Rozdział I: Nieprzyjemne przebudzenie
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Zazwyczaj nie oglądał makabrycznych śmierci z aż tak bliska.
Co tu się wydarzyło...
Przejechał drżącą ręką po własnej piersi, zbierając ciemną posokę. Uniósł umorusaną dłoń na wysokość oczu. Powoli rozcierał w palcach krew, która skapywała na niego z powrotem. A potem spojrzał na Rodiego.
Trudno było odgadnąć, co właściwie miał w oczach - zdumienie, strach, szok, niedowierzanie? A może po prostu przegrzanie umysłowe?
Odzyskując choć odrobinę świadomości, zgarbił się by sobie ulżyć - i bardzo szybko dotarło do niego, że to nie był dobry pomysł. Wyprostował się z powrotem, dusząc krzyk bólu w zaciśniętych szczękach.
- Varas - wycharczał z trudem kiedy już udało mu się zebrać dość powietrza - jesteś cały?
Podniósł na najemnika wzrok. Oczy miał przeszklone, lecz nie płakał.
- Varas, uciekajże stąd. Zostaw mnie i leć. - Dodał ciszej.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Chyba śnisz - rzucił, zrywając się na równe nogi. Trochę nim zarzuciło, ale szybko to opanował i chwycił Rodiego.
- Nie z takich rzeczy się wylizywałem - lekko nadkolorował rzeczywistość, aby dodać koledze otuchy. - Bądź silny!
Schylił się jeszcze, by przeszukać szczurowatego, po czym szybko wrócił do Rodiego.
- No to, brachu, idziemy.
Przerzucił sobie jego rękę przez ramię, swoją kładąc mu na plecach. Przycisnął go do siebie, zapewniając jak najlepszą stabilizację.
- Idziemy do uzdro. Bardzo boli? Dasz radę iść? - spojrzał na Rodiego, próbując z nim stawiać pierwsze, małe kroki.
Drużyna najemnika korzystała z usług pewnego bardzo dobrego uzdrowiciela w dzielnicy Wschodniej. Nazywał się Vausein-Qur. Na ile Rodi dawał radę, ruszyli w tę stronę, z nadzieją, że goniący ich strażnicy się tam nie zapuszczają. W końcu dzielnica Wschodnia była pod zarządem kapłanek i armii.
Nie zamierzał jednak od razu kierować się do swojego człowieka. Świątynia Illany była bliżej. Niech kapłanki wykonają pierwszą pomoc.
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
- Jak skurwesyn - odpowiedział cicho na pytanie kolegi - ale dolezę.
Farmer nie był jednak tego pewien. Zaczynało robić się mu niedobrze. Chciało mu się wymiotować - do czego za wszelką cenę wolałby nie dopuścić. Nie myślał o uzdrowicielu, nie myślał o kapłankach, nie myślał o niczym. A jednak, pomimo skupieniu się na słowach Varasa, oddychaniu i przebieraniu nogami, zdarzyło mu się nie raz i nie dwa razy pomodlić do Illany.
Tak naprawdę, miał w głowie jedno pytanie: dlaczego? Czym sobie zasłużyli na to wszystko?
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
- Zaczekaj - w końcu podjął decyzję. Nie chciał tego robić, bo za cholerę się na tym nie znał, ale coś mówiło mu, że powinien. Może Illana..?
Czym prędzej odwinął paski materiału ze swoich przedramion. Rozerwał nieco koszulę na plecach Rodiego i obandażował mu prowizorycznie ranę, uszczelniając i usztywniając ją wokół sztyletu.
Nie miał pojęcia, czy zysk z tego przedsięwzięcia będzie większy niż stracony na to czas. Odrzucił jednak wątpliwości na bok - teraz to już w niczym mu nie pomogą. Poklepał Rodiego po barku.
- No - rzekł krótko i uśmiechnął się do niego, w duchu jednak trochę zadowolony, że Rodi nie może odejrzeć jego "dzieła".
- Idziemy, już zaraz. Chcesz sobie... wciągnąć? - zapytał niespodziewanie, wyciągając jedną z fiolek, którą odebrał zabitemu. Z jednej strony starał się gadać do kolegi, żeby ten skupił na czymś innym myśli, a z drugiej... ten narkotyk chyba naprawdę nieźle zwiększał możliwości życiowe. Pytanie, jaki był tego koszt...
A ciemna krew wielkoluda nie zachęcała, by się o tym przekonywać na własnej skórze.
Skupiony na akcji ratunkowej najemnik w ogóle nie zwracał uwagi na swój własny ból w nosie, głowie i poharataną rękę.
- Pojebało? - Odparł oszczędnie Rodi.
Następna chwila znów upłynęła we względnej ciszy. Farmer w końcu zaczął powoli rozglądać się wokół, nie rozpoznając w ogóle miejsca, w którym się znajdowali. A może po prostu szukał oznak obecności straży albo innych ludzi?
- Gdzie jesteśmy i dokąd idziemy? - Zapytał słabo.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Varmadijr ef Kajjen
Wyglądali koszmarnie. Ludzie usuwali im się z drogi, na szczęście wieczorem nie było ich już wielu.
- Idziemy do Illany - szepnął najemnik. - Tam nie odmówią nam pomocy, choćby całe miasto nas chciało ukatrupić.
Wkrótce niczym dwa cienie wyłonili się z Labiryntu i stanęli na głównej drodze, prowadzącej do Wschodniej Bramy. Po lewej górowały już wieże i kopuły przybytku Illany. Varas zacisnął mocniej dłoń na barku przyjaciela.
- No, stary, jesteśmy.
Zapukał w Bramę prowadzącą na zielony dziedziniec świątyni. Raz i drugi, silniej. Oddychał coraz ciężej, czując, jak Rodi zaczyna mu ciążyć, a nos zapychać się bardziej.
Przecież muszą otworzyć. Kapłanki nigdy nie odmawiają pomocy, nawet bezdomnym biedakom...
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
Nie, no żartuję. Kończymy pierwszy rozdział, akcja przenosi się do tego tematu.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość