wtem uświadomiła sobie co powiedział ich kapitan. Spojrzała na Eldotha ze szczerym strachem w oczach.
- Nie wolno jej niszczyć! - "Jej" wymsknęło się dziewczynie niekontrolowanie. Zaraz przeniosła wzrok na Varasa zmartwiona. Nie, musiała się ogarnąć. Już i tak zachowywała się niczym płochliwa niewiasta ze Złotej Ulicy, a nie "miecz Iselii", jak czasami o sobie myślała. - To znaczy... Wewnątrz źródła mocy Szarych Sieci jest zapieczętowana siła, która uwolniona stanowi czysty chaos. Niekontrolowana plugawi dusze i umysły. Zniszczy to, co próbujemy ochronić. Jedyny bezpieczny sposób na zneutralizowanie jej jest zaniesienie tego do świątyni i nałożenie świętych pieczęci wiążących.

Szary Pies
Posty: 103
Rejestracja: 2022-09-13
Vasco posłał kapłance najbardziej uspokajający z szerokiego asortymentu swoich ciepłych, łagodnych uśmiechów.

- Nadobna Yvette, - rzekł swym melodyjnym barytonem - Proszę się nie obawiać. Nie widzę powodu, dla którego krzywda pani bądź pani uroczego przyjaciela miałaby w jakikolwiek sposób zaowocować rozwojem naszego obywatelskiego stowarzyszenia, znanego temu miastu jako Żółte Kojoty. - szerokim gestem wskazał na izbę i zgromadzonych w niej ludzi. - Jest to bowiem jedyna okoliczność, jaka mogłaby mnie zwrócić przeciwko tak pięknej i szlachetnej niewieście oraz przeciwko tak...khym...ujmującemu młodzieńcowi. - przelotnie wyszczerzył się wesoło do Varasa.

Po chwili milczenia podjął znowu, poważniejąc:

- Mogę państwa jak najuroczyściej zapewnić i przysięgnąć przed obliczem Mystysa, Iselii i Lyanny, że nie zawiodę waszego zaufania. Rad będę towarzyszyć wam z ramienia naszej organizacji w poszukiwaniu... - urwał na moment, popatrzył Yvette prosto w oczy, a szeroki uśmiech wrócił na jego oblicze - jej. Spokojnie. Jako ludzie pobożni i spokojni, z ostrożnym szacunkiem traktujący materie magiczne i metafizyczne, zgodnie z pani wskazaniem, nie zamierzamy jej niszczyć. Oddamy kapłankom, co kapłańskie! Może jednak byłaby pani skłonna wyjawić nam jaką ma pani na myśli. O ile mi wiadomo, "źródło mocy Szarych Sieci" jest w języku borskim rodzaju nijakiego. - urwał na moment i z emfazą pokręcił głową.

Po chwili przemówił znowu, zwracając się zarówno do Yvette, jak i do Varasa, przybierając smutny, acz wyrozumiały ton rozczarowanego, lecz kochającego ojca:
- Czcigodna Siostro! Dostojny Lwie Andurii! Nie traćmy czasu na jałowe spory i niepotrzebne tajemnice. Zadziałajmy szybko i w zgodzie. Tylko tak możemy powstrzymać Szare Sieci nim urosną w siłę ponad nasze możliwości. Powiedzcie nam gdzie ona jest, czym ona jest i razem zakończmy wreszcie niegodny żywot Szarych Sieci. Tak będzie najlepiej i dla was i dla nas i dla tego udręczonego miasta. - uśmiechnął się zachęcająco.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Płaskie brwi Varasa wyrażały całkowity brak zaufania do kwiecistej mowy Vasco.
- Misiek, nie było cię tu, więc może wyjaśnię - podjął, a jego słowa brzmiały zadziwiająco obojętnie, jak na jego gorący charakter - że twój szefuńcio przed chwilą mnie kurewsko oszukał i zamiast za miasto władował do celi i kazał rzucać broń i klękać twarzą do ściany z rękoma na głowie.

Najwyraźniej te detale były bardzo bolesne dla dumnej, anduriańskiej duszy Varasa.
- Daruj sobie więc te epitety, bo nie zakleisz nimi tej dziury.
Wyglądał, jakby chciał coś jeszcze w tym temacie dodać, ale w końcu się na to nie zdecydował.

- Tak, czy owak, współpraca najwyraźniej leży w interesie nas wszystkich. Przejdźmy więc, na bogów, do konkretów. Musimy zdobyć tę rzeźbę, a ona jest w Karczmie pod Złamanym Żebrem. Poślijcie kogoś do Kelissy, bo zanim my tu skończymy te chrzanienie, może być już po ptakach. Myślę - tu zwrócił się do Yvette - że jeśli szybko zrobimy akcję, to łatwiej będzie nam odbić rzeźbę w transporcie niż ładować się do karczmy i tłumaczyć karczmarzowi. Można próbować obie opcje, ale ja jestem poszukiwany, a i wy - zwrócił się teraz do członków Kojociego Gangu - pewnie też nie wzbudzicie tam powszechnej radości. Obserwujcie karczmę i gdyby nadciągnęli Szarzy zanim ewakuujemy rzeźbę, zawsze możemy przejść do planu B, czyli otwartego wjazdu. Wtedy walki gangów z pewnością odwrócą uwagę od małego złodziejstwa.

Spojrzał na Eldotha.
- Chyba, że pan kapitan ma na to inny plan - dodał, mając jasną świadomość, do kogo należy ostateczna decyzja, co zrobią Żółte Kojoty.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Eldoth zbył oskarżenia Varasa milczeniem, a na pytanie Yvette odpowiedziała Thyrlaug.
- Są różne rodzaje żywokorala. Z niektórych robią zbroje więc są twarde - powiedziała. - Ale rzeźby pewnie z innych, bardziej miękkich. Ale czy dużo bardziej? Nie wiem.
Na te słowa i na pytanie Varasa jednooki westchnął.
- Widzę, że byłem zbyt subtelny, opowiadając, że ochraniamy Kelissę - powiedział. - Miałem na myśli, że ona płaci nam haracz, a my nie demolujemy jej rzeźb. Ale jakiś pierwiastek ochrony też tam jest. Rozgłosiliśmy, że dopuszczamy wybijanie jej okien i takie tam, ale nie życzymy sobie, by ktokolwiek tknął ją i jej dzieciaka. Więc jak sam widzisz, nie przepada ona za nami... ale powinna nas posłuchać. Thyrlaug, pójdziesz do niej?
Norgini skinęła głową i chwilę później jej nie było. Tymczasem Eldoth spojrzał na Yvette.
- I przestańmy się bawić - powiedział. - Pani kolega powiedział nam, co jest tym źrodłem mocy. Ale chcę by pani również udzieliła mi odpowiedzi. Może będzie to oznaczało, że jedynie uzgodniliście tę samą bajeczkę, a może że mówicie prawdę, ale mimo wszystko wolałbym wiedzieć.
Veni, rescripsi, discessi

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Kapłanka przenosiła wzrok z jednego mężczyzny, na drugiego, a potem na trzeciego. Jeszcze przez moment biła się z myślami, lecz już nie mieli chyba większego wyjścia. Norgini już poszła do Kelissy, więc machina ruszyła w ruch. Yvette mogła albo iść razem z nurtem, albo skończyć z nożem między żebrami, gdy się im sprzeciwiła. Naprawdę nie podejrzewała, że wpląta się w wojnę gangów.
- Panie Vasco. Z całym szacunkiem, ale wzniosłym słownictwem nie kupisz mojego zaufania. Jak już, zrobisz to czynami. - Spojrzała jeszcze raz na najemnika, z którym rozpoczęła tę przygodę, jakby szukając w jego wzroku potwierdzenia, że podejmuje dobrą decyzję. Zaraz też przeniosła na powrót swoje brązowe oczy na Kojota. - Coś mi mówi, że już niedługo będziesz miał okazję, by dowieść swoich słów.
Przynajmniej dzięki temu uchronili własną skórę przed walką z liczniejszym przeciwnikiem. Varas był silny, ale wystarczyło, żeby schwytali Yvette i najemnik zostałby sam z problemem. Ona nie była wojowniczką. Mogła przemykać wśród cieni, dostawać się do zamkniętych pomieszczeń, ale w bezpośrednim starciu nie miałaby szans.
Słuchając planu Anduriańczyka skinęła w końcu głową.
- Dobrze, ufam Ci. - Chociaż znali się stosunkowo niedługo, to jednak wypowiedziała te słowa szczerze. - Poza tym zdecydowanie masz więcej doświadczenia w podobnych sprawach. Najwyżej, jeśli się nie uda, ja pójdę do karczmy. Chociaż... w tym podartym stroju mogę przyciągnąć tak samo wiele uwagi co wy.
Zmarszczyła nos wyraźnie nie zadowolona ze stanu swoich ubrań. Specjalnie wybrała odzież tak, żeby nie rzucać się w oczy. A teraz? Ciężko było na nią nie patrzeć, czy to przez rozdardcia materiału, lub prześwitujące blizny.
Znów spojrzała na Vasco.
- Czy w razie czego sądzisz, że mógłbyś rozbić już utwardzony żywokoral? Miałam przyjemność przekonać się, że masz dość ciężką rękę. - Jakkolwiek by to nie zabrzmiało dla niewtajemniczonego Varasa, tak jednak Vasco miał duże umiejętności. Sama Yvette w końcu darowała sobie tytułowanie Kojota per "pan". I tak zbyt długo wytrzymała trzymając swój język na wodzy. A skoro mieli pracować razem nie zamierzała się bawić w zbędne uprzejmości. Teraz liczyła się bardziej ich skuteczność.
Wytypowana do odpowiedzi przez Eldotha przestąpiła z nogi na nogę niepewnie. Widać było, że niechętnie dzieli się z nimi tymi informacjami.
- Szukamy księgi obitej w ciemną skórzaną okładkę. Nie ma na niej tytułu. Zamiast niego jest tam srebrny owal twarzy z widoczną parą oczu. To przeklęty almanach, w którego dawno temu zaklęto demona. Jego moc jest źródłem wpływów Szarych Sieci. Podejrzewam, że to właśnie ona zapewnia im kontrolę nad tym cieniem, którym się wysłuchują. Zniszczenie księgi uwolni go z dotychczasowego więzienia. Jeśli tom wpadnie w niepowołane ręce... cóż, tutaj chybanie muszę tłumaczyć. Wszyscy wiemy jak bardzo zdeprawowany jest nasz przeciwnik. Skoro narkotyk, którego używają do zwiększenia swoich możliwości fizycznych jest natury magicznej nie zdziwię się, jeśli do jego produkcji w jakiś sposób wykorzystują tę demoniczną moc. Święte światło Illany może nałożyć dodatkowe kajdany na uwięzionego potwora. Musicie jednak uważać, bo osoby o słabej woli mogą mu ulec przez sam kontakt z księgą. To pierwsza od stuleci taka okazja i nie uwierzę, że zamknięty w niej demon nie będzie czegoś próbował, by się wydostać.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas słuchał. Choć zachowywał kamienną minę, to kiedy Yvette powiedziała, że mu ufa, zmienił się lekko na twarzy. Tylko ona mogła dostrzec to w jego oczach. Nić, której nie zrozumie nikt, kto nie przeszedł tego, co oni. Jeden dzień, a tyle zbliżeń i oddaleń, że starczyłoby na książkę.

Widziała w jego oczach ulgę, a może nawet i radość z tego, że ma ją blisko. Chociaż jedna osoba, której słowa może traktować z należytą im wagą. Choć otwarcie by tego nie przyznał, jej wsparcie nie było dla niego obojętne.

Kiedy jednak usłyszał o demonie, nie zdołał pohamować uniesienia brwi. Tego... tego Calisha już nie powiedziała. Zaczął słuchać jej jeszcze uważniej. Opętanie przez sam kontakt z księgą?! Takie rzeczy powinny były zostać powiedziane przed wyruszeniem na tę misję!

A może... A może ona celowo koloryzuje historię, aby odwieść bandziorków od chęci położenia na artefakcie swoich łapsk? Cwana z niej bestia. Rozluźnił się i nawet lekko uśmiechnął.
- No, z demonami nie ma żartów - przytaknął jej, kiwając mądrze głową.

Szary Pies
Posty: 103
Rejestracja: 2022-09-13
Vasco słuchał opowieści Yvette o księdze z uwagą, lecz bez śladu frasunku. Szeroki uśmiech ani na chwilę nie opuszczał jego oblicza.

- Yvette, pięknolica przyjaciółko! - odezwał się w końcu, gdy pozostali umilkli. Najwyraźniej wziął przejście na "ty" przez kapłankę za dobrą monetę. Aż za dobrą. - Z najwyższą przyjemnością dowiodę swoich dobrych intencji wobec ciebie i naszego kochanego Varmadijra w ogniu próby. Myślę, że rozbicie żywokoralu, choćby i utwardzonego, nie będzie wielkim problemem - wyszczerzył się do Yvette i Varasa, prostując palce z nadnaturalnie głośnym trzaskiem.

- Za twoim pozwoleniem, cny kapitanie, - skłonił się uprzejmie Eldothowi - Od razu udam się do Karczmy pod Złamanym Żebrem. Jestem pewien, że czcigodna Thyrlaug, z właściwym sobie profesjonalizmem, który, nawiasem mówiąc, ustępuje jedynie jej przecudnej urodzie, poradzi sobie sama z opieką nad naszą ulubioną task'shamtcką artystką. Oczywiście z najwyższą radością powitam towarzystwo naszych nowych przyjaciół. - uśmiechnął się ujmująco do Yvette i Varasa - Na cóż wszakże byłby wieloletni trening, gdyby nie można było dzięki niemu spróbować zaimponować pięknej niewieście i doświadczonemu wojownikowi z dalekich stron.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Dostrzegając lekką zmianę w Varasie posłała mu przeciągłe, jednak ciepłe spojrzenie. Jej wzrok nie był już taki protekcjonalny jak w świątyni, gdy spotkali się pierwszy raz. Było w nim więcej zrozumienia. Przekora dalej grała w jej oczach, jak również wypracowana siła dziewczyny. Przy nim jednak pozwalała sobie też na okazanie tego, co sama uważała za słabość. Niepewność, czy zwątpienie czasami malowały się na twarzy dziewczyny, gdy tak jak wcześniej szukała w najemniku oparcia. I co ciekawe, robiła to niemalże bezwiednie.
Posłała Varasowi przelotny uśmiech, po czym znów skupiła się na Vasco. Teraz już nie było odwrotu.
- Tylko liczę, że będziecie ponad te wszelkie stereotypowe zachowania mężczyzn próbujących ustalić dominującego samca w drużynie. Bez siłowania się na rękę w każdej wolnej chwili i takie tam?
Pozwoliła sobie na lekki żart, by rozładować resztki napiętej atmosfery. Jeśli zdecydowali się na współpracę faktycznie powinni poczuć się przy sobie nieco swobodniej. I chociaż zapewne nie będzie mogła w pełni zaufać kojocim towarzyszom, to jednak liczyła na ich czynne wsparcie w tej sprawie. Musiała też przyznać sama przed sobą, że Vasco faktycznie mógł okazać się nieocenioną pomocą. Był silny, sama tego doświadczyła.
- Zanim wyruszymy potrzebowałabym skorzystać na moment z ustronnego pokoju. Nasza niesamowicie oddana sprawie straż miejska okazała się mieć niemalże tak ciężkie usposobienie, jak Vasco mocny uścisk. Chciałabym się doprowadzić do porządku nim wyjdziemy na ulicę.
I przede wszystkim nałożyć maść na twarz oraz tułów, dzięki której ograniczy tworzenie się sińców. Tylko tego jej brakowało, żeby chodziła ze śladami pobicia po mieście. Jej żebra również wymagały sprawdzenia, jak również udo, na którym dosłownie wylądował jej rosły mężczyzna. Jeśli ma im się do czegoś przydać powinna się opatrzeć i chociaż zawiązać kilka dodatkowych bandaży.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Eldoth skinął bezwiednie głową, gdy Yvette wspomniała o księdzę, ale gdy wspomniała o demonie, to na twarzy pojawił się strach walczący z podejrzliwością. Czy uwierzył jej? Nie wiadomo, bo zaraz zamaskował uczucia uśmiechem.
- Ależ oczywiście, droga pani - powiedział. - Skoro już wszyscy jesteśmy tu przyjaciółmi, to może pani skorzystać, dla prywatności, z pokoju w którym przebywał ostatnio pani kompan. Oczywiście pani w nim nie zamkniemy! TANIS! - wydarł się w górę schodów. - Przynieś mi tu jakąś apteczkę czy coś!
Gdy chłopak zbiegł na dół z bandażami, jakąś maścią i butelką wódki, Eldoth wskazał głową, by podał te rzeczy Yvette. Sam zaś spojrzał na Varasa.
- Mam nadzieję, że będziesz, kolego, w stanie przejść do porządku dziennego ponad naszymi... nieporozumieniami? - zapytał z szerokim uśmiechem. - I że będzie ci się dobrze współpracowało z naszym drogim Vasco. Tak jak pani mówi, żadnych kłótni o status "samca alfa". Cokolwiek by to nie miało być.
Yvette tymczasem miała czas, by w prowizorycznej celi zająć się swoimi obrażeniami. Wiedziała, że samo dotykanie sińców i skaleczeń będzie bolesne... ale przecież nie było w całym Calivanie wiele osób równie zaznajomionych z bólem co ona...
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Pytanie jednookiego nie sprawiło, żeby na twarzy "kochanego Varmadijra" drgnął jakikolwiek mięsień. Dopiero po chwili lekko tylko uniósł jeden kącik ust w czymś w rodzaju niechętnego półuśmiechu.

- Zobaczymy - mruknął tylko. Kłótnie o status samca alfa? Tu się nie ma co kłócić, przecież wszystko jest jasne.
Zerknął na "naszego drogiego Vasco". Taki złotousty poecina, ale siłą to się umie pochwalić. Będzie starał się zaimponować? No to wysoko sobie chłop poprzeczkę postawił. Zupełnie wbrew słowom Yvette i Eldotha, najemnik nie mógł się doczekać jakiejś konfrontacji.

Ale to nie Vasco był teraz największym wrzodem na Varasowej dupie. Nie zostało jeszcze bowiem ustalone, kto będzie przewodził akcji. A jeśli Eldoth zamierza wydawać mu rozkazy... to mogą zaistnieć pewnego rodzaju niewielkie trudności.
Chociaż musiał przyznać, że to, że dali Yvette bandaże, podziałało bardzo dobrze na ocieplenie wizerunku w jego oczach. Czyny, nie słowa. Odprowadził kapłankę wzrokiem, po czym znów spojrzał na "kapitana".

- Czy śledzicie ruchy Szarych? - zapytał, korzystając z wolnej chwili. - Co o nich wiemy?

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Na pseudo-uprzejmej masce Eldotha po raz pierwszy pojawiła się rysa.
- Dupę wiemy - warknął. - Jasne, że staramy się ich śledzić. Mamy naszych informatorów w Labiryncie, ale coraz więcej z nich jest zastraszanych, mordowanych... a czasem wręcz mam wrażenie, że podpłacanych przez Sieci i nie można polegać na ich raportach. Ale...
Wzruszył ramionami i westchnął, po czym podrapał się w okolicy pustego oczodołu. Zamarł, jakby niezadowolony, że za dużo po sobie pokazał i opuścił rękę.
- O ile wiemy - zaczął. - To po waszej ostatniej bitce, Sieci siedzą jak myszy pod miotłą. Chciałbym wierzyć, że ich tak przestraszyliście, że są w pełnym odwrocie, ale...
Znów wzruszył ramionami.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas uśmiechnął się w duchu. No pewnie, we dwójkę z Rodim zrobili lepszą robotę niż cała ta szajka Kojotów.

Tym bardziej nie podobało mu się, że byli im tak pomocni, a zostali, przynajmniej on, tak brutalnie potraktowani. No ale co zrobić, w końcu to nie są certyfikowani wojownicy, tylko banda obszczymurów...

- Dostali po dupie, to siedzą cicho - uśmiechnął się teraz również na twarzy. Przyglądał się Eldothowi uważnie, nie przegapiając tych szczegółów w jego zachowaniu.

- Księgi nie mają - dodał, poważniejąc. To był ewidentnie główny powód wyciszenia się Szarych. - I, zgodnie z wiedzą Świątyni - tu kiwnął brodą w kierunku Yvette - mają teraz robić jakieś rytuały, które pozwolą im ją namierzyć. Więc każda chwila jest cenna.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Yvette w dalszym ciągu biła się z myślami, czy nie wyjawiła im zbyt wiele. Patrząc po minie kapitana Kojotów odniosła jednak wrażenie, że ten chyba nie zamierzał kłaść rąk na demonicznej mocy. Dobrze. Ostatnie czego jej było potrzeba po odzyskaniu księgi to walka o nią z tymi ludźmi. I chociaż Varas wyglądał na silnego, to jednak Vasco władał jakąś magiczną umiejętnością. Kapłanka nie była pewna, który z nich wyszedłby z takiego starcia zwycięsko.
Usłyszawszy gdzie ma się sobą zająć zmarszczyła brwi. Serio? Ale tak na poważnie? Miała to robić mając tuż za drzwiami trójkę chłopa? A przepraszam, nawet i więcej licząc przydupasów Vasco. Może nawiązali właśnie jakąś nić porozumienia, jednak nie przesadzajmy. Jej uczucia znalazły idealne odzwierciedlenie na twarzy dziewczyny.
Przyjęła od Tanisa medykamenty, po czym dalej niepewnie podeszła do drzwi. Z wizjerem. Serio?
- Varasie... mógłbyś dla mnie w razie czego przypilnować wejścia? Wybaczcie, ale odezwała się we mnie wrodzona skromność.
Ta, skromność. Najemnik już widział na co stać było tę dziewczynę. Ostatnie czego można było o niej powiedzieć, to to, że była wstydliwa. Posłała mu delikatny uśmiech. W jej oczach zdecydowanie nie było pruderyjności. Zaraz też spojrzała poważnie po mężczyznach gromiąc każdego spojrzeniem. Jeżeli ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości na temat tego, kto będzie dowodził na wyprawie, teraz powinny zostać one rozwiane.
- Idę sprawdzić swój stan techniczny. Proponuję, żebyście w miedzyczasie przygotowali się do drogi, uzupełnili rynsztunek i czego tam jeszcze potrzebujecie. Najlepiej sprawdźcie czy znana jest nam trasa przewozu rzeźby i na którym etapie najłatwiej będzie dostać się na wóz. Wolałabym, żeby obyło się bez jakiegokolwiek krzywdzenia postronnych. - Tutaj zawiesiła swoje gromiące spojrzenie na Vasco i Jednookim. - Z tego co pamiętam zbliża się również godzina zmiany strażników w tej okolicy, więc będziemy potrzebować czujki. Tylko kogoś niewidocznego. Przygotujcie jakiś sposób dywersji, dzięki której moglibyśmy odwrócić uwagę w razie czego. I na Illanę, nie pozabijajcie się przez te kilka minut jak mnie nie będzie.
Zostawiła panów sam na sam. Po wejściu do pomieszczenia upewniła się, że wizjer jest szczelnie zamknięty i zaczęła się rozbierać. Widząc rozdarcia na spodniach zaklęła pod nosem w sposób, który bynajmniej nie przystoi żadnej kapłance czy dobrze wychowanej damie. Świetnie. A niedawno je kupowała. To było jednak nic, bo jej ciało było w gorszym stanie. Siedząc w samej bieliźnie, na którą składały się skromne majtki, przystąpiła do inspekcji. O ile drobne zadrapania aż tak nie rzucały się w oczy, to jednak zaczęło się tworzyć wiele sińców na brzuchu, bokach, udach i plecach dziewczyny. No trudno. Bywała już w gorszym stanie.
Otworzyła wódkę, lecz nim nasączyła nią czystą szmatkę sama pociągnęła spory łyk. To zdecydowanie nie będzie łatwy dzień. Odkażając rany skrzywiła się parę razy. Wolała nie ryzykować, że gdzieś wda się jej zakażenie, więc była ostrożna. Potem nałożyła na rozcięcia maść gojącą, a drugą wyjętą ze swojej sakiewki na siniaki. A przynajmniej tam, gdzie dosięgała, czyli ledwie połowę.
Cholera. Chyba nie miała wyjścia.
- Varasie, możesz mi pomóc?! - krzyknęła w kierunku drzwi, w międzyczasie zasłaniając tors bluzką. Chociażby chciała, to do pleców sama nie dosięgnie.
Gdy najemnik już do niej wejdzie poda mu nasączony wódką kawałek materiału wskazując na plecy.
- Przydałaby mi się pomocna ręka...

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Najemnik z beznamiętną miną obserwował, jak Yvette zaczęła wydawać wszystkim polecenia. Był niezmiernie ciekawy, jak na to zareagują i postanowił się nie wtrącać.

Odepchnął się barkiem od ściany, o którą się podpierał, dopiero kiedy usłyszał prośbę o pomoc. Ruszył nieśpiesznym krokiem do celi, rzucając zgromadzonym tylko przelotne spojrzenie.
- Panowie wybaczą.

I choć nie podobało mu się wracać tam, gdzie przed chwilą był zamknięty, wiedział, że i tak nic to nie zmieni. Wszedł więc i stanął w progu. Spojrzał na kapłankę i uśmiechnął się z przekąsem.
- To się zdecyduj, czy ochraniać drzwi, czy wchodzić, bo jak nas tu razem zamkną, to prędko nie wypuszczą - mruknął i sama nie wiedziała, czy miało to zabrzmieć bardziej jak groźba, czy obietnica.

Przekroczył jednak próg i chwycił szmatkę.
- Hrm.. mocne - skomentował, czując ostry zapach alkoholu.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Nie miało znaczenia, czy Kojotom podobały jej się polecenia czy nie. Chcieli dołączyć do ich wyprawy, to musieli się podporządkować. Tak przynajmniej uważała Yvette. Mogli być sobie bandą z półświatka, ale misji przyświecała Iselia. A to właśnie kapłanka była Mieczem Illany. Poza tym musieli przyznać, że i tak były to rzeczy, którymi trzeba się było zająć, jeśli mieli zrealizować swój plan.
Gdy najemnik wszedł do pokoju dziewczyna uśmiechnęła się do niego tak samo przekornie. Czyżby Varasowi zebrało się na żarty? Przekrzywiła głowę zaintrygowana.
- Oj nie zrozum mnie źle. Chodziło mi raczej o to, żeby żaden ciekawski psowaty nie zaczął zaglądać przez wizjer. Jeśli obawiasz się zamknięcia tutaj to nie musisz się martwić. Nie było jeszcze takiego zamka, którego bym nie otworzyła. Jeżeli zostaniemy tu uwięzieni możesz być spokojny, ochronię cię.
Droczyła się z nim, to było widać jak na dłoni. Podjudzała go, prowokowała. Bo kto to widział, żeby wielki postawny najemnik musiał się chować za plecami drobnej dziewczyny? A jednak... musiał przyznać, że nie rzucała słów na wiatr. Świadczył o tym fakt, jak już dwukrotnie wstawiła się za nim ratując jego anduriański zad przed strażnikami. Jej poobijane ciało było tego najlepszym dowodem.
- Bo to czysty alkohol. Oczywiście, że jest pieruńsko mocne. - Napiła się jeszcze raz z gwinta, po czym przełknęła bez żadnego krzywienia się. Zaraz też wyciągnęła butelkę w jego stronę. - Chcesz?
Przez chwilę siedziała w ciszy pozwalając mu przemyć swoje rany. Wyglądała na zamyśloną.
- Varmadijrze... - Pierwszy raz zwróciła się do niego pełnym imieniem. - Co by się nie wydarzyło zrób wszystko, żeby nie wpaść w ręce straży. Nie wiem czy to ich ogólna niechęć do imigrantów, czy naprawdę zostali przekupieni, ale jeśli zaciągną cię za kraty z uśmiechem na twarzy skatują cię na śmierć. Ich nie obchodzi, czy faktycznie dopuściłeś się jakichś zbrodni. Liczy się fakt, że mieliby kozła ofiarnego, na którym mogliby się wyżyć...
Wtem syknęła głośno napinając mięśnie, gdy trafił na większe rozcięcie. Zaraz jednak zamilkła. Nawet nie drgnęła, gdy kontynuował. Już nie z takim bólem sobie radziła.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Zaskakująco, Varas nie zaprzeczył tym zaczepkom, ani nawet się nie oburzył.
- W sumie to całkiem miłe, być przez kogoś chronionym - stwierdził po niejakim zastanowieniu. Zawsze to on ochraniał innych ludzi. Nie znał, jak to jest, być po drugiej stronie. Nawet, jeśli teraz to zapewnienie było powiedziane z przymrużeniem oka, Yvette już nie raz dowiodła, że nie były to czcze słowa.

A on to szanował.
- W sumie to nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać - zaczął cicho, nie chcąc, by Kojoty ich podsłuchiwały. Poczuła, że poza szmatką, jej skórę dotyka również kilka jego palców, głaszcząc ją delikatnie w czasie przemywania.
- A zabierz ode mnie to gówno - odsunął butelkę, krzywiąc się z odrazą. Nie, nie nie. Po tamtej pamiętnej nocy alkowstręt będzie go chyba jeszcze długo trzymał. A może całkiem rzuci picie? Nie wiedział, nie to jednak zaprzątało teraz jego głowę.
Kiedy odsuwał butelkę w jej stronę, zauważyła, że na jego przedramieniu również wykwita potężny siniak. Pogrzebacz Kelissy. To musiał być mocny cios. Kto wie, czy chudemu człowiekowi nie połamałby kości...

- To miasto jest popierdolone - stwierdził najemnik w odpowiedzi na jej słowa. - Dzięki za ostrzeżenie. Marzę, żeby się z tego bagna wydostać i... nie wiem, chyba wrócę na południe - westchnął. Zdecydowanie nie podobało mu się bycie zaszczutym chłopcem do bicia. Z drugiej strony był też ciekawy, jak Yvette zareaguje na takie wyznanie.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Kapłanka spojrzała na niego przez ramię z nieodgadnioną miną. Co też mogło się w jej głowie pojawić? Sądząc po minie jaką przybrała, małej słodkiej diablicy, zapewne nic dobrego.
- Tylko uważaj, bo jak się zbyt przyzwyczaisz do mnie to już nie będziesz umiał sobie sam poradzić. I co wtedy? Nie myślałam nigdy o pracy najemnego ochroniarza, ale dla ciebie w końcu zrobię wyjątek i będziesz mi musiał zapłacić za tę pomoc.
Poprawiła się, żeby nie kręcić za bardzo plecami i przycisnęła mocniej koszulkę do piersi. Nie pamiętała kiedy ostatni raz to ktoś opatrywał ją. To było... dziwne. Ale przyjemne.
- Owszem, nie mieliśmy. A szkoda, bo jakbyś wcześniej się przyznał, że masz zadatki na masażystę to bym to wykorzystała. - Zadrżała lekko pod jego dotykiem, ale bynajmniej nie z powodu bólu. Cholera. Coś ją do niego ciągnęło, chociaż nie chciała się do tego przyznać. Tym bardziej, że przez większość czasu naprawdę miała ochotę kopnąć go w zad, udusić, albo chociaż zaaplikować największą możliwą lewatywę.
Słysząc zaś jego reakcje na butelkę wódki roześmiała się szczerze. Dźwięcznie i radośnie, czego chyba jeszcze nie słyszał w jej wykonaniu. Skubany, udało mu się ją rozbawić. Otarła pojedynczą łezkę.
- No, no, no. Mówisz, że nagle odkrywasz uroki abstynencji?
Nie dziwiło ją to, skoro właśnie popijawa z Rodim doprowadziła go do obecnej sytuacji. Ale i tak ją to bawiło.
Słysząc zaś o jego planie powrotu do Andurii, czy chociaż w tamte rejony, przez moment siedziała cicho. Zniknęło jej wcześniejsze rozbawienie oraz psotne iskierki z oczu. Gdy się odezwała głos miała poważny.
- No cóż, nie dziwię się. Nimnaros nie przywitało cię zbyt przyjaźnie. Jeżeli nie uda nam się wyprostować zaistniałej sytuacji może to być faktycznie najlepsze rozwiązanie dla ciebie. Szkoda, ale się nie dziwię.
Na tym polegała jej praca. Pomagała innym jak umiała, czy to jako uzdrowicielka, kapłanka, czy... posiadaczka innych nietypowych talentów. Ale gdy jej zadanie się kończyło ludzie odchodzili, wracając do swojego życia. Więc czemu nagle widocznie posmutniała?
Gdy już skończył odkażać jej rany wyciągnęła w jego stronę pojemniczek z maścią.
- Nałóż teraz ją na rozcięcia, proszę. Przyspieszy gojenie.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas pozwalał jej dowcipkować bez żadnego komentarza.
- Na masażystę? - zdziwił się, lecz zaraz przyłożył dłonie do jej barków i karku i zaczął masować. Na próbę. Jego ruchy były pewne i silne. Przestał, gdy dała mu do ręki pojemniczek z maścią. Kiedy pracował z ranami, znów starał się być delikatny i ostrożny.
- Czy Calisha nie mogłaby mnie uniewinnić? - zapytał nagle wprost.

Yvette zauważyła, że, skończywszy z plecami, nakładał maść również na bokach na te rany, do których ona sama by bez problemu dosięgnęła.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Zdziwiona to ona była, gdy ten faktycznie zaczął ją masować. Cholera, podobało jej się to. Zaczynała lubić dotyk jego dłoni na swojej skórze. Silnych i pewnych. Inna sprawa, że faktycznie była spięta, więc czynności te sprawiały jej niemałą przyjemność. Poruszyła się niepewnie pod jego rękoma, a z jej gardła wydobył się zduszony pomruk zadowolenia, którego nie była w stanie powstrzymać.
- No... Wcale nie najgorzej. Chociaż musiałbyś poćwiczyć.
Przez chwilę myślała jak mu odpowiedzieć, po czym zdecydowała się na najprostsze rozwiązanie. Była z nim szczera.
- Calisha nie ma takiej mocy sprawczej. Jest wysoko postawioną kapłanką, ale nie przewodzi całej świątyni. Poza tym problemem jest, że nie tylko Straż Lojalistów może chcieć cię dopaść. Co jeśli wpadniesz w łapy Ocalonych lub ludzi Herla? Calisha się bardziej obawia, że Szare Sieci podpłaciły niektórych strażników miejskich i po aresztowaniu zostaniesz im wydany, więc w ogóle by nie było żadnego procesu wtedy. Możliwości oficjalne świątyni są wbrew pozorom mocno ograniczone, dlatego robię to co robię.
Kroczyła wśród cieni odwalają brudną robotę, żeby zapewnić innym błogosławiony blask Illany.
Wtem spojrzała na niego przez ramię z lekkim uśmiechem.
- Odnoszę wrażenie, że spodobała ci się praca asystenta uzdrowicielki. To jednak nie masażysta czy najemny wojownik?
Znów go podjudzała patrząc mężczyźnie wyzywająco w oczy.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- No to nie wiem, co mogłoby oczyścić nas z zarzutów - westchnął Varas ze smutkiem. Myślał też o Rodim - on sobie może wrócić do Andurii, ale chłop pola nie zostawi. Nie będzie mógł czuć się bezpieczny pod Nimnaros. Też pewnie będzie musiał przeorganizować całe swoje życie.
To jednak były problemy na potem. Teraz musieli odzyskać tę księgę.

Oderwał wzrok od jej hipnotyzujących blizn, by spotkać się ze spojrzeniem. Wytrzymał je spokojnie.
- Gdzieś jeszcze cię wysmarować? - zapytał, powoli odwzajemniając uśmiech.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
- Głównym zarzutem w waszą stronę jest morderstwo, prawda? Najprawdopodobniej zrobił to cień kontrolowany przez Szare Sieci, co już ustaliliśmy z Calishą. Sądzę, że najlepszym sposobem będzie wskazanie prawdziwego winnego. Są jeszcze strażnicy, których nikt nie przekupił. Porucznik Heinreich chociażby. Może i pierwszy by cię spałował, gdybyś na niego trafił, ale to najlepsza osoba do tego, żeby pociągnąć do odpowiedzialności prawdziwego winnego. No i Kapitan we własnej osobie, a jeśli się nie mylę z nim to Calisha ma jakieś kontakty. Gdy zdobędziemy księgę dorwanie w nasze ręce przywódcy Szarych Sieci będzie łatwe.
"Zdobędziemy". Ona nawet nie myślała, by zostawić go z tym samego. I jeśli Varas poza mięśniami miał też nieco rozumu w głowie to mógł wyłapać szczegóły świadczące o tym, że czuje się integralną częścią ich problemu.
Widząc jak najemnik się zasępił położyła mu dłoń na ręce i lekko ścisnęła by dodać otuchy.
- No już, głowa do góry. Poradzimy sobie. A potem będziesz mógł na nowo wraz ze swoją wesołą kompanią robić... no, to co zazwyczaj robicie.
Wtem kolejny raz zaskoczył ją swoim pytaniem. Ciekawe. Wcześniej myślała, że w ogóle nie był zainteresowany. A teraz? Mógł dostrzec błysk w jej oku. Zalążek pragnienia, które zaraz szybko schowała, żeby nie robić sobie zbędnych nadziei. A jednak tam było i on to widział.
- Uważaj co oferujesz, bo nigdy nie wiesz kiedy będziesz musiał dotrzymać słowa. Obawiam się jednak, że chwilo nie mamy na to teraz czasu. Poza tym... nasi nowi koledzy są za drzwiami.
A ostatnie na co miała ochotę to zapewnienie Kojotom rozrywki. Zamiast tego na nowo usiadła do niego plecami. Bluzkę, którą się do tej pory zasłaniała położyła na kolanach. Chwilę szukała czegoś w swoich rzeczach, by następnie wyciągnąć szerokie rolki bandaży. Te lepiej się sprawdzały, gdy owijała nimi tułów przytrzymując biust w jednym miejscu.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Jeśli te tępe pizdy zrozumieją tak zawiły ciąg wydarzeń... i jeszcze w niego uwierzą... - mruknął nieprzekonany Varas. - O ile łatwiej jest po prostu powiesić jakiegoś imigranta, za którym nikt nie będzie tęsknił i mieć problem z głowy. Tym bardziej, że, jak mówisz, Szare Sieci mają wśród nich swoich ludzi. Na pewno będą bronić swojego szefa.

Uśmiechnął się na wpół szelmowsko, a na wpół złośliwie, widząc ten błysk w oku.
- No jacha, jeśli nie prawo, to my sami wymierzymy sprawiedliwość - zgodził się z kapłanką, przyglądając się jej, jakby próbował odgadnąć, skąd w niej takie poświęcenie sprawie. Czy to tylko posłuszeństwo Calishy? A może coś więcej?

Wstał i odsunął się od niej, zasłaniając swoimi plecami wizjer.
- Coś jeszcze potrzebujesz? - zapytał, stojąc w progu jak ochroniarz.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
- Po to mamy nasze własne wtyki w straży oraz autorytet Calishy. Uwierzą. Nie będą mieli wyjścia, gdy dostaną twarde dowody. A to właśnie nasze zadanie, by je zdobyć.
Jej zadaniem było jeszcze przypilnowanie, żeby nie wdali się w większe kłopoty niż było to przewidziane. Zastanawiała się, czy sojusz z Kojotami był wpadnięciem z deszczu pod rynnę, czy jednak boskie wstawiennictwo Illany odegrało tu znaczącą rolę.
Zaraz też pogroziła mu palcem przed nosem.
- Uważaj tylko z tym poczuciem sprawiedliwości i nie rozszalej się w ogniu walki. Nie jesteśmy tymi, z którymi walczymy, pamiętaj.
Pamiętała co czynią Szare Sieci. Widziała to na własne oczy. Czuła na własnej skórze. Nie chciała, by Varas przez swą złość wkroczył na podobną drogę.
Chociaż widząc jego uśmiech zdecydowania chciała, by wkroczył na inną, bliższą niej drogę.
- Dziękuję, z resztą sobie poradzę. I tak już ci zawracam głowę.
Bandażami od Żółtych Kojotów owinęła sobie nogi w miejscach, gdzie miała rozdarcia na spodniach. Chociaż nie miała tam większych obrażeń, to jednak musiała ukryć swoje dość niecodzienne ciało.
- Wiesz... jesteś chyba pierwszą osobą, której one nie obchodzą. Gdy patrzysz na mnie nie widzisz tylko tych blizn. Nie współczujesz, tylko akceptujesz. Doceniam to...
Po napięciu, które się w niej pojawiło mężczyzna naprawdę mógł stwierdzić, że mówi poważnie. I że to wcale nie było dla niej takie łatwe, jak początkowo udawała.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Zmrużył oczy. "Uważaj". "Nie szalej". No jakby własną rodzicielkę słyszał.
- Idę, bo załącza ci się jakaś Pramatka - rzucił z przekąsem.

Przed opuszczeniem pomieszczenia powstrzymały go jednak jej ostatnie słowa. Powoli się odwrócił i spojrzał na nią.
- Od płakania są stare baby. Co zrobisz, trzeba żyć dalej - wzruszył ramionami.

Nie było to do końca prawdą, że blizny go nie obchodziły. Ale uznał, że to nie jest moment, żeby zaprzeczać.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość