Interludium Pierwsze: Nimnarejska Siostra Ratchet

Chłop i najmita. Dwóch osiłków, których połączył tajemniczy almanach. Oraz fakt, że są ścigani.
Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
Rodi podniósł rękę w geście grzecznej odmowy.
- Dziękuję, Yvette. Jakosik se poradze. - Odpowiedział, po czym zabrał się za jedzenie.
Z początku szło mu to dość niemrawo. Dłubał w jedzeniu tak, jak gdyby okropny smak zielonego ustrojstwa trzymał się go jak jakiś koszmar, z którego nie mógł się wybudzić. Zaczął od warzyw i jaj, ale nawet gdy już wziął się za posiłek na poważnie z początku każde przełknięcie przychodziło mu z trudem. Z kęsa na kęs ból w przełyku mijał, a farmer nabierał tempa. Mimo to było widać, że zadawał sobie wielki trud, by po prostu nie spałaszować śniadania jak jakieś zwierzę. Przynajmniej sprawnie radził sobie ze sztućcami i nie mlaskał, pomimo tego, że koniec końców usyfił sobie brodę. Przetarł ją niedbale wierzchem dłoni, zapominając o całym wysiłku, który włożył w ukrycie prawdy o tym jakim tak naprawdę był chamem. Varas mógł mieć z tego niezły ubaw, jednak Rodiemu nie było do śmiechu.

- Dziękuję, bardzo dziękuję.
Rodi skinął głową w podzięce, wieńcząc posiłek łykiem soku jabłkowego. Prawdę mówiąc, z całości przyniesionej im strawy to właśnie on pokrzepił go najmocniej. Znajomy, przyjemny smak jabłek był lekarstwem na wszelką gorycz, którą nosił w ustach od tamtej okropnej pobudki na czyimś strychu. Podświadomie przypominał mu o tym, że gdzieś tam, za murami tego klasztoru i za murami Nimnaros samego w sobie, było sobie życie. Prostsze, lepsze, spokojniejsze. Z polami pełnymi zbóż, sadami pełnymi jabłoni, farmami pełnymi roboty.
Wyrwał się z zadumy spoglądając ponownie na Yvette. Wyglądał na zmieszanego, speszonego, a jednak skruszonego i zdeterminowanego.
- Ja kciałem zapytać o cosik, jeśli można. - Zaczął niepewnie. - Zapytać żem kciał czy mógłbym prosić cobym z wielebną kapłanką mógł pogadać chwilkę.
Farmer obejrzał się na Varasa, jakby szukając u niego zrozumienia, po czym przeniósł spojrzenie na swoją dłoń.
- Wczora stało się cosik bardzo złego.
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Najemnik również mniej lub bardziej swobodnie dał sobie radę ze sztućcami, ale z racji swojego o wiele lepszego stanu zdrowotnego pochłonął posiłek dużo szybciej niż Rodi.
- To było wybitne. Jesteście chyba ostatnią ostoją tak wielkiego dobra i normalności na tym skur...lałym świecie - rzekł, składając pusty talerz. - Chwała Illanie! - podniósł szklankę z sokiem w geście toastu i wypił z połowę.

A potem siedział i już powoli dopijając napitek, przyglądał się spożywającemu farmerowi. Jeśli miał jakikolwiek ubaw, to nie dał tego po sobie poznać. Ale raczej nie było mu do śmiechu. Zwłaszcza, jak padły ostatnie słowa.
- Chcesz.. ten? - zapytał Rodiego, lekko zaskoczony. - Mam wyjść? Nie ma sprawy, z chęcią pójdę się... nieco odświeżyć. Jeśli można. - Spojrzał na Yvette i puścił jej przelotny uśmiech. - Macie tu jakieś łaźnie? Balię z wodą?

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Odebrawszy od nich puste talerze humor jej wyraźnie się poprawił. Skoro mieli taki apetyt, to według jej doświadczenia powinni niedługo dojść do siebie. To znaczy Rodi, bo najemnik tak po prawdzie wbił tu na krzywy ryj, chociaż praktycznie nic mu nie było. Biedny złamał nosek, tak? I paznokietek? Spokojnie mógł go sobie sam nastawić, kiedy kapłanka poprzedniego wieczoru walczyła o życie jego towarzysza. Ale cóż... Tacy już byli ci wielcy silni mężczyzni. Niby twardzi jak skała, lecz wystarczyło przyłożyć im wacik odkażającym tonikiem, a już jojczeli nieszczęśliwi, bo coś ich zapiekło.
Słysząc jak Rodi próbował z nią porozmawiać ta przekrzywiła lekko głowę. Oj... Nie była zbyt wprawiona w kazaniach jak inne siostry. Może była kapłanką, jednak poza zdobyciem wiedzy natury medycznej bynajmniej szczerzenie uwielbienia Illany wśród prostego ludu jeszcze jej tak dobrze nie wychodziło.
- Oczywiście, że możesz. Tylko proszę nie nazywać mnie już wielebną. Owszem, jestem kapłanką, ale dalej zostałam takim samym człowiekiem jakim była wcześniej. Mówcie mi po imieniu.
Varas... Ten kochany półgłówek miał naprawdę szczęście, że dziewczyna chyba nie zrozumiała o czym pomyślał. Spojrzała za to na niego, po czym zmierzyła krytycznym wzrokiem ciało mężczyzny. O tak... Prysznic na pewno by mu się przydał.
- Łaźnia to za dużo powiedziane, ale gdy pójdziesz tym korytarzem, schodami w dół a potem drugie drzwi na lewo powinieneś znaleźć wolne pomieszczenia z baliami. Tylko narób lepiej hałasu idąc i pukaj nim gdziekolwiek wejdziesz, bo są tam też inne kapłanki. Jeśli je zaskoczysz podczas kąpieli wierz mi, że nie skończy się na sztylecie w plecach, a jeśli przyjdziesz do mnie potem po pomoc owszem, uzyskasz ją. Zadanie szybkiej i bezbolesnej śmierci również jest formą łaskawości naszej Świetlistej Pani, a na pewno łatwiejsze od ratowania życia.
Jeśli zechce podglądać kapłanki na pewno tego pożałuje. Już ona o to zadba.
Widząc, że Rodiemu tak posmakował sok jabłkowy dolała mu kolejną szklankę.
- Zdaję sobie sprawę, że macie za sobą trudne chwile. Jeśli mogę ulżyć jakoś twej duszy powiedz proszę co leży ci na sercu. Wysłucham cię i postaram się pomóc, jeśli będzie leżało to w moich możliwościach.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Oczy najemnika rozszerzyły się ze zdziwienia.
Nie mają osobnych łazienek na wielebne, kapłańskie ciałka? Był pewien, że chorzy i potrzebujący myją się w osobnym miejscu. A może tak tylko powiedziała, żeby się z nim podroczyć?
Z twarzą wykrzywioną w wyrazie zdumienia nad rzeczami, z którymi jednak się nie dyskutuje, opuścił pomieszczenie.

Korciło go, żeby coś odpyskować. Dlatego właśnie wolał nie powiedzieć nic.
Całkiem cięta ta kapłanka, jak na cnotliwą służkę Illany.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
W łaźni rzeczywiście były kapłanki, jednak nie kąpały się akurat. Zamiast tego jedna, niska, o urodzie nimfy, stała przy drzwiach i pilnowała czterech kąpiących się w baliach gorącej wody pacjentów, a druga, wyższa, mocniej zbudowana, o silnych, dużych rękach chłopki, piegowatej twarzy i najładniejszych niebieskich oczach, jakie Varas kiedykolwiek widział, pomagała właśnie innemu pacjentowi wyjść z jego balii. Mężczyzna, nieco po pięćdziesiątce nie miał nogi, ale to była dawna rana, obecnie jego problemem były raczej paskudne, krwawe krosty na ramionach i szyi. Podobne krosty, Varas zauważył z pewnym niesmakiem, były na jego pośladkach. Nieco ten widok uprzyjemniał fakt, że pomagając mu wyjść kapłanka dość zmoczyła szatę, która przyległa do jej ciała, ale nie zdawała się na to zwracać uwagi.
- Witam, pana... - nimfa zwróciła się do najemnika. - Proszę się rozebrać. Tamta balia ma świeżo nalaną wodę. Mydło i ręcznik są obok.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Facet, a tym bardziej jego krosty, był jednak najmniej ciekawym obiektem w tym pomieszczeniu.
- Witam... Panią - odrzekł Varas, z uśmiechem przyglądając się kapłance o urodzie nimfy.
"To tylko łaźnia, w dodatku świątynna, a ty im zawdzięczasz życie, więc bez głupich akcji! Ani nawet komentarzy!" - przywołał się w myślach do porządku.
Trudno było ukryć, że już dawno nie był w takiej sytuacji w towarzystwie pięknych dam.

Zrzucił z siebie co było do zrzucenia i nie oglądając na kobiety, zanurzył w balii z wodą. Jego wielkie cielsko podniosło jej poziom tak bardzo, że przy gwałtowniejszym ruchu trochę wody wylało się na posadzkę.
On jednak nie przejmował się tym. Rozkosz świeżej kąpieli wypełniła wszystkie jego zmysły. Odetchnął pełną piersią, opierając głowę na krawędzi balii. Dopiero po chwili sięgnął po mydło.

Nareszcie mógł z siebie zmyć zaschniętą, czarną krew tego zwyrodnialca.
Czy w końcu opuszczą go koszmary? Miał wielką nadzieję, że tak.

Nie przerywając szorowania, zerknął na tą potężniejszą. Czy naprawdę miała aż tak piękne... oczy? Fajna taka, konkretna. Ciekawe, czy...
Urwał ten ciąg myślowy, skupiając się na mydle i brunatnej pianie.

Ale syf, na wszystkich bogów tego zapchlonego świata...

Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
Varas nie był jednak w świątyni jedynym gościem, który musiał się z tym mierzyć. W tym samym czasie Rodi otrząsał się ze zdziwienia rozbrajającą szczerością Yvette. Zajęło mu to chwilkę.
- Nie pamiętam co się działo dwa dni temu - zaczął Rodi, wpatrzony w szklankę pełną soku - jeno cokolwiek to było, było złe. Ostały się z tego ino urywki. Obudziliśmy się obok kiegosik trupa, musielim uciekać przed strażą. Potem, w Labimryncie przydybała nas taka ekipa, kilku chłopa i dziewucha. Zaatakowali nas. Varas jest najmita, chłop na schwał i druh. Ale ja? Jasem ino głupi hep z wiochy. Musielim się bronić, albo by nas dorwali. Jażem dwóch z nich zabił.
Farmer odłożył szklankę na bok, odwracając wzrok.
- Jażem zabił ludzi. - Powtórzył. - Jeden się na mnie był rzucił, drugi na Varasa. Jażem nie miał wyjścia.
Chociaż opowiadał o wszystkim względnie spokojnie, nawet nie zamierzał ukrywać tego, jak bardzo nie dawało mu to spokoju. Czuł się tak, jakby ktoś postawił go na samym środku areny. Nie widział trybun, ale słyszał znów ten jednostajny szum. Wszyscy wiedzieli dokładnie co zrobił. Wiadomości może dotarły nawet na farmę, może nawet ze strażą.
Rodi pokręcił głową. Spojrzał po chwili na Yvette.
- Co tera? - Zapytał, jakby miała znać odpowiedź.
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Widząc zmieszanie obu mężczyzn wymierzyła sobie mentalny policzek. I jak ona się zachowywała? Miała być kapłanką. Wzorem cnót. To właśnie przez takie odzywki nie mogła zostać Siostrą Słońca, pełniąc tę najprostszą funkcję, Córy Słońca. Owszem, umiejętnościami już dawno przegoniła inne kapłanki, jednak była za mało delikatna, za mało zwiewna, za mało... doskonała. I bynajmniej nie chodziło o jej blizny, a cięty język. Westchnęła cicho, po czym odprowadziła wzrokiem odchodzącego Varasa.
Kiedy skupiła się na opowieści swego pacjenta mógł widzieć, że poświęciła mu całą swoją uwagę. Słuchała, a ten miał wrażenie, jakby w końcu spotkał kogoś, kto go doskonale rozumie. Jej ciemne oczy zdawały się mówić, że sama przeżyła kiedyś coś podobnego. Dopiero gdy skończył swą historię ona obróciła dłonie wnętrzem ku górze i zapatrzyła się na nie.
- Teraz...? Teraz jedyne co możesz zrobić to przyjąć to, co się wydarzyło. Nie zmienisz przeszłości, ale możesz zmienić swój sposób patrzenia na swoje czyny. - Zacisnęła pięści jakby chciała coś chwycić. Ale czy na pewno? Nie... ona zaciskała je z frustracji, którą gdzieś tam w środku odczuwała. - Mówiłam, żadna z nas nie rodzi się od razu kapłanką. Kiedyś miałyśmy inne życie. Jak myślisz, czy moje było z tych lekkich?
Dopiero teraz spojrzała Rodiemu w oczy, zaś uśmiech jakim obdarzyła mężczyznę był z tych, które nie obejmowały spojrzenia. Uniosła rękę, a następnie podciągnęła rękaw zwiewnej sukni. Cienkie podłużne blizny biegły przez całe jej ciało aż do ramienia. Widział je też na barkach, drugiej ręce, zgrabnych długich nogach i chociaż brzuch miała zasłonięty, to mógł się domyśleć, że i tego fragmentu jej skóry nie oszczędzono.
- Odebranie komuś życia nigdy nie jest łatwe, jednak czyn ten nie jest czarno-biały. Dobry lub zły. Ty chciałeś chronić przyjaciela. Ratowałeś własną skórę. Widzę to w Twoich oczach, że gdybyś mógł postąpić inaczej, to znalazłbyś inną drogę. Ale nie było tego innego rozwiązania, prawda? - Tym razem wykrzywiła usta w smutnym, zbyt świadomym uśmiechu. Te piękne oczy również dużo widziały. - Dopóki nie czynisz tego z samolubnych, egoistycznych pobudek, to nie będziesz złym człowiekiem. Skoro żałujesz, chciałbyś zmienić przeszłość, to nie jesteś złym człowiekiem. Nim stałbyś się dopiero, kiedy takie czyny zaczęłyby sprawiać Ci przyjemność. Gdy zadawanie bólu, słuchanie krzyków cierpienia i błagania o litość stałoby się swoistą ekstazą. Jeśli jednak reagujesz tak jak teraz to znaczy, że dalej nosisz w swoim sercu światło.
Żeby go nieco pokrzepić położyła swą delikatną, jednak oznaczoną bliznami dłoń na jego ręce.

***

Varas w tym czasie pluskał się jak wielki kaczor w małej misce wody. Nie dość, że nie szanował pracy kapłanek paskudząc podłogę mydlinami, to jeszcze wszedł tak ostentacyjnie do bali, że przyciągnął wzrok obu pań. Nimfa szybko jednak odwróciła spojrzenie skupiając się na pomocy krępej koleżance. Jak tylko przyprawiły parchatego kuternogę o kulę sięgającą mu aż pod pachę pomogły mu się wytrzeć, nasmarowały dziwnie pachnącą maścią i po narzuceniu na niego szlafroka posłały w siną dal. Widać ten już wiedział dokąd ma iść.
Kapłanki jednak nie wróciły od razu do środka. Schowane za framugą drzwi zaczęły szeptać między sobą. Czyżby Varas zauroczył je swoimi muskułami? A może to ten męski zarost tak zawrócił w głowach kobietom? W sumie któżby się dziwił, pracował na własnym ciałem w pocie czoła każdego dnia! O tak... nic dziwnego, że te dwie zaczynały tracić dla niego głowę. Musiały wiedzieć, że jest...
- ...poszukiwany? Fakt, byli dziś u nas strażnicy pytając o takiego...
- Sądzisz, że powinnyśmy to zgłosić?
- Nie słyszałaś? Podobno Yvette się nimi opiekuje. Biała Opiekunka kazała się w to nie mieszać.
- Yvette...? Ale ona jest...
- Wiem. Dlatego się lepiej w to nie mieszać. Kategorycznie.
Przestały rozmawiać, a kiedy przysadzista posiadaczka oczu koloru letniego nieba poszła osuszyć suknię, tak do Varasa podeszła nimfa z butelką w dłoniach. I chociaż ten już miał nadzieję na jakiś napitek zdziwił się mocno, kiedy ta zaczęła wlewać zawartość do balii. W powietrzu zapachniało ziołami.
- Pomogą rozluźnić mięśnie oraz odkażą zadrapania. - Wyjaśniła uśmiechając się niepewnie, lecz tym razem w jej oczach mógł dostrzec lekką obawę.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas znieruchomiał na moment, przysłuchując się rozmowie kapłanek. Twarz mu stężała, z trudem ukrył emocje. Zaniepokojenie? Czy może raczej rozczarowanie?
Wrócił jednak do leniwego pluskania się, postanawiając, że uda, że nic nie zaszło. I wtedy przyszła ta z rozluźniającym olejkiem. Idealnie, bo znów był cały spięty.

- Mmm... - Najemnik zmrużył oczy i obdarzył nimfowatą błogim uśmiechem. Nie ma się czego obawiać, przecież jest taki uroczy... Rozprowadził dłonią wlewane olejki w wodzie i obmył nią jedno ramię. - Też fajnie, chociaż jakiś masaż zrobiłby to lepiej... - mruknął niby to do siebie.

"O cholera, powiedziałem to na głos?"
- A.. ta.. niebieskooka, wróci? - zapytał, w swym mniemaniu elegancko zmieniając temat.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Kobieta uniosła jedną brew do góry wyraźnie zaskoczona stwierdzeniem mężczyzny. Co jak co, ale nie spodziewała się aż takiego spoufalania. Nie żeby co jakiś czas któryś z pacjentów nie wyskakiwał z takimi tekstami. Widać miały jednak już wyćwiczoną odpowiedź.
- Och, ależ bym nie mogła! Toć to nie przystoi! - Uśmiechnęła się przepraszająco, po czym lekko skłoniła głowę i odeszła do stolika stojącego nieopodal. Skoro jedna balia została zwolniona trzeba było ją wyczyścić i przygotować na kolejnego użytkownika. Mniejszym wiaderkiem zaczęła wylewać brudną wodę do rynienki wyżłobionej w kamiennej posadzce podłogi. Ta przepływała do dziury w ścianie, a potem... któż to wie? Mówiło się, że Świątynia Illany skrywa wiele sekretów. Jednym z nich była na pewno kanalizacja. Wielu jej im zazdrościło.
- Siostra Brunhilda? Ależ oczywiście, jak tylko się przebierze i przyprowadzi kolejnego pacjenta.
Brunhilda... ach! Cóż za piękne imię. Tak mogłaby się nazywać matka jego dzieci. Oczyma wyobraźni widział już córeczkę na swoich kolanach, która patrzyła na niego tymi błękitnymi oczami. Widział syna, który już w wieku kilku lat miał jego brodę. Aż potrząsnął głową na te wyobrażenia. O nie... Brunhildę mógłby śmiało przycisnąć do swego ciała, ale takiego syna to naprawdę by nie chciał mieć.
Wtem nieopodal niego towarzysze kąpieli zaczęli kiwać z porozumieniem głowami.
- Tak, tak siostro! Coś mi tu strzyknęło. O tu, w barku. Zdrowotny masaż, tylko on mnie teraz uratuje...! - Varas chyba rozochodził innych pacjentów, bo ten co próbował swych sił u nimfy z porozumieniem posłał mu cwany uśmieszek.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Najemnik przyjrzał się cwaniakowi spod swoich gęstych brwi. Co to za typo? I czemu się wtrynia w jego prywatną konwersację?
Czasem żałował, że ma taki głos, że nawet jak mruczy coś do siebie, to wszyscy wokół to słyszą. No ale cóż, taka już natura miejsc publicznych.

Odpuścił facetowi, skupiając się z powrotem na kapłance.
- To jak to jest, siostro..? Lewatywy robić można, a masażu już nie przystoi? - Wyciągnął swe umięśnione ramiona z wody i oparł je o krawędzie balii, patrząc na nią z ciekawością.
Złamie się. Na bank się złamie.

Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
Dla Rodiego cała ta tematyka była zbyt trudna. Bardzo prawdopodobne było, że wykrztuszenie mu chociaż słowa odpowiedzi zajęło mu mniej więcej tyle, co Varasowi nawiązanie nowych znajomości. Tak po prawdzie, to odrobiny mu go tutaj brakowało, i to pomimo tego, że jego moralny kompas wiódł go w nieco inne miejsce. Wciąż był jego kumplem; a przy okazji człowiekiem, któremu zawdzięczał życie. Powoli zaczynało to do niego docierać. Podobnie było z trudnymi słowami Yvette, trudnymi tak ze względu na ich dobór, jak i przede wszystkim ich znaczenie.
To było jak jakiś koszmar, z którego dopiero zaczynał się budzić - a może dopiero zaczynał brać w nim świadomy udział. Wyglądało też na to, że zrozumiał co chciała mu przekazać - spojrzał na jej poharatane dłonie, przypomniał sobie blizny na jej ciele. Pokręcił głową. Wyglądał na przejętego.
- Tak nie przystoi, nie może być. - Odpowiedział w końcu ze współczuciem, ale i ze złością, jakby zupełnie zapominając o swoich własnych przeżyciach. - Kto ci to zrobił? Jak można taką krzywdę zrobić komu tak dobremu?
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Młoda kapłanka spojrzała na swoje blizny z zamyśleniem. Już na pierwszy rzut oka Rodi mógł stwierdzić, że odkopywanie tych wspomnień nie było dla niej łatwe. Z resztą co się dziwić? Nikt normalny nie cieszyłby się z faktu, że ktoś w przeszłości się nad nim znęcał. Yvette jednak pokręciła głową i posłała mężczyźnie kolejny, tym razem smutny uśmiech.
- Zanim odnalazłam swoją drogę jako służka Najświetlejszej musiałam kraść by przeżyć. W końcu okazało się jednak, że kobieta, którą obrałam wtedy za cel była częścią... czegoś więcej. Czegoś złego. I zapewne jak możesz się domyślić nie była zadowolona z faktu, że jakaś smarkula chciała ją obrabować. Jak ze mną skończyła chwała niech będzie Illanie, że kapłanki mnie znalazły.
Po tym niewiele wnoszącym wyjaśnieniu dziewczyna wzruszyła ramionami uznając temat za zakończony. Zaraz jednak w jej oczach pojawiła się psotna iskra, kiedy zaczęła krzątać się przy stole z narzędziami i lekami.
- Skąd myśl, że jestem dobra? Równie dobrze mogę tylko udawać. A jeśli sądzisz, że tamten koktajl zdrowotny był niedobry to jeszcze mnie nie znasz. Twój kolega zdaje się, że już się na mnie trochę lepiej poznał z kolei.
Zdecydowanie nie była jak typowa wyznawczyni w tej świątyni. Zaśmiała się chcąc rozładować nieco atmosferę. Widziała, że jej pacjent poważnie przeżywa całe zajście. Z resztą nic dziwnego. Mieli za sobą naprawdę ciężkie chwile. Sam fakt, że poszukiwała ich straż pod zarzutem zabójstwa mógł być wstrząsający dla przeciętnego człowieka, a co dopiero faktyczne zbroczenie swych rąk krwią.
- Skoro już siedzisz to chcę sprawdzić opatrunek. Wytrzymasz jeszcze chwilę w tej pozycji? Nałożę świeże maści, żeby przyspieszyć gojenie się skóry, a potem postaram się zorganizować Ci jakie ubranie.
Jak tak teraz o tym pomyśleć, to Rodi siedział teraz cały czas z nagim torsem. Dobrze, że w skrzydle szpitalnym było ciepło. Kiedy jego opiekunka zaczęła odwijać wcześniejsze bandaże uczucie ustabilizowania szybko minęło i mimowolnie poczuł jak odzywa się rana, kiedy musiał napiąć mięśnie.
- Hmmm... szwy dobrze trzymają, więc jeśli nie będziesz się nadwyrężał raczej nie powinno być większych problemów. Ale jest w paskudnym miejscu, bo sztylet uszkodził Ci mięsień. Żebyś wrócił do pełnej sprawności konieczne będą częste kąpiele lecznicze i masaże, żeby wytworzyć zdrową bliznę. W późniejszym etapie nauczę Cię jakie ćwiczenia powinieneś wykonywać, żeby wzmocnić plecy, ale ich nie przeciążyć. Na razie poczekajmy aż wszystko się zagoi.
Tym razem kiedy nakładała mu maść farmer poczuł lekki chłód w miejscach, którego dotykały palce dziewczyny. Delikatnym ruchem rąk wmasowywała mu ją naokoło szwów, by później nałożył świeży opatrunek i na nowo obwiązać go bandażami wokół całego torsu. Zaraz Rodi poczuł też, że nie czuje tamtej części pleców.
- Znieczuliłam Ci okolice rany, ale to nie znaczy, że jej nie ma. Musisz o tym cały czas pamiętać, bo jeśli zerwiesz szwy cały proces gojenia może być o wiele cięższy.



U najemnika w tym czasie na nowo pojawiła się Brunhilda z kolejnym pacjentem, który wymagał pomocy przy zachowaniu higieny. Przywiozła go na krześle z czterema kołami. Biedak był w paskudnym stanie. Brak prawej stopy, lewa ręka kończyła się na wysokości łokcia, a kikut wyraźnie mu ropiał. Do tego na ciele miał pełno krwiaków oraz blizn. W jakiś sposób stracił również prawe oko oraz ucho. Ta część twarzy zdawała się także jakby rozpuszczona przez jakiś kwas czy coś innego. I jak tylko pojawił się człowiek na wózku pozostali amatorzy długich kąpieli wyraźnie przyspieszyli proces wychodzenia z balii.
Biedny Varas nie miał szczęścia. Jako ten najbardziej zdrowy w żaden sposób nie przykuwał już sobą uwagi kapłanek, a jego pytanie o masaż zostało całkowicie zapomniane. Tutaj już nie mógł tego wymagać, kiedy ktoś inny wyraźnie potrzebował bardziej ich uwagi.
- Chędożone w dupę dwulicowe suki. Nie potrzebuje waszego współczucia. Powinnyście dać mi już zdechnąć. I mnie i wam byłoby łatwiej.
Widać, że nimfa była już nim zmęczona po prostu się nie odzywając. Razem z Brunhildą pomogły mu się rozebrać oraz wejść do przyszykowanej bali, a ten wpadł do niej prawie jak kamień w wodę ochlapując w tym momencie obie kobiety. O ile wcześniej Varas mógł podziwiać półprzezroczyste białe szaty przyklejone do ciała niebieskookiej, tak teraz obie kobiety wyglądały w ten sposób. I bynajmniej nie były z tego powodu zadowolone.
- Nie nam to oceniać, Panie Wiclif. Widocznie nasza Pani ma dla Ciebie jeszcze jakieś plany, skoro nie przysłała swej siostry, żeby odprowadziła Twą duszę. Poza tym niech Pan spróbuje powiedzieć Yvette to samo. Pamięta Pan co się ostatnio stało?
Yvette. Yvette. Ciągle ta Yvette. Gdzie Varas nie poszedł ciągle o niej słyszał. Kim dokładnie była dziewczyna, która tak mało przypominała typową wyznawczynię Iselii? O dziwo mógł również zauważyć, że rzekomy Wiclif mimowolnie uśmiechnął się pod nosem rozbawiony słysząc imię młodej kapłanki.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Rozczarowany najemnik pokręcił trochę swoim świeżo nastawionym nosem, ale nic nie powiedział.
I tak nie powinien był nawet zaczynać takich tematów. Popatrzył jeszcze chwilę na Brunhildę - nie wiedzieć czemu ta potężna podobała mu się bardziej, może to przez te oczy i to szczerze zatroskanie, które mógł w nich zobaczyć? Nawet mimo obleśności kolejnego pacjenta, zdawała się naprawdę pragnąć takim ludziom pomagać.

Poczuł, że czas się stąd zmywać. Nie lubił tego rodzaju trudnych widoków. Odbierały ochotę na cokolwiek, bezlitośnie przypominając, że wszyscy prędzej czy później skończymy zniedołężniali, niesamodzielni i pozbawieni resztek godności. A on nie chciał o tym myśleć. To było przerażające bardziej niż walka z jakimkolwiek naćpanym wielkoludem.
Wolałby umrzeć młodo niż doświadczyć takich obrazków we własnym wykonaniu.

Varas westchnął, nieco ciężej niż zamierzał, i podniósł się z wody, rozchlapując jej jeszcze więcej dookoła. Sięgnął po ręcznik i wytarłszy się niedbale, założył swoje niezbyt czyste łachmany. Kiedyś się to wypierze, ale już nie teraz. Spojrzał raz jeszcze na tego faceta, któremu pomysł masażu również przydał do gustu. Uśmiechnął się doń samym tylko półgębkiem i skierował do wyjścia, zastanawiając się, czy ten typ też rozpoznał w nim mordercę.

- Dzięki za kąpiel, bywajcie - rzucił kapłankom. - Niech bogini wynagrodzi wam wasze trudy - rzekł i, sam zaskoczony tym nagłym przypływem elokwencji, puścił oko do Brunhildy. - Chociaż w sumie to już nieźle wynagrodziła... - Zanim wyszedł, wzrok mu jeszcze zjechał na pomoczone sukienki kapłanek.
Byłoby chyba zbyt dobrze, gdyby sobie darował ten komentarz.

Ale on już o tym nie myślał. Zastanawiał się, co ten Rodi - i czy zostawianie go samego w takim stanie to był dobry pomysł. Coraz więcej wskazywało na to, że ta cała Yvette nie była normalną służką, niewinną i oddaną, jak dziewuchy z łaźni. No i te jej blizny... Zapragnął zabrać stąd Rodiego i zaszyć się na jakiś czas za miastem, u Vauseina.

Tak, to będzie chyba dobry pomysł, myślał, idąc korytarzem.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Najemnik zaraz zatrzymał się jednak, widząc, że pod drzwiami sali, w której zostawił Rodiego, ktoś stoi. Nie była to jednak kapłanka, ale młody mężczyzna, pospiesznie zapinający pas. Wyglądał nieco jak przyłapany na gorącym uczynku i ubierający się w pośpiechu kochanek. Gdy jednak obrócił się nieco, Varas zobaczył, że przy zapinanym na szybko pasie wisi miecz.
To sprawiło, że najemnik przyjrzał mu się uważniej.
Mężczyzna był młody, Varas nie był pewien, czy przekroczył on dwudziestą wiosnę życia. Do tego trzeba było przyznać, że był przystojny - o wesołych zielonych oczach i jasnych jak słoma włosach. Był niewiele niższy od samego Varasa i niemal równie mocno zbudowany. Na pewno niejedna kapłanka wodziła za nim wzrokiem.
- O, witaj! - zawołał, odwracając się do Varasa z nieco zakłopotanym uśmiechem i wyciągając rękę na powitanie. - Miałem być już wcześniej, ale... no cóż... zaspałem. Nazywam się Allyn. Ty jesteś Rodi czy Varas?
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Zaskoczony Varas, niezbyt w tej chwili przygotowany na zawieranie nowych znajomości, w pierwszym momencie podrapał się tylko po mokrej jeszcze brodzie, wgapiając w mężczyznę.

Odrobinę dłużej, niż wymagałaby tego etykieta.
Nie no, chyba nie zrobią mu przykrej niespodzianki w samym środku klasztoru..? A może już coś zrobili Rodiemu? Cholera, nie powinien był go zostawiać ani na krok.

- A witam - z nagłym uśmiechem wyciągnął rękę i chwycił prawicę młodzieńca. Mocno. Właściwie to dużo mocniej niż wymagałaby tego etykieta. I nie unikał kontaktu wzrokowego.

- Widzę, że nasza sława nas wyprzedza - mruknął z przekąsem, nie odpowiadając na pytanie nieznajomego. - Za to ja ciebie, Allyn, nie kojarzę ni cholery.

Na poważne pytania zaraz przyjdzie czas.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Oczy Allyna rozszerzyły się z zaskoczenia, gdy Varas uścisnął jego rękę. Zaraz jednak odpowiedział równie mocnym uściskiem, typowe męskie siłowanie się, ustalanie dominacji, porównywanie długości...
Był młody, pewny siebie i silny, a Varas wciąż nie był w najlepszym stanie. W końcu jednak uśmiech na ustach młodzieńca zaczął się stawać mniej pewny i chłopak zaczął się kulić pod spojrzeniem najemnika.
- Ugh, masz mocny uchwyt - powiedział, uwalniając w końcu rękę i znów próbując się uśmiechnąć. - Ach, no tak, nie zdążyłem nałożyć munduru. Jestem w straży.
Nagle uświadomił sobie, co powiedział i uniósł obie ręce w uspokajającym geście.
- Nie przejmuj się! - powiedział szybko. - Wiem, że macie... no... eee... problemy ze strażą. Nie jestem tu by was aresztować, ani nic takiego.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas oparł się bokiem pleców o jeden z krużgankowych filarów i skrzyżował ręce na piersi. Nie ufał mu za grosz.

Co to za pieprzona szopka..? Miał wrażenie, że od czasu tej (nie)pamiętnej nocy znalazł się w zupełnie innym świecie, gdzie nic nie jest takie, na jakie wygląda.

- Dobra misiek, do rzeczy - rzucił, dając młodemu do zrozumienia, że nie zamierza się tu bawić w ciuciubabkę. - Kim naprawdę jesteś, czego chcesz i jak nas znalazłeś?

- I jeszcze jedno - dodał, ściągając nieco brwi. - Ze mną jest łatwiej BEZ kręcenia.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Mężczyzna - chłopak niemal - zmarszczył brwi.
- Kręcenia? - zapytał. - Nic nie kręcę. Jestem tu strażnikiem, można powiedzieć wypożyczonym od Ocalonych.
Uśmiechnął się lekko, z zakłopotaniem, po czym wzruszył ramionami.
- Wiesz, czasem pojawiają się tu nieciekawe typy, narkomani próbują się włamać, by dostać się do leków - powiedział. - Czasem trzeba tu było paru naszych. No, miałem też tu być pod ręką, na wypadek gdybyście no... sprawiali kłopoty, ale no... zaspałem. Tylko nie mów Calishy, bo mnie obedrze ze skóry lub, co jeszcze gorsze, odda Yvette.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Najemnik westchnął w duchu. On serio zaspał? Kogo te kapłanki zatrudniają..?
Chyba bardziej niż kompetencją, kierowały się wyglądem...

- Okej - rzekł spokojnie, mimo tych wszystkich myśli z tyłu głowy.
- Miło poznać, jestem Var..madijr.

Rozluźnił się i już miał iść dalej, ale potem spojrzał Allynowi w oczy. - Możesz być spokojny, nie zamierzamy robić kłopotów naszym wybawcom, nie jesteśmy debilami. Chcemy się tylko dowiedzieć, kto nas w to wrobił - rzucił na odchodne, mijając nowo poznanego typa i ruszając do Rodiego. Miał nadzieję, że słowo "wrobił" wybrzmiało odpowiednio i zostanie trochę dłużej w umyśle zaspanego strażnika.

Nagle zatrzymał się w pół kroku.
- Zaraz... powiedziałeś: odda Yvette?

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
- Miło mi cię poznać, Varmadijrze - Allyn skinął poważnie głową.
Drugi raz skinął, gdy Varas wspomniał o wrobieniu. Najwyraźniej chłopak albo mu uwierzył, albo udawał, albo go to nie interesowało.
- Tak, oczywiście - powiedział. - Jesteście tutaj bezpieczni. Wiem, że strażnicy, zarówno Ocalonych jak i Nieugiętych, chcą z wami gadać... ale nie będą podejrzewali, że tutaj jesteście. Zwłaszcza jeśli ja tu jestem, by zapewnić ich, że przeszukałem całą świątynię i nigdy was tu nie było.
Zaśmiał się na pytanie o Yvette, a potem delikatnie się zarumienił.
- Tak, Yvette jest... jest... - zawahał się, po czym machnął ręką. - Cóż, nikt nie chce się jej narazić. Jestem całkiem przekonany, że gdy grozi lewatywą, to tylko żartuje... ale po co ryzykować, prawda?
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas stał w miejscu, próbując sobie to wszystko poukładać. Czyżby jednak sojusznik?
Odwrócił się znowu przodem do Allyna.
- Ktoś nam zapewne dosypał jakieś gówno do piwa, a potem obudziliśmy się z trupem i strażnikami na karku - rzekł, badając reakcję młodzieńca. Chciał zdobyć więcej pewności, czy może mu ufać. I czy tamten ufa jemu.

- Powiedz mi... czy to przypadek, że opiekuje się nami akurat Yvette? - zapytał, słysząc jego opowieść o kobiecie.

Zerknął wgłąb korytarza, jakby obawiał się, że, niby wezwana, ona się zaraz stamtąd wyłoni.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
- Z trupem? - zawołał. - O cholera.
Zaraz jednak potarł brodę.
- Ale to ciekawe - powiedział, zaczynając chodzić wte i wewte. - Owszem, wiem, że was poszukują za morderstwo, ale od tego się nie zaczęło. Do późnej nocy szukałem informacji na komendzie, przeglądałem wypisywane listy gończe - ziewnął. - Dlatego zaspałem. Ale mniejsza z tym. No i wygląda na to, że początkowo byliście poszukiwani za wandalizm, kradzież, rozbój, obrazę moralności publicznej, bluźnierstwo, wichrzycielstwo, podżeganie do niewiadomo czego i dopuszczanie się nieobyczajnych czynów z susłem. - Zmarszczył brwi. - Serio? Z susłem? Jednym, czy każdy miał swojego? Tak, nieważne, mniejsza z tym. Dopiero wczoraj popołudniu usunęli te wszystkie zarzuty i zaczęli rozwieszać listy gończe z zarzutem "morderstwa".
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem, to nieco za wysokie progi na moje nogi - powiedział. - Ale Biała Opiekunka Calisha kazała wami się zaopiekować, więc musicie być w porządku. Dlatego też ona poprosiła Yvette o zajęcie się wami. Yvette jest... wyjątkowa. Nie tylko świetnie leczy, ale jest też bardzo... dyskretna. Wiem też, że Biała Opiekunką często zleca jej... zadania, mające na celu zapewnić świątyni, dzielnicy i miastu bezpieczeństwo.
Gdy Allyn mówił Yvette, rumienił się i plątał mu się język. Gdy mówił o Calishy, na jego twarzy widać było, a w głosie słychać było nabożny wręcz podziw i uwielbienie.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas słuchał tej litanii z kamienną twarzą, mimo to dało się bez problemu wyczuć jego rosnące zdziwienie. Z susłem? Ja pierdolę. Lekko drgnęła mu brew, ale nic nie skomentował.
- Chodź, poznasz Rodiego. Musisz mu to opowiedzieć - zachęcił Allyna, by ten poszedł za nim. Był też ciekawy, jak chłopak się zachowa w obecności Yvette, ale tego już nikt nie musiał wiedzieć.

- Kim jest... Biała Opiekunka? - zapytał najemnik, w porę wycinając sformułowanie "ta cała". Zważywszy na szacunek, z jakim się o niej tu wyrażano, chyba byłoby to nie na miejscu.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Allyn ruszył za nim, ale z pewnym ociąganiem.
- Jeśli Yvette właśnie go leczy, to nie przeszkadzałbym jej - zaprotestował słabo. - Niezbyt... miło reaguje na wtargnięcia i przeszkadzanie jej pacjentom.
Mimo to przyspieszył kroku, zrównując się z Varasem... być może po to, by móc zastąpić mu drogę, gdyby ten chciał bezceremonialnie wejść do komnaty, w której została Yvette z Rodim.
- Ja prosty strażnik jestem - powiedział z lekkim uśmiechem. - Nie znam się specjalnie na stronie teologicznej, ale... z tego, co rozumiem, to Lyanne jest tą waleczną, podczas gdy Illana... Iselia jest raczej tą spokojną, od leczenia, domowego ogniska i tak dalej. Ale... ale i bogini i jej wyznawczynie wiedzą, że czasem nie ma sensu tylko leczyć, jeśli zaraz znów przyjdzie ktoś, kto porani i dlatego trzeba się też móc bronić. W każdej świątyni... przynajmniej większej jest więc Biała Opiekunka, Siostra Słońca, która jest odpowiedzialna za przewidywanie, co może zagrozić świątyni, kongregacji, ludziom i przeciwdziałanie temu. Zazwyczaj jest to to rola symboliczna... ale Calisha poważnie traktuje swoje powołanie.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Okej. Czyli Opiekunką nazywacie ostatnią osobę, która się tutaj kimkolwiek opiekuje? Ma sens - pokiwał z uznaniem głową Varas.
Choć z początku był bardzo nieufny, zaczynał czuć coraz większą sympatię do tego człowieka. Allyn był taki... autentyczny i niegroźny.

Najemnik stanął przed drzwiami do sali chorych.
- Rodi miał... chyba ważne pogaduchy - wyjaśnił, też nie będąc pewnym, czy mogą już wchodzić.
Ale wyciągnął rękę do klamki, z zamiarem wychylenia swojego łba za drzwi.

Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
Dumnie byłoby napisać, że Rodi dobrowolnie poddał się leczeniu, jednak nie byłoby to do końca trafne określenie. Gdyby nie smutna, poważna natura rozmowy, którą odbył z Yvette, z pewnością dziewczyna miałaby teraz do czynienia z oślim uporem u farmera. Nawet teraz, chociaż z nią oczywiście współpracował, robił to niechętnie - może i czułby się nawet zniedołężniały, gdyby nie to, że głowę miał pełną myśli, mniej lub bardziej smutnych. Ostrożny dotyk kapłanki pomagał, podobnie jak pomagała mu teraz cisza i delikatny ucisk bandaży.
- Yvette? Dziękuję. - Odpowiedział kobiecie. - Ino gupio mi, że tyle się przy mnie nalatać musita, ty i inne wielebne.
Odwrócił na moment wzrok, jednak po chwili ożywił się nagle.
- A co z Varasem, jeśli możem spytać?
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Robiła co do niej należało. Opatrywała ciało, a jeśli była potrzeba to i duszę. Chociaż w tym drugim przypadku nie była aż taką specjalistką. Na szczęście jednak kiedy skończyła Rodi był w stanie zdecydowanie stabilnym. A skoro dawał radę samodzielnie siedzieć, to znak, że nie było z nim tak tragicznie.
Słysząc podziękowanie mężczyzny uśmiechnęła się łagodnie.
- Nie musisz dziękować, od tego w końcu tutaj jesteśmy. Ale cieszę się, że byłam w stanie pomóc. Twój przyjaciel wyglądał naprawdę na zmartwionego i gdyby coś Ci się stało pewnie szybko by się nie pozbierał.
Skoro leczenie zostało na razie zakończone zajęła się sprzątaniem narzędzi i innych przyrządów medycznych. Zaraz jednak roześmiała się... nieco ironicznie?
- Varas, tak? Obstawiam, że podczas kąpieli zawiesił oko na każdej kapłance, która tam dzisiaj asystuje. - Zaraz jednak spoważniała. - Jemu praktycznie nic nie było. Tylko duma mu ucierpiała. Kilka siniaków, zadrapań, złamany nos nastawiłam mu praktycznie od ręki. Ty byłeś w o wiele gorszym stanie. Dlatego teraz skup się na odzyskaniu sił.
Ale faktycznie, najemnik coś długo nie wracał. Zmarszczyła brwi zmartwiona tym faktem. Czy powinna go poszukać? Wątpiła, żeby coś mu się stało, ale niech ją Illana broni jeżeli naprzykrzał się komuś. Nie ważne czy to kapłanka czy inny pacjent. Powinna go przywiązać do łóżka, w odbyt wsadzić gruszkę z lewatywą i pompować aż by mu brzuch nie pękł!
A propo spóźniających się mężczyzn Allyn też już powinien tutaj być. Chyba musiała przygotować tym razem więcej specyfiku na przeczyszczenie. Oboje sobie u niej poważnie nagrabili.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Nie czekali długo, kiedy drzwi uchyliły się i ujrzeli w nich mordkę Varasa. Rozejrzała się, złowiła spojrzenie Rodiego, a potem Yvette. Odwróciła się potem do kogoś i kiwnęła, dając znak, że mogą wchodzić.

A potem drzwi się otworzyły i stanęli w nich w całej okazałości - niedosuszony po kąpieli najemnik oraz świeżo wyciągnięty z łóżka, zaspany strażnik.

- No, to co tam? Możemy? - zapytał, podchodząc do łóżka swego rannego towarzysza. - Jak się czujesz, Rodi? Ten gentleman tutaj chciałby Cię poznać - wskazał na Allyna. - I opowiedzieć dowcip o susłach.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Nim mężczyźni zdążyli zamknąć za sobą drzwi młoda kapłanka już była przy nich.
- Gdzie żeście byli?! Już miałam iść Was szukać! Ty mam nadzieję nie przeszkadzałeś dziewczynom w łaźni? Kto tam miał dziś dyżur... Brunhilda i... nie pamiętam. Ale jak się dowiem, że im głowę zawracałeś dłużej niż potrzeba to zobaczysz!
Dźgnęła Varasa palcem w klatkę piersiową z wyraźnie bojową miną. Ni cholera nie przypominała teraz cichej i delikatnej kapłanki. Bardziej kulkę wściekłego futra z wysuniętymi pazurami, jakimi czasami bywały koty. Patrzyła na niego wyzywająco unosząc głowę do góry, bo jednak jakby nie patrzeć z racji ich rozmiarów najemnik sporo ją przerastał.
W tej sytuacji wyglądała cholernie pociesznie.
Potem zaś przeniosła spojrzenie na młodego strażnika, a w jej oczach błysnęła ostrzegawcza iskra.
- Allyn... Może faktycznie straciłam poczucie czasu przez tę nocną operację, ale przypomnij mi proszę... o której miałeś tutaj być?
Złapała się pod boczki i nerwowo tupnęła stopą.
-...jakie znowu susły?

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość