Rozdział II: Trójkąciki i inne wielokąty

Chłop i najmita. Dwóch osiłków, których połączył tajemniczy almanach. Oraz fakt, że są ścigani.
ODPOWIEDZ
Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Uśmiechnęła się z przekąsem na jego słowa. Pramatka, dobre.
- Już mnie wynosisz na boski piedestał? Oh Varasie, nie trzeba.
Kontynuowała ubieranie się zakładając bluzkę i spodnie.
- Nie dziw mi się, jestem kim jestem. Bycie kapłanką przez tyle lat potrafi zmienić nawet największą łobuziarę. Poza tym nic nie poradzę, lubię cię. I nie chce, żeby coś ci się stało.
Mówiąc to zachowywała się jak gdyby nigdy nic, wiążąc buty. Tylko ukradkiem spojrzała na niego. Teraz ona była ciekawa jak najemnik zareaguje. Splotła też włosy w wygodnego warkocza.
- No, gotowe. Chyba żadnej nie widać... I jak? - Okręciła się dookoła własnej osi prezentując efekt końcowy.
Cholera. Ładna była.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- No no, nie rozklej się. - Stał, podpierając się jedną ręką progu. Czy patrzenie, jak ktoś się ubiera, to też perwersja?
- Wyglądasz... jak Pramatka po przejściach - skomentował, kiedy skończyła. No bo przecież nie mógł przyznać, że wyglądała cholernie ładnie. Otoczona ciężkimi promieniami światła wpadającego do środka przez jedno małe okienko wyglądała naprawdę mistycznie.

- No, to czas oświecić tym boskim blaskiem naszych nowych kolegów - dodał, odwracając się i chwytając za klamkę. Zatrzymał się jednak przed ich otworzeniem.
- Czy jest jeszcze coś, co chcemy ustalić, zanim tam wrócimy? - zapytał cicho, poważniejąc.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Uśmiechnęła się do niego z uśmiechem diablicy.
- Moj drogi... Jeśli chciałbyś zobaczyć moje łzy to musiałbyś się bardziej postarać. Nie sądziłam swoją drogą, że masz taki fetysz. Ciekawe upodobania.
Podeszła do niego wyraźnie rozbawiona. Dopiero kiedy ten zatrzymał się przy drzwiach i ona spoważniała patrząc na klamkę.
- Nie ufam im. Może i mamy zbieżne cele, ale czuję się, jakbyśmy zaraz mieli stać się częścią wojny gangów. I ten Vasco... Ledwo położył mi rękę na ramieniu, a ja o mało nie zgięłam się w pół. Tak samo jego ludzie. Ja rozumiem szacunek do dowódcy oddziału, ale oni się go momentami bali. A przynajmniej takie wrażenie odniosłam. Jeśli będziemy musieli z nim walczyć... To byłoby ciężkie starcie.
Naprawdę miała nadzieję, że by do tego nie doszło.
- Chodźmy. Inaczej są w stanie zacząć mówić, że za wynajmowanie pokoju na godziny pobierają opłaty.
Szturchnęła go lekko biodrem na zachętę, by otworzył drzwi.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- I tak chciałem mieć na niego oko - mruknął cicho, lekko zawiedziony, że nie powiedziała mu nic konkretnego. - Gramy, w co musimy - skonstatował i otworzył drzwi, nie zapominając jednak puścić jej przodem.
Wrócili na forum.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Podczas, gdy Yvette i Varas byli w celi, Tanis przez chwilę wyglądał jakby miał zamiar zerknąć przez wizjer, ale ostatecznie, rzuciwszy przestraszone spojrzenie na Vasco, pobiegł na górę z rozkazami od Eldotha co do zgromadzenia sprzętu.
Gdy zaś Yvette już kończyła ubieranie się, rozległo się ustalone pukanie, otwarto drzwi i schodami zbiegła na dół Thyrlaug.
- Jeszcze was złapałam - wydyszała. - Dobrze. Biegłam. Komplikacja.
Odetchnęła głębiej, podczas gdy Yvette i Varas wrócili do reszty i zaczęła mówić:
- Więc dwie wieści: dobra i zła.
- Zła: Szare Sieci zabiły Kelissę? - zapytał Eldoth.
- Nie, żyje - odpowiedziała Thyrlaug. - No to dwie dobre wieści. Druga dobra: przekonałam Kelissę, by wycofała oskarżenia wobec was i powiedziała straży, że tylko jacyś pijacy się do niej włamali. Nie poprawia to twojej sytuacji - spojrzała na Varasa - ale twoja koleżanka, już nie powinna być poszukiwana. Teraz zła wieść... wy naprawdę uwierzyliście Kelissie, gdy powiedziała, że rzeźba jest w karczmie? Chciała się was pozbyć jak najszybciej.
Pokręciła głową nad łatwowiernością Varasa i Yvette.
- No to gdzie jest? - warknął Eldoth.
- Niedaleko karczmy. Też Złota Ulica - odpowiedziała Thyrlaug. - Ale tu zaczyna się problem. Kupiła ją Czterooka Lin.
Czterooka Lin... imię to nie mówiło nic Varasowi, ale zarówno Vasco jak i Yvette je słyszeli. Nie wiedzieli za wiele, nikt nie wiedział o niej dużo. Vasco, jak większość członków nimnarejskiego półświatka zastanawiał się raz czy dwa, czy warto się włamać do jej zamienionego w twierdzę domu. Yvette słyszała, że kapłanki Iselii rozmawiały kiedyś, czy nie warto by zacząć z nią współpracy... nie pamiętała jednak w jakim zakresie miała być ta współpraca i chyba stwierdziły, że z Lin jest więcej problemów niż pożytku.
- Wiecie kto to jest, prawda? - powiedział Eldoth, wyraźnie zaskoczony i zmartwiony. - To trochę ironiczne, że ta księga wylądowała u niej, bo Czterooka Lin zajmuje się właśnie księgami. Współpracuje z Radą Magów, Pajęczycą, Złotą Siecią, Vincentem Flatterem, Lefaldem Hamsielem, nie wiem czy też nie z Hortem i Metenem. Pewnie mogłaby doprowadzić do upadku połowę organizacji w mieście, gdyby podzieliła się brudami, które ma, ale jest równie nieprzekupna i dyskretna co droga. Nie wychodzi z domu, wszystkie sprawy załatwia przez jednego starego strażnika, Talmesa Vana, ale jej dom ochraniają Straż Miejska, Złota Gwardia i Portowi Strażnicy... wszystkie te grupy patrzą sobie na ręce, by mieć pewność, że nikt nie spróbuje jej porwać i przesłuchać.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- A to kurrwa - Varas spiął się cały w gniewie, ale przynajmniej powstrzymał się od splunięcia.
Nie lubił, jak ktoś sobie tak z nim pogrywa. I jeszcze bierze za to złotego nimnara od Yvette.
Oj, nie lubił. Ale Kelissą trzeba będzie się zająć później. Teraz na tapet wjechała ta Lin.

Wykrzywił brwi, słuchając, co to za jedna. Sprawa wyglądała na ewidentnie skomplikowaną.
- No to bez fortelu się nie obejdzie - skonstatował prosto. - Proponuję, aby nasz złotousty przyjaciel - w stronę Vasco nie mogło zabraknąć sarkazmu - i Yvette podszyli się pod jakichś arystokratów.

Spojrzał po ich twarzach. Był lekko zniechęcony, ale i niepocieszony.
- Ja, jako pierwsza twarz nimnarejskiego kryminału, mogę się tam nawet nie pokazywać...

Awatar użytkownika
Szary Pies
Posty: 103
Rejestracja: 2022-09-13
Karta postaci:
Szary Pies
- Serce roście patrząc na te czasy! - rzekł radośnie Vasco. - Jak i na błyskotliwość oraz wysokie kompetencje dzisiejszej młodzieży. - dodał w stronę, będących, na oko, co najmniej w jego wieku, Thyrlaug i Varasa.

- Widzę, że nasz niestrudzony orzeł Andurii za swym dostojnym obliczem kryje umysł ostrzejszy niż najznamienitsze miecze z Yu'rrikgardu. - powiedział po chwili, uśmiechając się promiennie. - Znajduję twój pomysł wyśmienitym, drogi Varmadijrze! Proponuję bez zwłoki wcielić go w życie.

- Wątróba, synu marnotrawny! - zagrzmiał, budząc przysypiającego dotąd starca. - Pójdziesz do "Jaśniejszej Strony Słońca" na Złotej Ulicy. Skołujesz czcigodnej Yvette i mnie najgustowniejsze szaty, jakie tam znajdziesz. Tu masz fundusze. - wyjął z kieszeni kilka złotych nimnarów i rzucił w wyciągnięte dłonie starca.

- Decha, mój sokole! - zwrócił się po chwili do goblina. - Ty z kolei przyodziejesz swój najlepszy płaszcz i udasz się do Czterookiej Lin, anonsując na wieczór wizytę wicehrabiego Diego de Xardasa wraz z małżonką. Pół godziny wam wystarczy, moje asy?

- Oczywiście, Vasco. - rzekł basem Decha, zaś Wątróba gorliwie pokiwał głową.

Gdy mężczyźni zerwali się, spełnić polecenie de Martina, ten wstrzymał ich gestem i powiedział:

- Momencik, moje gończe charty. - następnie, z szarmanckim uśmiechem, zwrócił się do Yvette, Eldotha oraz Varasa:

- Moi niezrównani przyjaciele! Czy znajdujecie ten plan akceptowalnym? Czy może macie jakieś uwagi, zastrzeżenia, komentarze, propozycje?

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Wychodząc z "pokoju" spojrzała jeszcze przelotnie na Varasa. Naprawdę... próbowała go rozgryźć już od jakiegoś czasu, a jednak dalej nie była pewna co też ten myśli. Niezmiennym pozostawał fakt, że raz chciała osobiście mu skręcić kark, a w drugiej zaciągnąć w bardziej ustronne miejsce. Frustrowało ją to, co czasami znajdowało też odbicie na twarzy dziewczyny.
A niech się kiedyś nadzieje zadem na wystającą drzazgę czy gwoździa. Dobrze by mu tak było.
Zaraz jednak całkiem odgoniła od siebie wszelkie zbędne myśli widząc zaaferowaną Thyrlaug. Kobieta wykonała kawał dobrej roboty, jednak z drugiej strony kapłanka zmartwiła się jakimi sposobami tego dokonała. Zaklęła cicho pod nosem słysząc, że zostali oszukani. No tak... nie powinno jej to dziwić. A jednak przez to kim była chciała wierzyć, że w ludziach tkwiło jakieś dobro. Niestety powinna się dawno nauczyć, że często pozostawałoby to jednak czczym marzeniem.
- Jeżeli to Lin ma księgę... nie jestem pewna, czy dziękować Illanie za to zrządzenie losu, czy ubolewać na tym faktem. Jeśli się okaże, że wpadliśmy z deszczu pod rynnę równie dobrze możemy jej już nie odzyskać. A gdyby się wydało co kombinujemy... Naprawdę sądzicie, że ona łyknie uwierzy w kłamstwo? Zna większość ważnych osobistości w mieście. Kim niby jest rzekomy Diego de Xardas? Pomijam fakt, że większość z arystokratów straciła swoje bogactwa oraz statusy, więc jeśli nagle nie okażesz się, Vasco, naprawdę uzdolnionym artystycznie jegomościem, który dorobił się jakoś na współpracy z przedsiębiorcami na Złotej Ulicy wątpię, żeby ten szwindel przeszedł. - Odgarnęła z roztargnieniem włosy za ucho. Była zmartwiona, co każdy mógł łatwo zobaczyć. - Sądzę, że o wiele prostsze byłoby powiedzenie prawdy. Wyjaśnienie jej sprawy z księgą. Oczywiście bez wzmianki o zamkniętej w niej niespodziance.
Chwilę biła się z myślami.
- Ale jeśli uważacie, że ten plan ma szanse powodzenia chyba mogę dać temu kredyt zaufania... W końcu właśnie to mamy między sobą zbudować. Zaufanie.
Spojrzała na Vasco przeciągle. Nie podobało jej się również to, że gdy z nim pójdzie, jak dobrze zrozumiała sam na sam, to będzie mogła liczyć tylko na siebie. Bo jej rycerz w pirackich portkach nie będzie mógł być w pobliżu.

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas stał i przyglądał się tej rozmowie z marsową miną, z pochylonymi brwiami i ustami powątpiewająco zaciśniętymi w wąski pasek. Można było dużo powiedzieć o jego obliczu, ale na pewno nie to, że było dostojne. Całe szczęście Yvette wczoraj nastawiła jego rozbity nos, więc przynajmniej nie wyglądał już kompletnie jak uliczny zabijaka.
- Idźcie, tylko... - mruknął, patrząc na Vasco przeciągle. - Nie spierdol tego.
A zaraz potem spojrzał na Yvette i odwrócił wzrok. Czy chodziło mu tylko o powodzenie misji? A może o coś jeszcze?

- Ustalmy plan towarzyszący - zwrócił się do Eldotha, chcąc najwyraźniej skupić myśli na czymś bardziej profesjonalnym. - Co my będziemy robić w tym czasie? Jak zareagujemy, jeśli misja się uda? A jak, jeśli nastąpią... komplikacje?

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Eldoth zmierzył Varasa pełnym pobłażania spojrzeniem.
- Plan towarzyszący, hoho? - zapytał. - Dobrze, ustalmy "plan towarzyszący". I co pan proponuje, panie z Iluśtam Mieczy? Jakich komplikacji możemy się spodziewać, w pana doświadczeniu? Przecież szturmem tego miejsca nie weźmiemy, a jeśli nawet nam by się udało, to nie będzie kamienia odpowiednio dużego, byśmy mogli się skryć.
- Ma rację - powiedziała Thyrlaug. - Lepiej być gotowym.
Eldoth westchnął.
- No dobra - powiedział. - Teraz pytam poważnie. Jakich komplikacji się można spodziewać? Że ta Lin nie wpuści naszych drogich Yvette i Vasco? Dziewczyna ma rację, że Lin może nie dać się nabrać. Szturm i tak odradzam. Wtedy co nam pozostanie? Włamanie się tam po kryjomu? Nasz drogi Vasco w tym też jest ekspertem, a mam wrażenie, że i pani - skłonił się w stronę Yvette - mogłaby nas wiele nauczyć?
Czy słyszał jej zapewnienia, że poradzi sobie z większością zamków?
- Ale włamanie to chyba najbezpieczniej wieczorem przeprowadzać, a czy możemy tyle czekać? - tu Eldoth spoważniał i zamyślił się. - Jeśli zaś plan się uda... Ustaliliśmy, że dostarczamy księgę do świątyni, tak? Biegniecie z nią jak najszybciej i liczycie, że nie wpakujecie się na Szare Sieci? Czy chcecie wrócić tu, by z większą eskortą dostać się do świątyni? A może mamy gdzieś czekać pod domem Lin?
Tymczasem ludzie Vasco rozeszli się by wypełnić jego polecenia, a on odezwał się głośnym, dźwięcznym głosem.
- Ach, zaufanie to wspaniała rzecz, cudowny dar i bogom należy dziękować, że wszyscy tu jesteśmy przyjaciółmi i tym darem się dzielimy. Nieprawdaż, wspaniała Yvette? Droga Thyrlaug? Orle Andurii? - Skinął głową jakby odpowiadając samemu sobie. - Powiadają, że prawda nas wyzwoli i rzeczywiście, jeśli tak uważasz, możemy drogiej Lin powiedzieć prawdę, okrojoną o pewne niepokojące elementy by jej nie martwić, o księdze którą posiada. Jednak by to uczynić, musimy najpierw przed nią stanąć, a do tego ma służyć nasza maskarada. Gdyby zaś jednak przejrzała nasz plan? Wtedy będziemy improwizować, chyba że, droga Yvette, masz już w swej główce, równie ślicznej jak mądrej, jakiś plan B?
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas zagotował się wewnętrznie, słysząc lekceważenie Eldotha. Jakim cudem taki ćwok został przywódcą szajki?! Pewnie oni wszyscy są siebie warci... Dzielnie jednak przygryzł język i wszystkie przekleństwa, jakie się nań cisnęły.

- Obstawmy dom i czuwajmy - warknął. - Tu chodzi głównie o to, żeby Szare Sieci nie przechwyciły księgi przed nami. Ani nie wyrwały jej z naszych rąk. Ustalmy miejsce w pobliżu, do którego Yvette i Vasco pójdą od razu po akcji. Z księgą lub bez. I wtedy ustalimy dalsze kroki lub odprowadzimy księgę do świątyni.
Zawahał się na chwilę. A gdyby... Nie, to nie ma sensu.
- Jeśli oni namierzają ją magicznie, to nie pomoże żadna zmyłka - dodał. - Musimy ją po prostu chronić aż do murów świątyni.

- I ruszmy już te zady, do starej kurwy... - Elokwencja Vasco wyraźnie go irytowała.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Kapłanka dość zaskoczona spojrzała na Varasa, jednak szybko przeniosła wzrok na Eldotha przysłuchując się dalszej rozmowie. A jednak nie mogła się pozbyć wrażenia, że zaczynało być coś na rzeczy. Czy to możliwe, by ten gruboskórny wojak pod stertą swych przerośniętych mięśni oraz własnego ego martwił się o nią? Kąciki ust dziewczyny ledwo zauważalnie uniosły się na samą myśl. Urocze.
Mimo wszystko pewne nieznane do tej pory ciepło rozlało się po jej sercu.
Szybko zaraz jednak odgoniła od siebie wszystko, co mogłoby odwrócić jej uwagę od najważniejszej sprawy. Misja powierzona jej przez Siostrę Słońca nie powinna się tak ciągnąć. Prawdą było, że powinni się śpieszyć. Nie podobała jej się obecna sytuacja oraz konieczność współpracy z innym gangiem, ale przecież już nie pierwszy raz musiała liczyć sama na siebie. Teraz po prostu zaistniała też możliwość otrzymania noża w plecy przez potencjalnego wspólnika. Normalka.
Na pytanie, czy ma jakiś plan B na moment się zamyśliła łapiąc za podbródek. Tak... Anduriańczyk mądrze chciał zapewnić im bezpieczną drogę do odwrotu. Ona powinna się skupić na zdobyciu księgi.
- Tak sobie myślę, że jeśli Lin nie będzie chciała oddać nam almanachu, równie dobrze możemy go "pożyczyć". A by nie zaalarmować jej od razu może podmienimy go na jakiś podobny? Macie tutaj biblioteczkę? - zapytała Vasco. - Gdybyśmy wybrali możliwie najbardziej podobną wielkością mogłabym nieco podrasować okładkę. Nie musi być idealnie, byle zdobyć wystarczająco dużo czasu na opuszczenie jej domu. Wtedy dołączając do reszty naszych towarzyszy będziemy bezpieczniejsi.
Ukraść coś nie było problemem. Szczególnie, jeśli Kojot odwróciłby uwagę towarzyszących im wtedy osób. Jeśli zostawią im na widoku zastępczą księgę to również mogło pomóc.
- Ile mamy czasu nim Decha wróci z ubraniami? Varas ma rację, straciliśmy już dość czasu.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
- Ah, zaiste, orle Andurii, słusznie zwracasz uwagę na fakt, że czas nie działa na naszą korzyść - powiedział Vasco, po czym spojrzał na Yvette. - Niestety! Decha jest człowiekiem, czy też goblinem, o wielu talentach, ale niestety nie zgłębił jeszcze sztuki teleportacji i chronomancji. Do sklepu i z powrotem to minut kilkanaście minie. Jednakże w miłym towarzystwie czas szybko upływa, nieprawdaż?
Tymczasem pytanie Yvette nieco skonfundowało Eldotha.
- Książkę na zamianę? - podrapał się po głowie. - Tu mamy tylko tymczasową kryjówkę. Nikt nie przynosił ze sobą książek. Można by popytać u mieszkańców tej kamienicy...
- Zaraz - wtrącił Vasco. - Czyż nasz drogi Tanis, ów człek obyty i kulturalny, nie nosi ze sobą jakiejś książki?
- Racja! - uśmiechnął się Eldoth, po czym zawołał głośno w górę schodów: - Tanis! TANIS!
Chwilę później zdyszany chłopak był już z nimi na dole, rzucając, jak zwykle, spłoszone spojrzenie w stronę uśmiechniętego Vasco.
- Wyskakuj z książki - szef Kojotów rzucił do chłopaka.
- Książki..? - wydukał młody.
- Tak, tej w której co chwila coś skrobiesz.
- Ale...
- Mój drogi! - Vasco podszedł do Tanisa i położył mu rękę do ramienia. Chłopak drgnął, przestraszony. - Tu potrzeba śmiałych działań! Szybkich decyzji! Proszę, podziel się tym dziełem literatury, które nosisz ze sobą. Stratę ci oczywiście wynagrodzimy.
Blady ze strachu chłopak wyciągnął z sakwy małą książkę i podał Vasco, który podał ją Eldothowi.
- T-t-tylko proszę, nie czytajcie! - zawołał Tanis, gdy Vasco go puścił.
To był błąd, bo Eldoth, który już podawał książkę Yvette, zabrał rękę, otworzył ją i zaczął czytać na wyrywki:
- "Dzisiaj znów na mnie spojrzała, tymi oczami błękitnymi jak niebo po burzy. I chociaż jej usta mówiły, że mam się zabierać i wynosić, jej ciało wołało..." - Eldoth przerzucił parę stron. - "Mógłbym godzinami wpatrywać się w te nogi, ten perfekcyjnie uformowany tyłeczek, który sam Thyr chyba zaprojektował...", "Och, Thyrlaug, za jedną chwilę rozkoszy w twych ramionach...".
Podczas gdy Eldoth zamknął książkę i, rechocząc, podał ją Yvette, twarz Tanisa z bladości przeszła w intensywny rumieniec. Unikał spojrzenia norgini, jednak wydawało się, że przeczytane rewelacje w ogóle nie obeszły Thyrlaug, której wyraz twarzy nie zmienił się ani na jotę.
- I jak? Może być to dzieło literatury? - zapytał Eldoth, ocierając łzy śmiecha z jedynego oka.
Varas słabo pamiętał, jak wyglądała księga, której szukali. ale wysilił pamięć... Pamiętnik Tanisa miał prostą okładkę, bez żadnych znaków, z taniej skóry, brązową, nie czarną. Formatu był nieco mniejszego niż poszukiwany wolumin, chociaż na grubość były podobne.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Na twarzy najemnika pojawił się lekko kpiący, a lekko rozbawiony uśmieszek, kiedy Eldoth czytał pamiętnik. Varas spoglądał na muzę młodego, ciekawy, jak ta zareaguje, lecz jej żelazna obojętność sprawiła, że i on spoważniał.
- Tamta była czarna - rzekł. - I trochę większa. - I miała jakieś znaki, a na środku coś jakby twarz.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Gdy uniosła brew do góry jej wzrok zdawał się mówić "serio?". Powstrzymała się, by nie pokręcić głową z zażenowaniem. Niby dorośli mężczyźni, a zachowywali się jak niedojrzałe podrostki. Żal jej było Tanisa do tego stopnia, że zaczęła się zastanawiać jak skończył jako chłopiec na posyłki Żółtych Kojotów.
Przyjęła od Eldotha pamiętnik chłopaka.
- Wybacz Tanisie. Jeśli nie będzie to faktycznie konieczne postaram się oddać Ci ją przy najbliższej okazji prosto do rąk własnych. - Tu rzuciła karcące spojrzenie na Jednookiego i Vasco. Jak oni sobie radzili bez twardej kobiecej ręki nad sobą? Bo z szybkiej obserwacji wnioskowała, że Thyrlaug raczej nie trzepnie ich przez łeb, gdy była potrzeba.
Wysłuchała uwag Varasa, po czym pokiwała głową.
- No cóż. Na różnicę w wielkości nic nie zdziałamy, ale zmienić jej kolor to nie problem.
Ściągnęła z przymocowanego do ściany świecznika jedną ze świec, po czym zaczęła osmalać książkę równomiernie. Uważała też oczywiście, żeby w tym czasie jej zbytnio nie uszkodzić. Dzięki temu, że skórzana oprawa i tak była ciemnobrązowa przerobienie jej na czerń nie powinno być wielce problematyczne. A przynajmniej spożytkuje czas, gdy czekali na stroje potrzebne do odegrania przedstawienia.
- No dobrze. To skoro i tak musimy tu siedzieć i czekać, jak długo już jesteśmy ze sobą, drogi mężu? Skąd wiemy o księdze i jakim to cudem wytrzymałam z Tobą w związku małżeńskim? - Uśmiechnęła się przekornie do Vasco. - Mam też nadzieję, że nie muszę Cię nawet informować, że jeśli w swym romantycznym uniesieniu położysz mi rękę poniżej niżej ramion i nie będzie to talia, stracisz ją w pierwszej chwili, jak tylko wyjdziemy od Lin?
Żałowała, że nie mogła pójść z Varasem. Jemu przynajmniej ufała. Zaraz też spojrzała na Anduriańczyka kontynuując osmalanie okładki pamiętnika.
- Sadzisz, że jesteś w stanie narysować albo dokładniej opisać ten wzór na księdze? Mogę spróbować go odwzorować. Chociaż nie wiem, czy jest sens... - Po prostu próbowała czego mogła. Ale to już o niej wiedział, że robiła co tylko była w stanie.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Z ust Tanisa wyrwał się krótki okrzyk. Chłopak zaraz zamilkł i z jego twarzy nie dało się wyczytać, czy boi się, że Yvette spali jego pamiętnik czy też wręcz przeciwnie, ma nadzieję, że ogień pochłonie jego zapiski, nim więcej z nich ujrzy światło dzienne.
Vasco zaś spojrzał na kapłankę z namysłem.
- Jesteś, pani, młoda i śliczna niczym wiosenny kwiat, więc nasz związek nie mógł trwać długo - powiedział. - Wciąż jest w nim świeżość i drżenie serce, ilekroć patrzę na ciebie. Dwa lata? Trzy? - Zaraz też się lekko skłonił. - I proszę się nie obawiać! Chociaż jestem pewien, że niczym nowożeńcy, nie możemy oderwać od siebie rąk i we dwoje przeżywamy wspaniałe chwile, to oddajemy się im wyłącznie w łożnicy, a przy innych ludziach pani jest damą, a ja dżentelmenem. Moje ręce będą tam, gdzie ich miejsce, droga żono.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas spojrzał najpierw na nią, potem na książkę, a potem znowu na nią, średnio rozumiejącym wzrokiem.
- Jakieś znaczki, no - rzucił lekko zniecierpliwiony, kręcąc w powietrzu dłonią. - Takie te, runy, czy coś. Ty jesteś tu kapłanką.

Kiedy już myślała, że nici z wywiadu, chwycił niespodziewanie pamiętnik Tanisa i przejechał palcem wzdłuż krawędzi.
- Tu były znaczki, dookoła. A na środku kółko i jakby twarz. Taka dziwna, o.
I zrobił minę srającego wielbłąda na pustyni, rozdziawiając przy okazji usta.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Słuchając wskazówek Varasa starała się jak najlepiej odwzorować znaki na księdze używając do tego kawałka białej kredy czy innego odprysku że ściany. Wiadomo, kobiety były pomysłowe i mazidło zrobiłyby niemal ze wszystkiego.
Z jakiegoś powodu kobieta przez cały ten proces uśmiechała się szeroko. Zdawać by się mogło, że walczyła z sobą, by się nie roześmiać w głos. Na najemnika zerkała tylko ukradkiem umyślnie odwracając wzrok, gdy ten robił swoje wielbłądzie miny.
- No dobra. Lepiej nie będzie, musi nam to wystarczyć. Chociaż jeśli los i wola bogów będzie nam sprzyjać, to w ogóle jej nie użyjemy.
Schowała księgę, po czym spojrzała na Vasco łapiąc się pod boczkami.
- Może i zwiesz swoich kolegów orłami, ale pozwolę sobie zauważyć, że kwadrans już minął. Tracimy o wiele za dużo czasu.
Przelotem pomyślała, że dobrze by było poinformować o całej koperacji z Kojotami Calishę oraz Allyna, ale nie miała jak. Wolała nie ryzykować wizyty na komisariacie, nawet jeśli był praktycznie za ścianą. Swoją drogą ciekawa kryjówkę sobie wybrali. Najciemniej pod latarnią, tak?

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Wątróba wrócił pierwszy. Yvette musiała przyznać, że starzec nie dość, że miał gust, to jeszcze znał się na wykwintnych ubraniach - zarówno męskich jak i damskich, Wszystko było ładne, szykowne, wygodne i w dobrym stylu. I chociaż by się upewnić, Yvette musiałaby założyć przyniesioną suknię, to na pierwszy rzut oka Wątróba doskonale ocenił jej rozmiar. Człowiek wielu talentów.
Veni, rescripsi, discessi

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Po powrocie Dechy przyjęła suknie i mimo wszystko oczy jej się zabłyszczały od pohamowqnego podekscytowania. Mogła pierwotnie być bezdomną złodziejką z nimnarejskich ulic, a potem kapłanką, jednak szczerze? Jaka kobieta nie chciała chociaż raz założyć pięknej drogiej sukni i poczuć się księżniczka? Nawet na jeden wieczór, lub jak w jej przypadku na godzinę?
- No cóż... Chyba nie mam wyjścia. Zaraz wracam. I nawet nie ważcie się podglądać, bo własnymi rękami wam oczy wydłubię.
Przestała już udawać grzeczną i ułożoną wyznawczynię Illany, przynajmniej póki byli jeszcze w kryjówce. Zniknęła na moment w "celi", a gdy po chwili do nich wróciła... Cóż. Była całkowicie inna kobietą. Jej uroda teraz pięknie podkreślona przez delikatny lejący się materiał przyciągnie wzrok każdego, kogo po drodze miną. Gorset uniósł biust kobiety do góry, jednocześnie uwydatniając talię jak u osy. Włosy też ułożyła i chociaż dalej opadały jej z tyłu kaskadą na ramiona, tak ozdobny kok zrobiony z części pasm nadał jej więcej wytworności.
- No... Idziemy?

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Najemnik przykucnął znudzony, czekając, aż Yvette się przebierze. Zerkał na twarze Kojotów, zastanawiając się, kim są, i jak im pójdzie ta misja. Czy gdyby chciał, mógłby im zaufać?

Wiedział jednak, że komu jak komu, ale Eldothowi już nie zaufa. Nie lubił kooperacji innej niż z przyjaciółmi lub członkami swego Miecza, co do których miał pewność, że będą walczyć ramię w ramię i chronić życie swych kompanów nawet ryzykując własnym. Tutaj tej pewności nie miał, co sprawiało, że czuł dużo napięcia w związku z tą próbą. Pozostawało mieć nadzieję, że do żadnej konfrontacji z Szarymi nie dojdzie, a księga wkrótce bezpiecznie zjawi się w wrót Świątyni.

Czekając, Varas nie wyglądał za specjalnie na chętnego do rozmowy, więc spędzili tę chwilę w milczeniu.

Kiedy Yvette wyszła, podniósł się i wyprostował. Wydawał się średnio zainteresowany jej przemianą, a na jego twarzy dalej malowała się obojętność, choć jego wzrok mimowolnie co rusz kierował się na różne detale nowego wizerunku Yvette.
- No. Idźmy - zgodził się, niecierpliwym ruchem ręki ponaglając ekipę ku wyjściu.

- Elegancko - dodał w końcu, kiedy już myślała, że nie dostanie żadnego komentarza.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Tej nocy jednak bogowie najwyraźniej doskonale się bawili rzucają kłody pod nogi Varasa, Yvette i Kojotów. Ledwie potężny najemnik skierował się schodami do góry, licząc, że za jego przykładem pójdą inni, a zderzył się ze zbiegającym w dół Dechą. Tylko niewielkiej wadze goblina należało przypisać to, że nie zbił Varasa z nóg i nie spadli razem, obijając się boleśnie po schodach.
- Decha, przyjacielu! - zawołał Vasco. - Och, jak wspaniale widzieć, jak wpadasz tu pełen entuzjazmu i energii! Oto duch, którego napędzają dobre wieści, czyż nie?
- Nie - wydyszał Decha, gramoląc się na nogi.
Varas i Yvette mieli rzadką okazję, chociażby przez sekundę, widzieć lekki wyraz zaskoczenia na twarzy Vasco.
- Nie..? - powtórzył słowa goblina. Jego ton był zarazem słodki i pełen uprzejmego zainteresowania, ale coś w nim sprawiło, że Decha się aż skulił.
- Oni... strażnicy... zapukali do drzwi... ale nikt nie otworzył... i powiedzieli, że Lin... najwyraźniej nie ma czasu - Decha zaczął wyrzucać z siebie słowa, wijąc się pod spojrzeniem przełożonego. - I że i tak nie chciałaby rozmawiać z... z... paskudnym goblinem! A potem zrobili mi to! I to!
Pokazał na podbite oko i siniaki na nogach, rękach i twarzy.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Tylko wyraźna determinacja i przejęcie goblina powstrzymały poirytowanego Varasa od odepchnięcia go z powrotem w górę schodów.
Najemnik odstąpił i z kwaśną miną obserwował dalszy bieg akcji.
Kurwa, czy te kojocie patałachy niczego nie potrafią zrobić poprawnie..?
- Ale wiedzą? - zapytał.
- Czy chociaż strażnicy wiedzą, że będzie wizyta? - sprecyzował swoje pytanie, widząc minę goblina. Był coraz bardziej wkurzony.
Gdyby teraz pojawiły się Sieci, wyżyłby się na nich z radością.

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Nie spodziewając się zatrzymania pochodu młoda kapłanka wpadła na Varasa. Szybko zaraz odzyskała pion. Bądź co bądź trzeba przyznać, że chodzenie na obcasie nie należało do najwygodniejszych. Przynajmniej ona do tego nie nawykła.
Stojąc już pewniej na nogach spojrzała na goblina czekając na jego odpowiedź. Los dziś zdecydowanie nie był po ich stronie.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Goblin skulił się pod spojrzeniem Varasa. I pod spojrzeniem Vasco. I Eldotha. I, na wszelki wypadek Yvette i Thyrlaug. Goblin ogólnie się skulił. Tak jakby to jego winą było, że strażnicy, odźwierni Lin czy kto tam jeszcze uważali się za zbyt dobrych, by rozmawiać z byle goblinem.
O tak, chętnie by im to wygarnął, jaką głupotę zrobili, wysyłając go do tego zadania! Ale... ale to znaczyłoby powiedzenie Vasco, że popełnił błąd. Na samą zaś myśl o tym, Decha czuł jak przechodzi go zimny dreszcz. Nie, lepiej się nie skarżyć, lepiej się skulić i odpowiadać na pytania i liczyć, że sobie pójdą i zostawią go samego.
- Ja im powiedziałem, że przyjdziecie! - zawołał. - Kilka razy! Głośno! Na pewno wiedzą!
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Najemnik spojrzał na goblina z góry. Jego wzrok nie należał do tych najprzyjemniejszych. Ani specjalnie przekonanych.
A potem spojrzał na Vasco.
Takich masz ludzi, kolego... chciał powiedzieć, ale milczenie było bardziej wymowne.
Na samym końcu spojrzał na Yvette.
- Miejcie plan B - mruknął do niej cicho i nie czekając na nic, znów skierował się do schodów.
Kiedy znikał na górze, jego kroki były powolne i ciężkie.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Położony nie tak daleko od Oberży Pod Złamanym Żebrem dom Czterookiej Lin nie przypominał twierdzy, którą miał niby być. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Na drugi i trzeci... zarówno doświadczenie Yvette we włamywaniu się do dobrze chronionych celów, jak i wojskowa wiedza Varasa natychmiast pozwoliły tej dwójce zauważyć, że dostanie się tam siłą nie byłoby łatwe. Dom stał w oddaleniu od pozostałych kamienic. Nie był duży. Parter, piętro - według informacji Vasco - piwnica. Mury mocne. Okna okratowane. Dzrwi okute żelaznymi sztabami.
No i strażnicy. Dwóch zarośniętych zbirów Herla. Dwoje ubranych w przeszywanice żołnierzy Lojalistów. No i dwójka odzianych w kolczugi strażników Ocalałych. Może i ludzie ci pochodzili z różnych frakcji nimnarejskich, ale najwyraźniej wykonywali tę robotę od tak dawna, że nawiązały się wśród nich przyjaźnie. Gdy jeden z brodatych zbirów z Dzielnicy Portowej klepnął strażniczkę Lojalistów w tyłek, ta tylko zaśmiała się. Pozostali rozmawiali ze sobą, niczym najlepsi kumple... jednak zawsze ktoś miał oko na główne drzwi. Co pewien czas dwóch ze strażników - zawsze z dwóch różnych ugrupowań - wstawało i ruszało na patrol, obchodząc budynek.
Na szczęście plan nie zakładał brania budowli szturmem.
Na rozkaz Vasco, jego ludzie, wzmocnieni obecnością Tanisa, otoczyli dom Lin, gotowi pospieszyć ze wsparciem, gdy będzie na to pora... i naturalnie rozglądając się dookoła w poszukiwaniu agentów Szarych Sieci. Nie dało się tak rozstawić, by każdy z nich miał kogoś ze swoich w zasięgu wzroku, ale głosu już tak, więc Varas musiał mieć nadzieję, że gdyby Sieci rozpoczęły atak, zaatakowani ludzie zdążyliby chociaż wykrzyczeć jakieś ostrzeżenie. Ale może lepiej było na to nie liczyć w ciemno i sprawdzać co pewien czas ich pozycje?
- Gotowa, żono? - Vasco zwrócił się do Yvette.
Veni, rescripsi, discessi

Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Yvette
Yvette zmierzając wraz z grupą na miejsce docelowe nabierała coraz więcej wątpliwości. Nie zwykła działać w ten sposób. Zazwyczaj nie kłamała, a tym bardziej nie musiała zakładać wysokich obcasów na akcje. Na szczęście umiała się w nich całkiem dobrze poruszać (czasem kapłanki zakładały takie zdobione obuwie do niektórych tańców ku czci bogini). W myślach powtarzała również modły o wstawiennictwo do swej patronki.
Gdy już byli wystarczająco blisko, że koniecznością stało się rozdzielenie z Varasem i zawierzenie Vasco, ta tylko spojrzała przeciągle na tego pierwszego.
- Trzymaj kciuki. Jeśli się uda odwalę całą brudną robotę.
Jej uśmiech może i był z tych prowokujących i zaczepnych, a jednak w głosie dziewczyny nie było tej standardowej pewności siebie. Szczególnie, że szła tam z niedawno poznanym bądź co bądź miejscowym zbirem.
Na pytanie Vasco skinęła głową nie komentując w żaden sposób tego, jak się do niej zwrócił. Zamiast tego chwyciła go pod rękę, jak przystało na młodą zakochaną po uszy dziewczynę. Jej lico rozpromienił delikatny uśmiech, a oczy lekko błysnęły z podekscytowania. Weszła w swoją rolę. I cholera, nieźle się prezentowała w tej sukience.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
- Niezła du... - zaczął jeden ze strażników, ale coś, może wyraz twarzy Vasco, kazało mu przestać.
- Kim jesteście, czego chcecie - całkowicie beznamiętnym i pozbawionym zainteresowania tonem odezwał się inny ze strażników.
Yvette dobrze czytała ludzi. Ten człowiek nie był nimi zainteresowany, bo już sobie postanowił, że ich nie przepuści. Musieli zmienić jego zdanie.
- Witajcie, drodzy ludzie, strażnicy porządku i prawa! Jestem wicehrabia Diego de Xardas, a to moja droga małżonka, światło mego życia, klejnot koronny mego diademu, Eustachia!
Jeden ze strażników, stary wiarus o sprytnym spojrzeniu rozciągnął usta w uśmiechu, równie szerokim co zimnym i sztucznym.
- Och, oczywiście, Diego, ziomku! - zawołał. - Prawie cię nie poznałem z taką ślicznotką u boku! Pamiętasz naszą ostatnią partyjkę w Trzy Smoki? Nadal nie oddałeś mi tych dziesięciu nimnarów, co wygrałem. Mam nadzieję, że przyszedłeś, by je oddać, prawda?
Uśmiech Vasco na chwilę zamarł, zamrożony. Yvette wiedziała, że nie miał przy sobie dziesięciu nimnarów.
***
Cisza. Spokój. Najbliżej Varasa był Decha. Goblin rozglądał się dookoła nerwowo, strzygąc uszami. Podskakiwał na każdy głośniejszy odgłos... a na Złotej Ulicy o tej porze było ich sporo.
- Decha nie jest od bitki - mruczał. - Nie z Szarymi Sieciami. Oni ponoć są szaleni! Szaleni! Decha nie jest szalony! Decha chce żyć!
Spojrzał na Varasa.
- Ty ich zaciukał, tak?
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Czujne oczy Varasa poświęciły goblinowi ledwie krótkie spojrzenie znad nisko opuszczonych brwi.
- Zaamknij pizdę, na misji jesteś - mruknął tylko cicho, trochę do niego, a trochę do siebie. I wrócił do przypatrywania się okolicy.

Świetnie. Nie ma to jak praca z profesjonalistami. Jak ten goblin nie przestanie jęczeć, to ciężko będzie coś usłyszeć, choćby się cały tłum Sieci przewalił ulicą.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość