Yy... To skoro już ucięliśmy rozdział i wyjaśniamy sobie sprawy, to ja mam jeszcze jedną maleńką interpelację - czuję, że my nie mamy ani sekundy na ochłonięcie, na odpoczynek, na rozmowę, na podsumowanie faktów, na rozwijanie naszych postaci, psychologii, bla bla bla... Nawet na zwyczajne powiedzenie sobie "dzięki, stary..."
Niech Elethain się wypowie, czy też odczuwa podobnie, ale wydaje mi się, że mamy dużo ze sobą do przegadania. Do rozkminy. Do poskładania do kupy.
A Wy nagle robicie time skipa o 2 dni i od razu wrzucacie nas znów w środek Bardzo Ważnej Rozmowy.
Podejrzewam, że przez te dwa dni rozmawialibyśmy ze sobą o tym wszystkim, co się nam przydarzyło. Czy nie mieliśmy okazji? Czy byliśmy zbyt wyczerpani? Czy uznaliśmy, że póki co milczymy o sprawie, aby nikt nas nie podsłuchał? A może trawiła nas gorączka i majaczyliśmy, i nas faszerowano jakimiś usypiającymi prochami? Bo jeśli nie, to na pewno szukalibyśmy okazji do rozmowy.
Druga rzecz - jak zachowały się kapłanki, widząc dwóch totalnie zmordowanych, ochlapanych krwią oprychów? Czy o nic nie pytały? Co my im odpowiedzieliśmy? Jak się wytłumaczyliśmy? Na jakiej stopie szczerości z nimi jesteśmy?
Nie uważam, żeby to wszystko było aż tak nieistotne, że pomijalne. Może moja relacja z Rodim zmieniłaby się? Może coś ustalilibyśmy? Coś sobie przypomnieli, poskładali do kupy? Podjęli jakąś decyzję, jak rozmawiać z kapłankami, jakie kroki i taktykę dalej przyjąć..?
Bo w tym momencie to kompletnie nie wiem, na czym stoimy, czuję się jak bym wpadł w śpiączkę i nagle się obudził na kolejne przesłuchanie.
Nie wiem, co z tym zrobić, ale może moglibyśmy trochę pokontynuować jeszcze akcję w starym wątku?

Rozumiem, że nie chce się Wam opisywać tych wszystkich operacji, składania nosa do kupy i tak dalej... ale dajcie nam chociaż czas na gadkę. Czy mamy sobie po prostu zakulisowo ustalić, o czym rozmawialiśmy?