Rozdział I: Nieprzyjemne przebudzenie

Chłop i najmita. Dwóch osiłków, których połączył tajemniczy almanach. Oraz fakt, że są ścigani.
ODPOWIEDZ
Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
//Rozmowa i interakcja w Preludium jak najbardziej niech się dalej ciągnie, jako retrospekcja.

Gdy Varmadijr i Rodi się obudzili, obu przyszła do głowy ta sama myśl: "Ile to ja wypiłem?" Obaj cechowali się dość mocnymi głowami, więc fakt, że teraz odczuwali tę nieprzyjemną ciężkość głowy i myśli, ten ciągnący ból i uczucie zmęczenia i nudności, był równie dziwny co irytujący.

- Ugh... - mruknął Varmadijr.
- Aach... - zgodził się z nim Rodi, powoli podnosząc się z podłogi, na której najwyraźniej zasnął bądź zaległ.

Zakręciło mu się w głowie i zachwiał się na nogach. Jak..? Gdzie..? Co..? Próbował sobie przypomnieć wydarzenia poprzedniej nocy... ale w głowie miał jedynie pustkę, a intensywne myślenie sprawiło, że tylko poczuł się gorzej.

Tymczasem Varmadijr zmarszczył brwi. Co to było za pomieszczenie? Nie rozpoznawał go. Belki w stropie i charakterystyczna budowa i układ sufitu sugerowały jakieś poddasze. Panował półmrok, rozświetlany tylko blady światłem wpadającym przez małe okienko. Z tego powodu chwilę zajęło Varmadijrowi dostrzeżenie trzeciego nieprzytomnego mężczyzny.

Ponownie zmarszczył brwi i pokręcił głową, próbując sobie przypomnieć z kim to imprezowali. Nie przypominał sobie, by mieli jakiegoś kompana... ale też nie za wiele sobie przypominał. Tym bardziej ciężko było rozpoznać mężczyznę, gdyż leżała na brzuchu, twarzą do podłogi, w wyjątkowo niewygodnej pozycji. Musiał się spić najmocniej z ich trójki, bo nic nie wskazywało na to, że miał zamiar się obudzić w najbliższym czasie.

I do tego, wnosząc po ciemnej plamie, w której leżał, oferma musiał rozlać jakieś czerwone wino. Szkoda dobrego trunku. Tylko... czemu zapach wina nie przenikał całego pomieszczenia? I czemu nie było widać, by ów trzeci mężczyzna w ogóle oddychał?
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Aaargh... - zaryczał ochryple Varmadijr, łapiąc się za ciężką głowę. - Rodi, zabiję cię..! - Rzucił tylko boleśnie, jakby oczywistym było, że to wszystko wina farmera i tej jego całej magii.

Kac. Nienawidził tego uczucia. Tak bardzo, że wręcz je wypierał. Potrząsnął głową, chcąc jak najszybciej dojść do siebie. "No dalej, nic ci przecież nie jest..!"
Podparł się rękoma o podłogę i podniósł ciężko na kolana. Przetarł dłonią po obolałym ramieniu. Sprawdził, czy nie ma obdrapanych knykci. Nie, żadnej walki chyba nie było...
Jego oczy zaczęły przeczesywać otoczenie w poszukiwaniu jakiegoś źródła wody. Zmrużył je mocno i przyłożył dłoń do czoła, kiedy natrafił na światło wpadające przez okienko. Nawet jeśli widok z okna mógłby mu coś powiedzieć o ich położeniu, nie był w stanie zdzierżyć tak silnego blasku.
Opuścił głowę i wtedy dostrzegł, że to, co leżało nieopodal, to żadne worki z ziemniakami, tylko czyjeś ciało. Znieruchomiał, a dolegliwości kacowe zmniejszyły się momentalnie.

Zerknął na Rodiego, aby upewnić się, czy on też to widzi.

- Ty, co to... za typ..? - wymamrotał Varas, przyglądając się uważnie niespodziewanemu towarzyszowi. Zwrócił uwagę na jego strój, posturę, wiek, spróbował oszacować profesję, przynależność, majętność... Czy my go znamy..?

I wtedy dostrzegł plamę krwi. Czy była świeża?
- Ja jebię... - wyrwało mu się cicho. Opadł z powrotem na zmurszałe deski i przewrócił się na plecy. Przez głowę przeleciała mu myśl, że być może powinien sprawdzić, czy ten ktoś jeszcze żyje, udzielić pierwszej pomocy... ale szybko ją odrzucił. Skoro i tak leży tu całą noc, kilka minut w te czy wewte nie zrobi różnicy.

Westchnął ciężko, wpatrzony w sufit.

Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
- Weź się zamknij - jęknął Rodi, z każdą sylabą coraz intensywniej, zupełnie jakby irytowała go nawet głośność jego własnej mowy - klina ogarniemy...
W nierównej walce chłopu jakimś cudem udało się przechytrzyć grawitację i usiąść na zadku, opierając się plecami o łóżko, obok którego dotychczas leżał. Włosy miał pomierzwione, sterczące we wszystkie strony w brudzie i nieładzie, cuchnące ubranie miał ufajdane błotem, słomą i wymiocinami. Widok był okropny, zapach - jeszcze gorszy.

A jednak to właśnie zemdlony Rodi, po swoim kosztownym zwycięstwie nad grawitacją, jako pierwszy spróbował ocucić ich kolegę.
- Kurrrrrwa, coś ty za jeden, wstawaj - wycharczał, kopnąwszy (niecelnie) leżącego obok towarzysza.
Przy braku reakcji Rodi przyjrzał się mu odrobinę lepiej. W ciągu kilku sekund jego twarz stała się niemal całkowicie biała, z wyłączeniem przekrwień na obydwu policzkach. Farmer zdębiał, trzeźwiejąc jak na zawołanie.
- Varas..? Varas, kurwa, ja pierdolę! - Wystękał, przerażony, po czym podpełzł do tego trzeciego, delikatnie nim potrząsając. - Na bogów, on chyba nie żyje...
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas leżał dalej, zakrył tylko głowę ramieniem.
- Nie drzyj dupy, widziałem - mruknął przytłumionym głosem.

Westchnął ciężko. Dobra, chcąc nie chcąc, z kacem czy bez, chyba jednak trzeba będzie ogarnąć tę sytuację. Najemnik zaczął się powoli podnosić z podłogi.

- Sprawdź, jak zginął - polecił Rodiemu w międzyczasie. - Mam tylko nadzieję... - zawahał się na moment. - ...że to nie my go zabiliśmy.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Varas i Rodi wpatrywali się usilnie w twarz mężczyzny, próbując sobie go przypomnieć. Chyba... chyba... chyba naprawdę go spotkali zeszłej nocy. Ale czy z nim pili? Nie, miał chyba dla nich jakąś ofertę? Propozycję?

Strój mężczyzny stanowiło zwykłe, brązowe ubranie robocze, jakie nosiło wielu robotników portowych, chociaż zaskakująco dobrej jakości i... i z wszytymi pod spodem metalowymi płytkami. U pasa oprócz sakiewki, miał jedynie sztylet - z dobrej stali, Varas ocenił natychmiast - Ani broń ani płytki stali pod ubraniem nie ochroniły obcego jednak przed śmiercią... nic zresztą dziwnego, bo gdy Rodi obrócił go na plecy, okazało się, że jego gardło po prostu przestało istnieć, odsłaniając tchawicę. Co zaskakujące, na jego wciąż relatywnie młodej twarzy o oliwkowej cerze, zastygnięty był wyraz absolutnego i niezakłóconego spokoju.

Mimo to, widok tej rany to było nieco za dużo dla Rodiego. Poczuł jak zawartość jego żołądka się cofa. Kierowany jakimś odruchem wywodzącym się być może z czystej przyzwoitości - nie wymiotować na zmarłego - podbiegł do malutkiego okienka, niemal wyrwał je z framugi i wychylił się i zwymiotował.

Od razu mu ulżyło, a chłodne powietrze na jego twarzy sprawiło, że poczuł się jeszcze lepiej. Zamknął załzawione oczy, rozkoszując się tym uczuciem.

To rozkoszowanie się trwało może dwa uderzenia serca, do momentu, gdy zorientował się, że z dołu dochodzą go przekleństwa. Otworzył oczy i spojrzał w dół - szybko zorientował się, że poddasze znajduje się na wysokości drugiego piętra - chcąc zaraz zacząć przepraszać... i ujrzał ośmiu mężczyzn ubranych w dziwne zbroje, z których każda była zlepkiem różnych fragmentów pancerzy. Uzbrojeni również byli rozmaicie - głównie w pałki i maczugi, ale dojrzał też jakiś miecz i kuszę.

Kolory, które nosili jednak jasno wskazywało na to, że uzbrojeni byli członkami nimnarejskiej straży miejskiej... i właśnie wyważyli drzwi i zaczęli wbiegać do środka budynku.
Veni, rescripsi, discessi

Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
Przerażony Rodi zdążył wystękać raptem jedno słowo.
- Straż - jęknął, odsuwając się od okna tak szybko, że nieomal potknął się o nogi zamordowanego mężczyzny.
Zamarł obok niego jak ten słup soli, kompletnie sparaliżowany przez strach. Niezdolny do najmniejszego nawet ruchu po prostu utkwił pusty, przerażony wzrok w Varasie. Jego twarz jakby straciła kolor.
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Najemnik zdążył w międzyczasie rozeznać się, czyj nóż brał udział w morderstwie - w poszukiwaniu śladów krwi zerknął zarówno na swój, jak i nieboszczyka, rozejrzał się też po okolicy, czy nie leży tu jeszcze jakieś ostrze lub krople krwi wskazujące na kierunek, w którym zabrano narzędzie zbrodni.

- Spokój, brachu, zabiłeś kogoś? - chwycił Rodiego za ramię, chcąc przywrócić mu rozum. Potrząsnął nim lekko. - No, jesteś niewinny. I tego się trzymajmy.

Zerknął na drzwi, dopiero teraz zadawszy sobie pytanie, czy są otwarte, czy może zatrzaśnięte na siedem spustów. Podszedł do nich i spróbował otworzyć, w myślach zastanawiając się już, jak przebiegnie rozmowa ze strażą.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
W całym pomieszczeniu nie widać było żadnych śladów wskazujących na to, że to Rodi lub Varas dokonali morderstwa. Żadnej zakrwawionej broni, nawet ślady krwi wskazywały, że gardło ofiary zostało zmasakrowane, gdy leżał spokojnie, twarzą w dół. Żadnych śladów i strug na ścianach i suficie, które powstałyby, gdyby ktoś miotał się z krwią sikającą z aorty. Z drugiej strony, nic nie wskazywało na to, że zwłoki zostały tu przyniesione, wszak zabity wykrwawił się już w tym pokoju.

Drzwi sprawdzone przez Varasa otworzyły się z delikatnym skrzypieniem. W rzeczy samej, znajdowali się na jakimś poddaszu. Przed sobą widzieli drabinę prowadzącą na dach i schody prowadzące na poziom niżej. To tymi schodami nadbiegali teraz strażnicy, tupiąc głośno.

Varas usłyszał jak otwierają się jakieś drzwi na piętrze niżej i usłyszał spłoszony głos jakiejś kobiety:
- Co się dzieje?
- Do środka i zamknij drzwi - warknął idący na czele grupy strażnik. - To sprawa straży!
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas nie do końca rozumiał.

Przyglądał się nieboszczykowi jeszcze kilka długich sekund, po czym spojrzał na Rodiego.

- Bądź przerażony, my też mogliśmy zginąć - polecił mu i wyszedł na korytarz.
- Halo, straż! Tutaj! - zawołał. - Tu jest trup!

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Strażnicy zatrzymali się, zaskoczeni słowami Varasa... a być może bardziej tym, że ich wołał. W końcu jeden z nich zawołał.

- Szefie! To oni!
- Brać ich! - krzyknął przywódca, brodacz, będący jedynym uzbrojonym w prawdziwy miecz.

Na jego rozkaz cała grupa ruszyła zaczęła wbiegać po schodach na górę...

- Szybciej! - sierżant, kapitan, czy kim on tam był, zagrzewał ludzi do większego wysiłku. - Tylko pamiętajcie! Żywcem ich!
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Co..? Jacy.. oni? - Varas zastygł w bezruchu, wpatrzony w Rodiego. W tym momencie dotrło do niego, że straży wcale nie chodzi o trupa.

- O skurwesyn, Rodi! - syknął, ściszając głos. Teraz już nie było czasu, żeby się zastanawiać. - Na górę! - rzucił i doskoczył do prowadzącej na dach drabiny. W kilka susów był już przy włazie, modląc się, żeby było otwarte.

Co się, do cholery, wydarzyło tej nocy..?!

Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
Aż do tej pory, Rodi sterczał w jednym miejscu jak ten kołek, niezdolny do najmniejszego ruchu. Krzyki z dołu, tupot stóp i syknięcie Varasa nie wyrwały go z osłupienia - otępiały, po prostu zrobił dokładnie to samo co najemnik, rzucając się na drabinę. Paradoksalnie, panika dodała mu skrzydeł - pomknął w górę niewiele wolniej od Varasa, a z taką zwierzęcą determinacją, że aż wyrżnął czołem o ciężkie cholewy kolegi.
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Nagły, szybki ruch, sprawił, że nudności znów ogarnęły ich obu. Tym razem to Rodi otrząsnął się szybciej, najwyraźniej zwrócenie części zawartości żołądka pomogło mu. Kręciło im się w głowach, światło raziło w oczy, ulica poniżej wydawała się być daleeeeeko w dole...

Jednak krzyki nadbiegających strażników stanowiły dobrą motywację, by pokonać tę słabość. Wprawdzie słowa dowódcy strażników sugerowały, że parze nie grozi śmierć, ale też ścigający ich nie wyglądali na skorych do dyskusji...
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas nie skakał na ślepo. Trzymając się za żołądek, biegał po dachu i rozglądał za czymkolwiek, co ułatwiłoby im skok na ziemię - beczki, stogi siana, wozy, konie, sadzawki, czy chociażby nieco niżej położone balkony, dachy wykuszy, płachty straganów albo niższe, sąsiednie domy.

Nie chciał ryzykować złamania nogi, tym bardziej, że liczył, że jeśli strażnicy ich nie widzieli na drabinie, to wpadną do pustego pokoju i być może najpierw zaczną przeszukiwać worki i skrzynie.

Nagle omsknęła mu się noga i zatoczył się, w porę jednak łapiąc równowagę. Siedząc na czworakach przy krawędzi dachu, zwrócił uwagę na ścianę budynku - czy są tu jakieś elementy nadające się do złapania, rynny, gzymsy - i ewentualnego bezpieczniejszego opuszczenia na ziemię.

Zamierzał wykorzystać pierwszą, najbliższą opcję. Kątem oka zerknął, co robi Rodi.

Nie wiadomo, co wykrzywiało mu twarz bardziej - rażące słońce czy ból we wstrząśniętym brzuchu i głowie.

Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
Co jak co, ale Rodi potrafił myśleć szybko. O czym, rzecz jasna, w tej sytuacji raczył był całkowicie zapomnieć. Pod taką presją okazał się być kreatywny i pomysłowy jak wyrzucona na brzeg ryba. Przez chwilę biegał tam i z powrotem podobnie jak Varas, aż w końcu po prostu się zatrzymał. Odwrócił się za siebie i nie zastanawiając się dłużej rzucił się z powrotem do lufciku, którym uciekli. Wychylając się tak mało jak tylko mógł, zaczął najszybciej jak tylko potrafić wyciągać drabinę do góry. Motywowany paniką, okazał się być w tym nader sprawny. Nie wymyśliwszy niczego innego, chciał jak najszybciej wejść w posiadanie drabiny, odcinając strażnikom dostęp do dachu, a im dając możliwość zejścia - no cóż - gdziekolwiek.
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
W końcu było! Wóz z - nieco przegniłym - sianiem, podstawiony pod ścianą budynku zgodnie z najlepszymi tradycjami sag i opowieści. Varas już się odwrócił do Rodiego, by poinformować go o swoim odkryciu, gdy ujrzał Rodiego trzymającego drabinę.

Sekundę później ujrzał jak Rodi leci do tyłu...

Rodi już się ucieszył, że odciął strażnikom drogę pościgu i wtedy ujrzał strażnika z kuszą unoszącego broń. Usłyszał świst, poczuł uderzenie, które sprawiło, że upadł na plecy. Przez sekundę zastanowił się, czy kac i ból głowy - który wznowił się - nie sprawiły, że nie poczuł nawet rany, ale wystarczyło, by się obejrzał i zobaczył bełt wbity w drabinę leżącą obok niego.

- Mówiłem żywcem! - z lufcika doszedł głos dowódcy strażników łajającego kusznika. - Zostań tu i uważaj, czy nie wrócą! Reszta... za mną!
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Rodi! - zawołał najemnik, czekając tylko, aż jego towarzysz podniesie nań wzrok. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Varas machnął ręką w dół i skoczył.

Prosto do wozu z sianem. Adrenalina nie pozwalała, by ból i zmęczenie przedostawały się do świadomości. Jak tylko wylądował, zerwał się z siana i zeskoczył z wozu na ulicę, szybko oceniając sytuację. Czy kręcili się tu jacyś strażnicy? Które kierunki dawały największe szanse na wtopienie się w ciasne uliczki miasta? Zerknął jeszcze na drzwi i okna, chcąc upewnić się, czy nikt go nie obserwuje, po czym skierował wzrok na dach budynku. Co ten Rodi..?

Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
Kątem oka zobaczył wielki cień z nieba, który z gracją wora ziemniaków gruchnął do wozu z paskudnym łoskotem. W akompaniamencie siana, opadającego na ziemię jak jakieś groteskowe konfetti, Rodi wygrzebywał się z rozklekotanej fury. Z trudem nabierając powietrze wymierzył przerażone spojrzenie w Varasa. Nic tak wyraźnie nie pytało "co teraz" jak jego upstrzone brudem i trawskiem włosy oraz przestraszone, łypiące oczy, gdy wygramolił się w końcu na ulicę.
- Varas, spadamy stąd - potwierdził, że niebo jest niebieskie Rodi.
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Przez chwilę mieli spokój. Najwyraźniej strażnicy musieli zmarnować trochę czasu, by zbiec znów na dół budynku i poinformować swoich towarzyszy, którędy mają prowadzić pościg.

Rodi i Varas rozejrzeli się dookoła, starając się ignorować pytające spojrzenia tych, którzy widzieli ich zeskakujących z góry. Zresztą większość obecnych przy tym szybko odwracała wzrok i odchodziła, woląc nie wsadzać nosa w nie swoje sprawy.

Dookoła nich rozciągał się labirynt uliczek, tak podobnych do siebie, że ciężko było stwierdzić, w której części miasta się znajdują. Na pewno jednak nie byli w żadnej z bogatszych dzielnic. Po jednej stronie budynki wydawały się być bardziej zniszczone, nosząc ślady jakiegoś dawnego pożaru. Po drugiej więcej domów stało nienaruszonych, chyląc się ku sobie nad wąskimi uliczkami.

Trzeba było szybko wybrać i uciekać. Znaleźć jakieś miejsce, by na spokojnie usiąść, pomyśleć, zaplanować... i napić się czegoś, bo kac nadal męczył obu mężczyzn. Ile by dali za trochę wody, albo i kufel spienionego piwa, by klin wybić klinem...

Kufel spienionego piwa...

Teraz Rodi sobie przypominał.

Poszli najpierw do jednej karczmy, napili się piwa. Rozmawiali o jego almanachu, potem o jakiejś kobiecie... co to była za karczma... zaraz... pamiętał szyld, ciemny jakby od sadzy szyld, na którym mimo wszystko dało się rozpojrzeć czerwoną czaplę. Albo bociana. Chociaż nie, one chyba nie były czerwone. A może to był żuraw? Albo ten, no, pelikan? Słyszał też kiedyś o flamingach. One były chyba czerwone, prawda? Po prawdzie Rodi nie był ekspertem od ptactwa wodno-błotnego.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Tędy - rzucił krótko Varas, wybierając Labirynt jako kierunek ich ucieczki. Może i dość przewidywalnie, ale straż bała się tam zapuszczać, no i było wiele miejsc, żeby się schować i na spokojnie zastanowić nad sytuacją.

Widząc, że Rodi jakby się zwiesił, mężczyzna szarpnął go za rękaw. I pobiegł co sił. Miał zamiar skręcić kilka razy w boczne ulice, po czym znaleźć jakąś ruderę, piwnicę, podwórze, czy inny zakamarek, w którym będą mogli poczuć się bezpieczni.

Obejrzał się tylko raz, tuż przed zniknięciem za rogiem, chcąc upewnić się, że Rodi biegnie, i że strażnicy jeszcze ich nie zobaczyli.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
//By uniknąć posta w stylu Rodi pobiegł za Varasem, pozwoliłem sobie popchnąć odrobinkę akcję.

Podwórze było biedne, ale zaskakująco czyste. Żadnych start śmieci, odpadków i nieczystości. Wydawało się też dość bezpieczne. Jedynie jedna kobieta, młoda, ładna blondynka trzepała akurat dywan. Widząc jednak dwóch potężnych mężczyzn, zbladła i wycofała się do jednej z klatek.

Podwórze... Variemu coś się kojarzyło. Spotkali się na podobnym podwórzu z kimś. Nie, nie do końca tak... ktoś... ktoś tam umarł. Na ich rękach.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Najemnik odetchnął głęboko, starając się uspokoić oddech.
Przed oczami majaczyły mu jakieś straszliwe obrazy, to na pewno ze stresu...
I niewyspania.
W głowie mu szumiało.
- Hej - zawołał ochryple, próbując zatrzymać dziewczynę. - Masz wody? - Zrobił kilka kroków w stronę jej klatki, mając nadzieję, że się odwróci. Rozłożył ręce, chcąc jej pokazać, że nie jest uzbrojony ani groźny, tylko w potrzebie.

Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
Rodi zatrzymał się obok, pod murem, opierając ręce na kolanach. Przełykając ślinę wbił wzrok w ziemię, z trudem opanowując napad kaszlu. Był upiornie blady - gdyby nie to, że wymiotował już wcześniej, po ich przybyciu podwórko nie wyglądałoby tak bezpiecznie i czysto jak teraz.
Dopiero po chwili machnął ręką pod adresem kolegi, siląc się na zabranie głosu.
- Dajże spokój kobicie - wycharczał z trudem - gdzie my jesteśmy?
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Kurrrw... - Varas opuścił smętnie ręce, kiedy kobieta zniknęła za drzwiami. Nawet się nie obejrzała.

Mężczyzna wrócił do Rodiego i usiadł na jakimś kawałku deski, co leżał pod ścianą jednego z domów.
- Gdzie jesteśmy? Cholera wie, tych uliczek Labiryntu nie sposób zapamiętać - mruknął w odpowiedzi na pytanie kolegi. - Zaraz zejdę, jak się czegoś nie napiję... - podparł obolałą głowę na rękach i wpatrzył się w ziemię między swoimi stopami. - Będziesz mnie trzymał, jak wczoraj, tego... - Nagle podniósł głowę i spojrzał na Rodiego z szeroko otwartymi oczami. - Czy ty coś pamiętasz z wczoraj? Pamiętasz to? Jak byliśmy na takim podwórzu? I... i ktoś konał nam na rękach? Czy ja to sobie właśnie wymyśliłem?

Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
Rodi pokręcił głową.
- Nie - odparł zachrypnięty - ja też to pamiętam.
Zapadła chwila nieprzyjemnego milczenia. Brud chrzęścił i zgrzytał chłopu pod nogami, gdy w zamyśleniu przechadzał się po podwórku tam i z powrotem. Wyglądał na głęboko skupionego, nawet wtedy gdy ostrożnie zerkał przez bramę, zapewne w poszukiwaniu straży.
Spojrzał znów na Varasa.
- Myślisz, że to my?
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas siedział na desce jak zbity pies i miał bardzo nietęgą minę. Potrząsnął w końcu głową.
- Kurwa, co za poranek... - przyłożył dłoń do czoła i zaczął masować powieki.
- Nie wiem... nic nie wiem, łeb mnie nakurwia! - rzucił nagle z nieoczekiwaną agresją, nieco może zbyt głośno jak na osobę, która się właśnie ukrywa przed strażnikami.

Poczuł przypływ jakiejś dziwnej determinacji i jednym, zwinnym ruchem zerwał się na nogi. Spojrzał na Rodiego. Jego nieco przekrwione i podkrążone oczy bynajmniej nie upiększały mu spojrzenia.
- Muszę się napić. Przydaj się na coś i wyczaruj mi wodę, magiku - rzucił zupełnie bez przekonania. - Gdzie tu jest studnia? - zaczął się rozglądać po podwórzu, w poszukiwaniu jakichś wiader, rynien, czegokolwiek, co miałoby cokolwiek wspólnego z wodą. Ruszył w stronę drzwi, w których zniknęła blondynka. Może jednak da mu coś do picia?

Zajęcie umysłu fizycznymi potrzebami pozwoliło odpędzić czarne myśli i nie zastanawiać się nad wczorajszą nocą. Ale coś mówiło mu bardzo wyraźnie, że moment, w którym ucieczka do starego, beztroskiego życia była jeszcze możliwa, jest już dawno za nimi. I może właśnie dlatego tym bardziej chciał o tym nie myśleć.

Denadareth
Posty: 1390
Rejestracja: 2021-06-13
Kobieta zniknęła w budynku nie odpowiadając nic Varasowi. Pozostawało poczekać, czy dostarczy tę jakże upragnioną wodę. Bo chyba nie pobiegła wydać pary straży? Nie, raczej nie miała szans usłyszeć, że są ścigani. Póki co, wieść się jeszcze nie rozeszła. Póki co.
Veni, rescripsi, discessi

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Zdesperowany najemnik stanął przed drzwiami.
Obejrzał się jeszcze na Rodiego i dał mu znak, żeby ten podszedł bliżej. Po czym zapukał, starając się to zrobić wyraźnie, ale nie za nachalnie. Odsunął się o krok i splótł niewinnie ręce na brzuchu.
Czekając, rzucił okiem na okna - czy ktoś w nich stoi i go obserwuje?

Zerknął na swoje brudne paznokcie. Odczekał jeszcze trochę. Rozumiał, że nie jest to dzielnica, w której się otwiera drzwi pierwszemu lepszemu oprychowi, który zapuka, ale co miał do stracenia? I tak musieli tu przeczekać, najlepiej do zmierzchu.

Elethain
Posty: 166
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Rodi
Nawet gdy w końcu stanął obok Varasa Rodi nie mógł przestać wpatrywać się z niepokojem w ich najbliższe otoczenie. Niewiele brakowało, a głowa zaczęłaby mu się kręcić dookoła własnej osi. Rodiego suszyło, suszyło go jak jasna cholera, ale nie udało mu się skupić na tym pragnieniu jak Varasowi. W każdej chwili spodziewał się, że spośród koślawych sylwetek domów i ruin, z którejś uliczki, wybiegnie na nich uzbrojony oddział Straży, a wtedy to byłby już koniec.

Mimo to odczuwał jednak głęboką wewnętrzną potrzebę palnięcia najemnika w ten jego durny łysiejący czerep. Powstrzymywało go jedno: świadomość, że gdyby był w stanie sięgnąć pamięcią wystarczająco daleko, zapewne znalazłby pewnie ku temu lepszy powód niż kąśliwe uwagi i nękanie przypadkiem napotkanej dziewki. Deprymowało go też to, że swoich czynów również nie pamiętał - wyryty w pamięci miał za to ten dziwny szyld z jakimś czerwonym ptakiem.
Zrezygnowany, ograniczył się więc do komentarza.
- Nie pyszcz tyle, kurwa - mruknął Rodi - kultury trochę.

Farmer bywał w Nimnaros dość często, jednakże dobrze znał tylko Plac Bubeusza i dzielnicę Portową. Labirynt był dla niego co najwyżej ciemną plamą na mapie miasta, która sama z siebie była dla niego niczym więcej niż ładnym obrazkiem. Nigdy nie czuł się dobrze w czymkolwiek większym od miasteczka - w Nimnaros, do tego w jego Labiryncie, czuł się jak w klatce, wokół której ujadały i węszyły dzikie psy. Pomimo wszystko, chciał wyjść z tego podwórza i poszukać wody gdziekolwiek indziej, nie przeszkadzać niewinnej dziewusze w jej codziennych sprawach - ale zdecydował się zostać tu z Varasem; lepiej, żeby trzymali się teraz razem.
- Wyglądasz jak cieć. - Dodał wymijająco pod adresem najemnika.
art: Aboy Ningthouja @ Artstation

Bubeusz
Posty: 1444
Rejestracja: 2021-06-13
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Varas spojrzał na niego spode łba, po czym parsknął śmiechem, zdając sobie sprawę, jak absurdalna jest cała ta sytuacja. Nagromadzone emocje powoli zaczynały wydostawać się na powierzchnię.

- Masz jakieś lepsze pomysły, czcigodny czarodzieju? - zapytał w końcu. - Dlaczego mam wrażenie, że gdyby nie ten twój zeszycik, to nie wpieprzylibyśmy się w to? - nie powstrzymał się. I zaraz zerknął znowu w okna budynku.

Chyba jednak lepiej będzie się stąd ulotnić...

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość