Iskra, która rozpaliła płomień
Pirrel prychnął, zirytowany kolejną komplikacją. Jeśli teraz zaczną zajmować się tym, co znajduje się pod ich stopami znowu nie będą wyciągać z pułapki maga Rady.
- Deza, nie Deza. Proponuję zająć się najpierw Kleivonem. Jak go wyciągniemy, będziemy mogli sprawdzać co jest pod nami bez ryzyka wystrzelenia duszy w kosmos - powiedział kąśliwie.
Fristron, przywykły że plany asystenta pozwalają mu przejść od punktu A do B zgodnie z założeniami, skinął głową.
- Navina, jesteś gotowa? - zapytał orczycę, podając jej menażkę z wodą.
-
Dahlien
- Posty: 1080
- Rejestracja: 2022-02-26
-
Karta postaci:
Navina Gruushya
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Serywen
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
Navina chlapnęła z bukłaka w stronę jednej z czar płonących czerwonym ogniem. Nie trafiła. Kilka kropel wpadło w płomienie, które zasyczały tylko groźnie.
- Wrzuć cały bukłak - doradził jej Serywen. Kiedy to zrobiła, ogień zaskwierczał wściekle i zgasł, a wraz z nim zniknęły wydobywające się z niego eteryczne promienie.
Z więżącego Kleivona pentagramu nie zostało zbyt wiele. W zasadzie została tylko jedna linia. Profesor poczuł, jak niewidzialne siły słabną i jego dłoń zaczyna wyślizgiwać się z ich uchwytu.
- Lecę - zawołał, lecz... nie poleciał. Osunął się lekko na płytę, lecz jego dłoń, jak na gumie, ciągle wracała do pułapki. Zauważył, że może ją przemieszczać wzdłuż promienia, ale nie może jej z niego wyrwać.
- Dobra dziadek, chyba trzeba ci pomóc - stwierdziła orczyca i pociągnęła mocno profesorem.
- Niee, zaczek... - próbował się bronić Kleivon, czując, jak gwałtownie wzrasta napięcie w pułapce, a jego ręka drętwieje i sztywnieje od pulsującego wokół eteru.
JEB.
Coś trzasnęło, głośno, jakby przeskoczył potężny ładunek energetyczny. Z promienia trysnęły czerwone iskry, a ręka Kleivona wyleciała z niego gwałtownie. Profesor upadł całym ciężarem na eteryczną platformę.
Serywen stęknął, czując, jak jego urządzenie dało z siebie wszystko. Zaczęło dymić i wiedział, że czas dobiegł końca.
- Trzymajcie mocno! - krzyknął do trzymających liny. W samą porę, bo pole niespodziewanie zniknęło i zarówno Nawina, jak i Kleivon, osunęli się kilka stóp wgłąb dziury, aż nie napięły się trzymające ich liny.
Ekipa stojących na schodach o mało co nie wpadła za nimi w pułapkę. Z trudem utrzymali pozycje i ciągnąc z całej siły, zaczęli wyciągać nieszczęśników.
Wisząc na sznurach, orczyca i Kleivon mieli chwilę, żeby się rozejrzeć po niższym poziomie. Było tu niezwykle ciemno, ale jednej rzeczy nie mogli przegapić.
Wściekle czerwonych oczu, które niczym węgielki w dogasającym ognisku, przyglądały się im beznamiętnie.
A w tle migało takich światełek więcej.
Be żadnego dźwięku czy ostrzeżenia, czerwone, niemrugające oczy zaczęły się zbliżać do wiszących... Niebezpiecznie blisko, aż widać było suchą, trupią skórę oczodołów... A może tu w ogóle nie było skóry, tylko sama czaszka?
W tym momencie zostali pociągnięci do góry i znów znaleźli się na powierzchni leja. Spanikowany profesor zaczął się rozpaczliwie chwytać krawędzi dziury, jak ktoś, kto wpadł do przerębli z lodowatą wodą.
Ciągnięcie dwójki towarzyszy po powierzchni leja było już dużo łatwiejsze, zwłaszcza, że oni sami starali się pomagać rękoma i nogami jak tylko mogli. Wkrótce znaleźli się z powrotem na schodach.
Profesor dyszał ciężko, trzymając się ściany. Był uratowany, choć wciąż w szoku, a jedna jego ręka wisiała bezwładnie.
-
Dahlien
- Posty: 1080
- Rejestracja: 2022-02-26
-
Karta postaci:
Navina Gruushya
- Przede wszystkim to twoja dobra robota, Navina - zauważył mag, kiedy orczyca po wykonaniu najcięższej części zajęła się prawieniem komplementów wszystkim wokół. - Pirrel, możemy jakoś wynagrodzić wysiłki naszej towarzyszki?
- Tak, hm, no cóż - młodszemu czarodziejowi trochę plątał się język od kiedy Navina zdjęła płaszcz. - Myślę, że, ten, no, fundusz obronny to zniesie. A te, zasługi naszej zielonoskórej przyjaciółki, to one są faktycznie... nie do przecenienia.
Fristron zmarszczył lekko brwi, zdziwiony jąkaniem się zwykle rzutkiego i przemądrzałego Pirrela. Miał jednak ważniejsze sprawy na głowie, skinął więc tylko głową w odpowiedzi i zwrócił się do Kleivona.
- No, kolego szanowny! - powiedział głośno, kładąc rękę na jego ramieniu kiedy ten opierał się o ścianę i próbował złapać oddech. - Toście nam strachu nabawili! Co was tu przywiało? Takie nagłe eskapady nie przystoją członkom Rady Magów! - oznajmił jedynie na poły na żarty; trudno było nie zauważyć jednak, że w tym ostatnim stwierdzeniu poza reprymendą wybrzmiewała też nuta żalu.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
To było bardzo trudne doświadczenie, jak na jego wiek i charakter. "Prawdopodobnie już nigdy nie będzie taki sam", przemknęło Fristronowi przez myśl.
- Dzię...kuję wam - odezwał się w końcu profesor, lewą ręką chaotycznie odwzajemniając poklepywania i uściski. - Nie wiem, jak wam dziękować. To był jakiś... koszmar.
A prawą ręką potrząsnął, próbując zginać palcami. Czucie powoli mu do niej wracało, ale wciąż nie był w stanie jej unieść.
Spróbował odwiązać supeł na brzuchu, który ewidentnie bardzo go uwierał, ale nie był w stanie. Widząc to, Szajbert bez słowa chwycił ten sznur i raz dwa pomógł Kleivonowi wydostać się z silnych, orczych więzów.
- Dobra robota. - Kapral puścił oko do Naviny, zwinąwszy i rzuciwszy do niej linę.
Kleivon odetchnął w końcu pełniej. Rozejrzał się po ludziach raz jeszcze, po czym skupił wzrok na Fristronie.
- Dobra... więc tak... my... przyszliśmy tu z samego rana i... - zaczął powoli opowiadać, kiedy nagle pacnął się w czoło.
- Deża! - zawołał. - Nie spotkaliście jej nigdzie? Kiedy wpadłem w pułapkę, starała się znaleźć rozwiązanie... Pobiegła na górę... krzątała się chwilę... zdaje się, że coś odpaliła, słyszałem szczęki, szumy, pojawiły się światła. A potem wszystko ucichło i już nie wróciła...
- Mam nadzieję, że nie... - dodał i urwał, w ostatniej chwili postanawiając się chyba jednak nie dzielić z drużyną swoimi czarnymi wizjami.
-
Dahlien
- Posty: 1080
- Rejestracja: 2022-02-26
-
Karta postaci:
Navina Gruushya
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Serywen
- Samej Deży nie znaleźliśmy, ale trafiliśmy na mechanizm, który pewnie wcześniej uruchomiła - mówił do Kleivona, kiedy ten zajmował się alkoholem od Naviny. - Uznaliśmy tylko, że lepiej przy nim nie majstrować póki dyndasz w środku tej maszyny. Jak widzisz, nasza zielonoskóra koleżanka już rusza żeby zająć się i tą sprawą. Nie martw się, zaraz ją znajdziemy. A w trakcie tego znajdowania możesz nam pokrótce opowiedzieć, co właściwie robimy w środku pradawnej kosmicznej armaty zaprojektowanej przez minotaury na szczycie góry.
To powiedziawszy, popchnął lekko czerwonego, dyszącego ciężko Pirrela i magowie ruszyli na wyższy poziom. Wkrótce stali przed jaśniejszym prostokątem. Fristron jęknął w duchu kiedy Navina wspomniała o kulach ognia. Od lat to popisowe zaklęcie magów ognia w jego wykonaniu domagało się raczej nazwy "kulki ciepła". Honor maga ognia nie pozwolił mu jednak przejść obojętnie wobec takiego wezwania, wziął więc głęboki wdech, mocno się skupił, gotów na wielki wysiłek zaczerpnął eteru i...
I prawie się przewrócił, na poły z wrażenia, na poły z siły doznania. Nagle był w stanie manipulować eterem z dużo większą łatwością niż ostatnimi czasy. Nie był to może poziom biegłości z jego młodzieńczych lat, ale czerpanie z całych sił eteru nie wiązało się teraz z nędznymi pasmami, nitkami właściwie, do jakich przywykł przez te lata; poruszona siłą woli energia magiczna walnęła w niego z niespodziewanym impetem. Nie zdążył zmodyfikować w ogóle gestu ani zatrzymać jej części. Przyzwyczajone od młodości do ciskania kul ognia ciało miało optymalny sposób rzucania zaklęcia w pamięci mięśniowej. Tyle że ten optymalny sposób przewidywał normalny ładunek energii. Mgnienie oka później wypuszczał moc, świadom że na egzaminie ze stereomancji - sztuki nadawania zaklęciom kszałtów - zdecydowanie by oblał. Zanim energia uformowała sunący w stronę symbolu ognia czar, zdążył tylko wydusić z siebie:
- Ups.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
A potem skrzywił się i zaczął kaszleć.
- Uh.. huh... Ciekawy smak, doprawdy... - Oddał orczycy trunek. - Aaa... czy macie też wody? Nie piłem od wieków...
Podali mu wody.
Profesor przyjął ją z dość widoczną ulgą.
- Widzisz, Fristronie, sprawa wydała mi się jasna i moralnie uzasadniona - zaczął mówić, kiedy przepłukał gardło. - Odkryliśmy za pomocą eteroskopu, że dzieją się tu poważne manipulacje na duszy. Do tego spektrum eteru wykazywało dużą proporcję czarnego zabarwienia. Wniosek - ludzie tu umierają. I to nie było zjawisko jednorazowe. Kiedy namierzyliśmy kolejną, rosnącą falę energii, zrozumiałem, że zaraz nastąpi rozerwanie duszy następnego nieszczęśnika. Pospieszyłem więc z nadzieją, że uda nam się uratować tego człowieka.
Wziął kolejnego łyka wody.
- Kiedy przybyliśmy na miejsce, nikogo nie zastaliśmy. Wyglądało na to, że albo się uwolnił i uciekł, albo został... rozerwany. I wpadł do leja. Widać jednak było, że krata została zdjęta, a przejście podziemne odkryte i udrożnione. Ktoś tu zaczął chodzić. Nie mam jeszcze pewności, czy to jacyś parszywi ludzie uruchomili maszynę i świadomie poszukują ofiar, czy zwyczajni włóczędzy i wędrowcy odkopali przejście szukając schronienia i wpadali tu przez przypadek.
Westchnął, pijąc ostatnie krople wody i oddając pustą manierkę.
- Nie jest mi wiadomo o żadnym minotaurzym kulcie, który by przetrwał do naszych czasów, nawet jeśli miałby być kontynuowany przez ludzkich sukcesorów. Nie wydaje mi się też, żeby ktokolwiek żywy był świadom, jak działa ta maszyna i zaczął jej świadomie używać, do sobie tylko znanych celów. Dlatego za opcję najbardziej prawdopodobną uważam spontaniczne uruchomienie się tej maszyny i połknięcie przypadkowych ofiar. Nigdy jednak nie możemy być pewni...
Zwrócił się do Serywena, kiedy szli schodami na górę:
- Tak, przyjacielu, tam były jakieś postaci. Widziałem wyraźnie ich czerwone, świecące oczy. To na pewno nie byli ludzie. Nie odzywali się, ani nie nawiązywali żadnego kontaktu. Zupełnie, jak maszyny... Ale podejrzewam, że to nie są pozostałości po ofiarach tej pułapki. Przecież jak rozrywają ci duszę, to nic po tobie nie zostaje..? Znaczy, aż tak się nie znam, ale... taki ktoś chyba nie powinien zachować świadomości?
Spojrzał na Fristrona, który przystąpił do operacji podpalania ściany.
- Sam też się zastanawiam, do czego to urządzenie służy. Myślisz, że to armata? Zawsze miałeś dziwne pomysły, ale... do czego to miałoby strzel... Jeeju! - Gwałtownie odsunął się od kolegi, czując ognisty podmuch, jaki mag właśnie wyzwolił.
Solidna, tryskająca płomieniami i iskrami na wszystkie strony kula rozświetliła komnatę, a temperatura w podziemiach gwałtownie podskoczyła. Fristron ledwie nad nią panował, czując jak zwęglają się końce jego rękawów, a jeśli miał jakieś włoski na wierzchu dłoni, to już mógł się z nimi pożegnać. Zaciskając oczy, by uchronić je przed gorącem, wypuścił w końcu zaklęcie. Rozwibrowany, chłonący eter z przestrzeni ogień pomknął w stronę jaśniejszego prostokąta na ścianie. I, ku zaskoczeniu magów, nie rozbił się o nią, tylko został całkowicie wchłonięty.
Ściana rozbłysła białym światłem, a po komnacie rozbiegły się odchodzące od niej złote, świecące ścieżki. Pomieszczenie ożyło, zdradzając im swoje sekrety. Patrzeli, jak błyszczący ślad rozpalał się, sunąc po wszystkich filarach, łącząc niecki z centralnym dyskiem na suficie, a na podłodze zbiegając się w studni. Przejście z kamiennych płyt rozbłysło złotymi symbolami - część z nich zdawała się być tylko dekoracją, zwłaszcza te narożne, przypominające drzwiowe okucia. W centralnej części zaświecił się znów wielki symbol położonego, dekorowanego H. Teraz było widać wyraźnie, że to jest przejście.
Dodatkowo, po obu stronach drzwi podświetliły się dwa kafle podłogi. Na obu wyrysował się symbol krzyża z kółkiem na przecięciu. Jeśli ktoś zajrzałby do studni lub został na niższym poziomie, zauważyłby też, że umieszczona tam wielka, metalowa kula rozjarzyła się tajemniczymi symbolami.
Ale nikt tam nie patrzył, bo wszyscy obserwowali jeszcze jedno, dziwne zjawisko. Jaśniejszy fragment ściany, w który uderzyła kula ognia, zaczął się rozpływać w powietrzu, ukazując niewielkie wgłębienie, w którym osadzony był mechanizm. Ogromne zębatki i pokrętło. Tarcza z różnymi symbolami, oraz centralna, elegancko zdobiona, metalowa strzałka, ewidentnie wskazująca, który symbol jest obecnie wybrany.
Obecnie wskazywała puste pole. Oprócz niego na tarczy było pięć pól, a w nich pięć symboli - idąc zgodnie z ruchem wskazówek zegara: kropla, odwrócone H, koło przecięte pionową linią, ogień i otwarte oko.
Domyślali się, że korzystając z pokrętła, będzie się obracać tarczą.
- Oooo w mordę - skomentował to Szajbert, który dopiero teraz zdołał zamknąć rozdziawione z niedowierzania usta.
-
Dahlien
- Posty: 1080
- Rejestracja: 2022-02-26
-
Karta postaci:
Navina Gruushya
Na tyle żadne, że nie musiał się przyznawać do błędu.
- He-hem - odchrząknął, zerkając po towarzyszach. - Tak jak sądziłem, potężne wyładowanie magiczne zdjęło iluzję. - Pirrel zerkał na Fristrona nieufnie. Asystent wiedział o kłopotach z brakiem dostępu do mocy przełożonego, więc nagły popis siły był kolejnym zdarzeniem, które go wyprowadzało z równowagi.
W tym punkcie podjął wątek rozmowy z Kleivonem, jakby nigdy nic:
- No, na moje to będzie armata. Spójrz na ten dysk, toto się otwiera. A ta kula? Pod nieszczęśnikami wiszącymi jak ty jeszcze przed chwilą, którym potem rozrywano dusze. A rozrywanie duszy to, jak wiesz, nie byle jaka sprawa. Dużo energii. Dość dużo, żeby, nie wiem... Wystrzelić tę kulę w gwiazdy?
To powiedziawszy, skupił się na rozświetlonej przed nimi zagadce.
- To co, Navina, zgodnie ze starą strategią łażenia po podziemiach sprawdzamy wszystkie symbole po kolei, czy są w fachu jakieś nowe trendy? - Orczyca właśnie w tej chwili oznajmiła jednak dobitnie, że ona takimi sprawami się nie zajmuje, więc zaczął głośno myśleć. - Mi się widzi, że jak chcemy wejść gdzieś, gdzie do tej pory nie mogliśmy i znaleźć Deżę, to ta litera H jest chyba najbardziej obiecująca. Więc może płytka H? Albo to przecięte koło? Najwyraźniej ono też ma coś wspólnego z przejściem - tu wskazał na kafelki. - Serywenie (Fristron, przy okazji, miło poznać)! W sumie to ty chyba jesteś największym ekspertem tutaj jeśli chodzi o takie ustrojstwa? Jakieś sugestie?
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Serywen
-
Dahlien
- Posty: 1080
- Rejestracja: 2022-02-26
-
Karta postaci:
Navina Gruushya
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
Litera H stanęła w końcu na górze koła, przysłonięta lekko ozdobną, ażurową strzałką. Coś kliknęło, kiedy mechanizm wskoczył na pozycję. Zapadła cisza.
- No i? - Szajbert unosił kącik ust bez przekonania. - Trzeba doładować kolejną kulą og...
Urwał, kiedy nagle coś stuknęło metalicznie za ścianą. Zgrzytanie i szuranie było głuche i stłumione, ale wibracje powodowane przez mechanizm mogli odczuć wyraźnie, dotykając ściany. Tam coś się działo.
Aż w końcu dwie kamienne płyty ozdobione błyszczącym symbolem H drgnęły, stuknęły, szurnęły i zaczęły się powoli rozsuwać.
Wszyscy z zapartym tchem patrzeli na ten niespieszny, elegancki ruch wśród błyszczących złotem symboli.
To, co jednak ujrzeli za drzwiami, nie było już tak piękne.
Zobaczyli kamienny korytarz niewielkich rozmiarów. A w korytarzu, nie dalej jak trzy metry od wejścia leżała czarnowłosa, młodziutka kobieta w niezbyt eleganckiej pozie. Kałuża krwi była jeszcze świeża.
- Deża! Najświętsza Illano... - jęknął Kleivon i ruszył w jej stronę.
- Stój! - zawołał Szajbert, w porę łapiąc go za kołnierz i odciągając od wejścia.
- Nie wiemy, co ją zabiło... Nie chcesz chyba skończyć, jak ona?
Przypatrywali się ginącemu w mroku korytarzowi z bezpiecznej odległości.
Mogli dostrzec, że kamienne płyty posadzki nie są zwykłym brukiem - były docięte w równe kwadraty i ułożone z wyraźnymi, centymetrowymi przerwami pomiędzy.
Z kolei kafle tworzące ściany korytarza miały wyryte wyraźne symbole krzyża z kołem na środku. Był to identyczny symbol, jak ten, który zaświecił się na dwóch kafelkach po obu stronach wejścia, kiedy uruchomili maszynę.
Serywen jednak swoimi kocimi oczami widział dokładniej. Była jedna, drobna różnica. Koła na kafelkach wewnątrz korytarza nie były jedynie wyrytymi symbolami. Były głębokimi dziurami.
Navina z kolei przyjrzała się dokładniej zwłokom kobiety. Były zakrwawione w wielu miejscach tak, jakby nie otrzymała jednego ciosu, ale co najmniej kilka. Ciało nie wyglądało na w żaden sposób zdeformowane ani porozcinane, za to utrata krwi była ogromna. Plama zaczynała już schnąć, jasne też było, że większość krwi spłynęła już gdzieś niżej szparami w posadzce.
Profesor usiadł gdzieś w kącie, nie mogąc powstrzymać łez. Nie mógł na to patrzeć.
- Ja nie chciałem... - jęknął młody mag, przerażony.
- To nie ty - powiedział cichym, ponurym tonem Fristron. - Widzisz te zaschnięte plamy? To się stało już jakiś czas temu. - Fristron pokręcił głową; nagle znowu jego wiek był po nim widoczny. - Biedna dziewczyna... może gdybyśmy nie stracili tyle czasu rozbrajając pułapkę Kleivona udałoby się ją uratować?
Po tych słowach maga na chwilę zapadła ciężka cisza. Wreszcie Pirrel, któremu nastrój poprawił się widocznie jak tylko tragedia okazała się nie być sprowokowana jego działaniami, odetchnął ciężko i rzekł:
- Powinniśmy się zbierać. Przyszliśmy tu po profesora Kleivona i możemy go bezpiecznie odprowadzić do miasta. Znaleźliśmy nawet Deżę, ale nie możemy jej już pomóc.
- Nie możemy jej tak zostawić - zaoponował Fristron. - Nawet Deża zasługuje na to, by zwrócić jej ciało rodzinie - dodał z przekąsem, który zaskoczył Pirrela.
- Mistrzu... ten loch jest niebezpieczny, a znajduje się w nim dwóch z pięciu magów Rady. Racja stanu... - zaczął mówić spokojnym, rzeczowym tonem Pirrel. Fristron jednak był wyraźnie wzburzony.
- Mam gdzieś rację stanu! - Wybuchnął na asystenta, który otworzył szeroko oczy. - Nie zostawię tu ciała tej dziewczyny i nie wyjdę stąd dopóki nie dowiemy się, dlaczego ktoś zastawia pułapki na naszych ludzi!
Pirrel chwilę patrzył na swojego przełożonego w szoku. Potem jakby coś w jego twarzy przeskoczyło; wyglądał jakby podjął jakąś decyzję. Przymknął oczy i odpowiedział cichym, nieobecnym głosem:
- Dobrze, mistrzu. Zrobimy jak każesz.
Fristron odetchnął głęboko i skinął głową. Przez chwilę wyglądał jakby się zastanawiał, po czym odezwał się do Kleivona:
- Mój asystent ma trochę racji, szanowny kolego. Jest tu niebezpiecznie, a ty jesteś osłabiony i wiele przeszedłeś. Czy chcesz wrócić do miasta? Szajbert mógłby cię odprowadzić.
-
Dahlien
- Posty: 1080
- Rejestracja: 2022-02-26
-
Karta postaci:
Navina Gruushya
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Serywen
Krótki rzut oka na towarzyszy powidział Serywenowi, że jego problemy z drzwiami nie są obecnie tematem, na który chcieliby debatować.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
- Dopilnujcie proszę, żeby miała godny pochówek... - poprosił Kleivon zmęczonym, łamiącym się głosem. - I.. dziękuję raz jeszcze. Jeśli będę mógł się jakoś odwdzięczyć... Wiecie, gdzie mnie szukać.
Tymczasem kamień rzucony przez Navinę upadł na jeden z kafelków podłogi... A ten z lekkim kliknięciem wcisnął się w ziemię.
I wtedy z dziur po obu stronach miejsca, gdzie upadł kamień, z nagłym szurgotem wystrzeliły metalowe, ostro zakończone pręty. Sięgnęły niemalże na całą szerokość korytarza. A potem z cichym zgrzytaniem, wciągane jakimś terkoczącym mechanizmem, zaczęły wsuwać się z powrotem.
Zauważyli teraz, że kafle, na których leżała Deża, też były lekko niżej od pozostałych. Wyglądało na to, że gdyby stanąć na tym wciśniętym już kaflu, na który upadł kamień, pułapka nie odpaliłaby się kolejny raz. Tak czy tak raczej niemożliwym było wyciągnąć stamtąd ciało bez ryzykowania, że jakiś inny kafel ulegnie wciśnięciu.
Stojący nieco dalej od korytarza Fristron zauważył, że kiedy Navina odpaliła pułapkę, świecące symbole na dwóch kafelkach po obu stronach wejścia na moment przygasły.
-
Dahlien
- Posty: 1080
- Rejestracja: 2022-02-26
-
Karta postaci:
Navina Gruushya
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Serywen
Spojrzał na martwe ciało Deży. Widok ten sprawiał, że jego trzewia jakby zamieniały się w ołów i ciągnęły go w dół, w bezkształtną otchłań... Mag zignorował ruganie Naviny, która ewidentnie źle go zrozumiała; Fristron nie próbował wywołać poczucia winy w swoich towarzyszach. Po prostu sam sobie z nim nie radził. Niewinna twarz zmaltretowanej dziewczyny zmotywowała go jednak, by spróbował. Wyciągnął rękę, starając się ograniczyć tradycyjną teatralność inkantacji magicznych, tak żeby przykuć jak najmniej uwagi. Spróbował skupić eter i...
- Nie, wiecie co, to można inaczej - oznajmił nagle. Garnąca do niego jeszcze chwilę temu moc znowu gdzieś sobie poszła; nawet ta ognia, nie wspominając już o powietrzu. Mag zaczerwienił się nieco na twarzy, ale był zdeterminowany, by jej nie stracić. - Te kafle z symbolem krzyża podświetliły się, kiedy kamień wcisnął podłogę w środku. Może jeśli na nich staniemy, pręty się nie wysuną?
Fristron, zastanowił się chwilę i rzekł:
- Damy radę sprawdzić oba plany naraz. Stańmy na kaflach, wrzućmy kamień i zobaczmy, czy pręty się wysuwają. Jeśli nie, to znaczy, że hipoteza się potwierdziła. Możemy jeszcze - dodał po chwili namysłu - spróbować przesunąć tarczę na znak krzyża z kołem. Jeśli to wszystko nic nie da, możemy zastosować tunel. - Mag ustawił się na jednym z kafli, zachęcając Serywena gestem, by stanął na drugim. Widzieli, że Navina nie traci czasu i już zaczyna wrzucać kamienie do środka. Pirrel podszedł do koła, gotów je przekręcić gdyby pręty nadal się wysuwały mimo obciążenia kafelków z symbolami.
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
Kiedy Fristron stanął na świecącym kaflu, poczuł, jak przez jego ciało przepłynęła drżąca energia. Miał wrażenie, że gdyby teraz pokusił się o jakieś zaklęcie, efekt mógłby przerosnąć jego najśmielsze oczekiwania.
Potem dołączył do niego hyuss, stając na drugim kaflu. Jego mechaniczna ręka aż zatrzeszczała i poruszyła się kilka razy bez jego woli.
Spojrzeli po sobie.
Ewidentnie coś się zadziało, choć nie mieli pewności co.
Orczyca wrzuciła kolejny kamień. Upadł na kafelki posadzki i wcisnął je.
Wszyscy wstrzymali oddechy.
Pręty nie wysunęły się.
-
Dahlien
- Posty: 1080
- Rejestracja: 2022-02-26
-
Karta postaci:
Navina Gruushya
-
Bubeusz
- Posty: 1444
- Rejestracja: 2021-06-13
Chwilę później Navina była już z powrotem, kładąc Deżę w bezpiecznym miejscu. Zabita adeptka była w istocie cała poprzedziurawiana. Pirrel poczuł podwójny ścisk w żołądku, kiedy na nią patrzył. Przecież Kleivon mógł wziąć do pomocy kogokolwiek z młodych... na przykład jego.
-
Denadareth
- Posty: 1390
- Rejestracja: 2021-06-13
-
Karta postaci:
Serywen
- Serywenie - powiedział po krótkiej pauzie, która pozwoliła mu się trochę uspokoić - też czułeś tę energię? Jakieś wyładowanie... myślisz że coś nam zrobiło?
Kiedy to mówił nie patrzył dokładnie na hyusa, ale zerkał na tarczę.
- I co właściwie mogą oznaczać te symbole? - zapytał, już bardziej w przestrzeń, nie oczekując odpowiedzi od kompana. - W szczególności to odwrócone "H"?
-
Dahlien
- Posty: 1080
- Rejestracja: 2022-02-26
-
Karta postaci:
Navina Gruushya
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość