Rozdział I: Nieprzyjemne przebudzenie
Chociaż jego brudną twarz wykrzywiał uśmiech, ciężko było się oprzeć wrażeniu, że Rodi mówił pół żartem, pół serio - jakby jednocześnie nie tylko uniżenie odwdzięczał się Varasowi, ale też tłumaczył samego siebie. Nie był to może najbardziej przekonujący pokaz pewności siebie, ale farmer najwyraźniej nie zamierzał poddać się bez walki.
- Jeszcze teraz fikać do mnie będzie, pajac jeden. - Rodi popchnął kolegę. - Kurwa, z ciebie jest taka pizda, że nawet wyłysieć nie możesz normalnie, tylko zakola dookoła głowy masz jak jakiś kurwa debil!
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Co ty tam seplenisz, kmiocie? - chwycił Rodiego za koszulę na piersi. - Mało ci przygód na dziś, brakuje obitej mordy do kolekcji? - Odepchnął go, nie szczędząc siły. I zaraz doń doskoczył, trzymając ręce szeroko po bokach, gotowe do sparingu.
- Odszczekuj to, kundlu. - Chciał jeszcze raz popchnąć Rodiego, ale ten skutecznie zbił jego natarcie.
Chwilę później szamotali się już w parterze.
- Zachciało mi się... kurwa... z kretynem... zadawać... - sapał Varas między kolejnymi ciosami, zupełnie już nie pamiętając ani o drzwiach, do których przed chwilą zapukał, ani o goniącej ich straży.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Cisza. I tylko szybki oddech.
Skutecznie ostudziło to najemnika, który zaczął powoli zdawać sobie sprawę z całego tego absurdu.
- Nie wkurwiaj mnie, gdy jestem na skraju - w końcu wypluł z siebie groźnym tonem, lecz w tym zdaniu zabrzmiały też przepraszające nuty.
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
Tymczasem coś co Varas powiedział obijało się w umyśle Rodiego. Nazwał go cieciem. Nie on pierwszy tej nocy. W tej karczmie z czerwonym... pelikanem... bocianem... gołębiem... no, ptakiem był jakiś człowiek, jakiś człowiek, który chciał wynająć Variego jako ochroniarza... ale pogardliwie się wyraził o "tym cieciu". To... to on umarł, na rękach Rodiego, w zaułku za sklepem "Mięso i nie tylko"...
Tymczasem w oknach na placu pojawiali się ludzie, przyglądając się zamieszaniu.
- Nie wkurwiaj mnie; kropka. - Odwarknął, ze szczerą złością i czystym wyrzutem. - Pierdolę, gdybyś chociaż bandziorów tak prał tak jak człeka co za ciebie buli...
Intruzi - czy to w formie natrętnych myśli, czy natrętnej widowni - niezbyt pomagały mu się opanować, jednak skutecznie odwodziły gniew od Varasa. Rodi niedbale wytarł spoconą twarz w rękaw i spojrzał na kolegę z byka. Chyba najbardziej w tym wszystkim denerwował go fakt, że nadal najlepsze szanse mieli we dwóch. Zakląwszy uprzednio z uczuciem, Rodi odezwał się w końcu:
- Idziemy. - Postanowił tylko, po czym zaczął kierować się do wyjścia, w stronę gromady gapiów.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Opuścili to nieszczęsne podwórko i znów zagłębili się w ciasne uliczki Labiryntu.
- Znajdźmy jakąś do kurwy wodę - burknął najemnik. Był na siebie zły, że dał się sprowokować, i że przeszła mu koło nosa świeża woda, w dodatku podarowana przez ładną kobietę. Jakby tego było mało, zwrócili na siebie uwagę, co było średnio mądre, kiedy ucieka się przed strażą. Ostatnie, na co miał teraz ochotę, to kolejna dawka sprintu i adrenaliny.
Tak naprawdę, głośniej niż jakakolwiek złość przemawiał teraz przez niego jego tępy, ośli upór. On też zaczynał czuć pragnienie, a nawet ból; jakby z każdym przełknięciem próbował połykać piasek. Varas miał rację, wiedział o tym doskonale, ale w jakiś dziwny sposób miał problem z przyznaniem jej komuś, kto dopiero co za zwykły żart okładał go kułakami. Szedł więc we względnej ciszy, tupocząc buciorami, próbując skupić się na kolejnej z natrętnych prawd - na tym wszystkim, co zaczynał sobie przypominać przez pijacką mgłę.
Wystarczyło, żeby po prostu szedł przed siebie w zupełnie obcym sobie miejscu, epatując frustracją. Był jak postać żywcem wyjęta z bajki, a umieszczona w jakimś zwyrodniałym horrorze.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Nie czekając na kompana, ruszył niemal biegiem w tamtą stronę. Wkrótce wyciągnęli pełne wiadra zimnej, czystej wody, mogąc się nią raczyć do woli. Zaspokoiwszy pragnienie, najemnik opłukał jeszcze kilka razy twarz, a potem z pomrukiem zadowolenia wylał sobie resztkę wody na głowę. Otrząsnął się i z uśmiechem wystawił twarz ku słońcu.
Siedząc tak, zerknął na pijącego Rodiego. Chciał się podzielić swoją radością, ale widział, że jego towarzysz wciąż się krzywi.
- I co, będziesz się teraz boczyć jak panna w rui? Daj spokój, nie pierwszy raz w ten durny łeb dostałeś i nie ostatni - rzekł, siadając na krawędzi studni. Uśmiechał się półgębkiem, ciekawy, jak Rodi na to zareaguje.
- Dalibogi ażebyś się tam teraz nie spierdolił na dół - odparł kąśliwie, choć nie bez iskry rozbawienia - stęskniłbym się za tym jakiś ty dowciapny.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- No, byłoby szkoda - zgodził się. - Kogo ty byś wtedy wkurwiał? - Zaśmiał się, po czym zeskoczył z murka na ziemię.
- Dobra, ruszajmy dupy - rzucił, rozglądając się. - Coś mi się to miejsce... kojarzy... - Zdążył zrobić kilka kroków w stronę ulicy, kiedy nagle stanął jak wryty.
Dokładnie naprzeciwko kiwał się leniwie szyld pewnej knajpy. A na szyldzie widniał czerwony ptak.
- Kurwa, Varas, idźmy stąd. Ja pamiętam to miejsce. - Przerwał mu Rodi, raczej poważnym, może nawet przestraszonym tonem. - Chodźże.
Rolnik zaciągnął najemnika kawałek dalej - na tyle daleko, by podejrzany szyld zniknął im z oczu. Z tej uliczki jedynie dach karczmy butnie wychylał się ponad okoliczne rudery, górując złowieszczo nad parszywym osiedlem.
Upewniwszy się, że są sami, Rodi spojrzał Varasowi w oczy. Znów był blady i wyglądał na przerażonego, ale tym razem nie odjęło mu ani mowy, ani trzeźwości.
- Varas, my tam byliśmy. Pamiętasz? - Zaczął cicho. - W tej karczmie, z tym czerwonym gównem na szyldzie - machnął ręką, po czym zająknął się na moment - to tam ten gość cię chciał nająć do ochrony, pamiętasz? Kurwa, ten typek co, no wiesz, kurwa. Ten ze strychu. Zwyzywał mnie od cieciów, kutas. A potem, potem kurde nie pamiętam.
Zaaferowany Rodi przetarł czoło rękawem, wpatrzony w jakiś przypadkowy punkt, po czym, nagle czymś przestraszony, utkwił spojrzenie w swoich dłoniach. Bezwiednie zaciskając je w pięści.
- Pamiętam tylko, że był jakiś sklep, u jakiegoś rzeźnika. I tam ten facet...
Nie dokończył. Po prostu popatrzył na kolegę, zupełnie jak przyparte do muru osaczone zwierzę.
- To się chyba "Mięso i nie tylko" zwało, albo coś. Pamiętasz? - Zapytał Varasa, jednak wyglądał tak, jakby nie robił sobie żadnych nadziei.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Ta, to tam nam kipnął ten gościu - Varas powiedział w końcu to, czego nie powiedział Rodi.
Przez chwilę milczał.
- Pójdę tam i się dowiem, co tam się wczoraj działo - podjął w końcu decyzję.
Te niezbyt eleganckie słowa zabrzmiały jakby zostały wypowiedziane przez zupełnie inną osobę, zupełnie nieprzekonaną, jakby odpowiadającą w ten sposób, bo tak co najwyżej wypadało, albo tak zakładał jakiś pokraczny scenariusz. Rolnik nawet nie wyglądał na obruszonego deklaracją Varasa, wręcz przeciwnie - jakby ważył za i przeciw. Problem tkwił w tym, że to był dobry, chociaż bardzo niebezpieczny pomysł. Rodi był zmartwiony.
- Varas, a co jeżeli tam ktoś na nas czeka? - Tu przerwał na moment, po czym machnął ręką. - Jeśli ty idziesz, to chuj, też idę. Razem żeśmy w to gówno wdepli, razem z niego wyjdziemy.
Wzruszył ramionami, jakby próbował sobie samemu i Varasowi dodać otuchy. Zadziałało - Rolnik, choć nadal przeraźliwie blady, uśmiechnął się z lekka.
- Ino paciorek do Illany i hajda, raz kozie śmierć, nie?
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Najemnik rozglądał się po zaułku, szukając jakichkolwiek innych śladów, przedmiotów lub widoków, które rozbudziłyby jego pamięć.
- Musimy dowiedzieć się, kim był ten gościu - skonstatował po chwili milczenia. - Tyś go macał, pamiętasz coś więcej?
- Varas, niech to chuj jasny strzeli - zaczął, szeroko otwartymi oczyma gapiąc się tępo w najbliższą ścianę.
Rodi wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- Ten chłop ze strychu to jednak inny facet niż ten tu. - Spojrzał na Varasa. - Kurwa, mogę cosik źle pamiętać, ale ten kutas z przybytku wyglądał jak jakiś szczur. Ten pod dachem był taki prawie jak my, kark jak łośka od woza, pamiętasz? To nie mógł być on.
Farmer zrobił krok w bok, opierając się dłonią o ścianę. Przestał, gdy zobaczył, że zostawia po sobie ślad brudu - naprędce wytarł go rękawem, na miejscu odbicia ludzkiej dłoni pozostawiając coś na miarę rozmazanego gówna.
- Co wincyj - zaczął znowu, gapiąc się w kolegę beznadziejnie, jak zagubiony pies - moja książka. Nie wiem jak, ale ona była tutaj. I była jeszcze jedna, taka dziwna.
Na sam koniec Rodi oparł się o tę samą ścianę, paskudząc ją do kompletu jeszcze przepoconym odciskiem pleców.
- I wyjebali mnie z piniendzy. Za zboże. Nic się nie ostało, ani pieniążka.
Utkwił wzrok w swoich butach i stał tak dłuższą chwilę.
- Cożem ja kurwa narobił - dodał w końcu półszeptem, podpierając czoło na swojej dłoni.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Weź ty się.. - klepnął go w ramię i potrząsnął lekko, jakby chciał go dostroić. - Skup się. I jeszcze raz, po kolei.
Wyciągnął rękę i wyprostowywał kolejno palce.
- Po pierwsze, jaka książka? Jaka znowu druga książka? Tyś podwójnie już czasem nie widział?
- Po drugie, jak to wyjebali z pieniędzy? Kto? Kiedy, dlaczego? Za co? Weź no sprawdź się po kieszeniach dwa razy lepiej.
- Po trzecie... - zawahał się nagle na moment. - Po trzecie to nie odwracaj się, ale tam stoi typ, który się nam przygląda - dokończył ciszej, widząc, jak za jakimś rogiem chałupy, niby to leniwie paląc skręta, stoi podejrzana postać i co jakiś czas rzuca na nich okiem.
To mógł być zwykły mieszkaniec... ale może coś wiedział? Albo wczoraj widział?
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
Ta świadomość dodała mu otuchy - choć zupełnie nie pomogła w szukaniu odpowiedzi na Varasowe pytania. Rodi wyglądał teraz prawie jak detektyw - z tą różnicą, że nie szukał skrupulatnie dowodów na miejscu zbrodni, a desperacko w bagnie jego własnych wspomnień i myśli. Nie pomagało również to, że zazwyczaj kłopotał się przecież dupą Maryny, nie sprawami życia, śmierci, dobytku i wszystkiego pomiędzy. Po chwili wyglądał tak, jakby zaraz z wysiłku z ust miały mu zacząć wypadać drzazgi, a z uszu buchać ciemny dym.
- Nie pamiętam kiego ciula wziąłem książkę ze sobą - odparł, nieco ciszej - ale cosik kojarzę, że chyba schowałem ją gdzieś. Nie mogę se przypomnieć za cholerę.
Podniósł znów wzrok na Varasa.
- Co teraz? - Zapytał jeszcze na sam koniec, ewidentnie mając na myśli ich nowego znajomego.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Farmer dobrze znał tą minę, te ściągnięte brwi, tak, że nad nosem pojawiała się mała fałdka. Jego towarzysz zaczynał się irytować.
- "Co teraz"? - powtórzył najemnik, odważnie przenosząc spojrzenie na ich obserwatora. - Teraz niech on się martwi - rzekł ze spokojem i ruszył w jego stronę, lewą ręką zahaczając jeszcze Rodiego o ramię, aby dać mu znać, żeby i on poszedł.
- Hej, typie - przywitał się bez cienia uśmiechu. Z natury nie był zbyt dobry w uprzejmości, choć tym razem nawet nie próbował.
Podchodząc, przyjrzał się uważnie brodaczowi, rzutem oka zwracając też uwagę, czy gdzieś w pobliżu, w oknach czy na tarasach, nie czai się więcej mu podobnych.
- Jesteś stąd? Widziałeś może, co się tu działo dziś w nocy? - zapytał.
- Dobry. - Zawtórował pytaniom Varasa.
Najsamprzód przecież kultura.
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Kto mówił? - nacisnął mocnym głosem, a jego dłoń niecierpliwie zaciskała się w pięść i rozluźniała na przemian. - Znasz ich? I kogo zabili?
Nic tak nie dodawało animuszu w dyskusji, jak świadomość, że tuż za naszymi plecami stoi szeroki kolega. Dodatkowo, nie stwierdziwszy żadnego zagrożenia ani ze strony jednookiego, ani w jego najbliższym otoczeniu, Varas wyprężył się jeszcze bardziej. Choć nie zamierzał używać przemocy, jego rozmówca nie musiał o tym wiedzieć.
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- To gadaj chociaż, kto tu wczoraj zginął, o trupach gadać możesz. - Mimo targających nim emocji, najemnik ścisnął złość w sobie i wspiął się na swoje wyżyny negocjacyjne.
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
- Wicie, panie, czegoś tu nie rozumieję. - Odparł. - Rozumicie, bo kruca, tak się śmisznie składa, że ktosik co o nas wi już na nas zakapował. A tera pan nas cosik śledzi, widzi dużo o co chodzi. I tak se miarkuję: po kiego czorta?
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
Nachylił się, nieco konspiracyjnie, w stronę obu mężczyzn.
W pamięci Rodiego coś zafalowało, jakiś mglisty obraz i uczucie... Obraz jego pięści zderzającej się ze twarzą przystojniaka... i uczucie bólu w ręce i nadgarstku, podczas gdy dryblas tylko się lekko skrzywił. Varras zaś sobie przypomniał, jak leżał na bruku i wymiotował, niezdolny nawet podnieść gardy, gdy zbliżał się do niego wysoki łysol z poszczerbionym mieczem... i to, że chwilę później łysy leżał na ziemi, obiema rękami próbując zatamować krwotok z przeciętej tętnicy szyjnej.
Mimo zuchwałej odpowiedzi, farmer zaczął się jednak krok po kroku wycofywać. Strach złapał go za ramię jak matczyna dłoń, po czym zaczął go odciągać od niebezpieczeństwa. Nowe strzępki wspomnień nie pasowały do praktycznie żadnego elementu układanki, jednak składały się na obraz, który zamiast krzty sensu wręcz ociekał śmiertelnym zagrożeniem. W ciągu ostatniego dnia najadł się tyle strachu, że jego jadowity smak nie robił już na nim żadnego wrażenia. Ktoś kiedyś powiedział, że każdy jest kowalem swojego losu - a Rodi wiele by w tej chwili dał za ten młotek.
Wycofując się położył dłoń na Varasowym ramieniu, po czym pociągnął zdecydowanie, starając się jasno dać mu do zrozumienia, że czas wziąć nogi za pas - albo walczyć. Obydwie możliwości dawały jedynie nikły cień szansy, że uda im się wyjść z tego cało.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość