Wielki Szczur czuwa - trutka na szczury

Szczury tłoczą się w piwnicach. Niespokojna okolica. Miasto w dymie, miasto ginie. Chwalmy Szczurów Władcy imię.
Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Keegan nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, że pozostała dwójka idzie za nim. Patrzył przed siebie jak zahipnotyzowany. To, co się działo, nie było normalne.

Było przerażające. Gdy zdał sobie sprawę, co tak naprawdę widzi, przystanął. Bał się podejść bliżej. To już nie były drobne duszki o czerwonych oczach. Skończyły się sympatyczne szczurki.

Drgnął, gdy głos zadudnił w jego głowie.

- Uratowałyście mi życie - powiedział na głos, choć jego umysł wypełniała inna odpowiedź, stanowcze nie.

Awatar użytkownika
Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Dahlien
Niziołka, spotkawszy się już mniej więcej z Keeganem przystanęła patrząc ze strachem w oczach na szczurze monstrum, które się utworzyło nieopodal spichlerza i teraz nacierało w ich stronę. Nawet ona, tak zaznajomiona ze zwierzętami, tym razem była przestraszona spotkania z nimi. W przeciwieństwie do chłopaka nie słyszała jednak żadnego głosu w głosie, więc chwyciła towarzysza za zdrowe ramię i nieco nim potrząsnęła.
- Keegan, uciekaj dzieciaku jeden! - Próbowała go ruszyć, bo stał jak ten słup soli. Obejrzała się jeszcze przez ramię upewniając się, że Valoo też się nieco ogarnął. Przynajmniej na tyle, żeby dostrzec zbliżające się niebezpieczeństwo.

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Keegan zdał sobie sprawę z obecności Dahlien, dopiero gdy ta się odezwała. Wzdrygnął się, przestraszony.

- Ty też raz uratowałaś mi życie - powiedział cicho, chyba bardziej do siebie niż do niej. Potem odezwał się głośniej. - Sam się stąd nie ruszę!

Spróbował chwycić ją za nadgarstek i pociągnąć za sobą w dowolnym kierunku, którym podążanie nie skończyłoby się wpadnięciem na orka lub kotłujące się szczury.

Fristron
Posty: 123
Rejestracja: 2022-05-9
Dahlien i Keegan skręcili zatem w prawo, kierując się ku miastu. Jako że oboje solidnie wystraszyli się szczurami, oglądali się raz po raz za siebie. Ku ich zaskoczeniu, wir szczurów... stanął.

Jako że nie patrzyli przed siebie, Keegan nie zorientował się, że tak naprawdę robili wielkie kółko i nagle, drugi już raz dzisiaj, poczuł jak nagle grunt pod jego stopami kończy się gwałtownie. Znów wpadł do rowu, tego samego, w którym przy jego drobnej pomocy dokonała swojego żywota Klynne. Jako że jedną ręką trzymał Dahlien, a drugą miał przywiązaną do uda, nie bardzo miał jak zamortyzować upadek, więc rąbnął się głową prosto w spód rowu, aż mu się przed oczami zapaliły świeczki.

Więź niziołki z naturą nie była jeszcze tak stępiona, by nie wyczuła w porę rowu i pewnie sama by do niego nie wleciała, jednak trzymający ją za nadgarstek Keegan pociągnął ją za sobą. Mając mgnienie oka na przygotowanie się, udało jej się jednak wylądować na nogach i zdołała utrzymać równowagę. Dzięki temu zobaczyła, że do rowu zagląda Bayd, który musiał ich ścigać. Krasnolud najpierw uśmiechnął się szeroko, niewątpliwie myśląc o szczurach łapanych w pułapki, i wyciągnął kuszę do której przywiązany był bełt z jakimś czerwonawym pakunkiem. Już miał strzelać, kiedy coś go rozproszyło: dostrzegł, co jeszcze leży w rowie.
- Klynne? - zawołał zaniepokojony. - Jesteś ranna?

Keeganowi dzwoniło w uszach od upadku i lewo dosłyszał krzyk Bayda. Głowę wypełniał mu ten sam dudniący głos w czaszce.
- TO NIE JEST "TAK". WZYWAŁEŚ NASZEJ POMOCY. CZY NAM UFASZ?

Awatar użytkownika
Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Dahlien
Zdezorientowana zachowaniem chłopaka pozwoliła mu się pociągnąć w wybranym przez niego kierunku. Mówił jakieś dziwne rzeczy. Czyżby nawdychał się tych samych oparów co ona wcześniej? Spojrzała na niego przelotnie, by potem ze zdziwieniem stwierdzić, że po słowach Keegana szczurze monstrum się zatrzymało. Czy on naprawdę nimi kierował? A niby to ona była dziwna, że rozmawiała ze zwierzętami...
A potem wpadli do rowu. Do znaczy chłopak legł jak długi najpewniej nieźle się obijając. No trudno, tak to w życiu bywa. Potem się go wyleczy. Teraz ich problemem był jednak krasnolud mierzący do nich z kuszy. Zaraz... ale po co mu ten woreczek? Niziołka zaczęła podejrzewać, że skoro posługiwali się dziwnymi płynnymi substancjami, to spokojnie mogą je posiadać również w innej postaci.
- Jeśli on nam coś rozpyli przy twarzy nawet nie myśl oddychać. Oni zatruwają wszystko dookoła niszcząc tym naturę. - Powiedziała cicho do Keegana, po czym wyciągnęła jeden ze swoich sztyletów i odcięła nią sznurek krępujący jego ramię. Byli daleko od Glifosa, poza zasięgiem jego wzroku (a przynajmniej tak sądziła), więc nie było sensu w pogarszaniu swojej sytuacji. I tak wdepnęli w niezłe bagno.
Wtem coś jej się przypomniało.
- Zaraz... gdzie jest ten Appazi? - Rzuciła w przestrzeń pytanie, bardziej do siebie niż Keegana. Co jak co, ale chłopak miał cholernego pecha do pakowania się w tarapaty.

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Keegan poczuł, jak ogarnia go panika. Gdy głos rozbrzmiał w jego umyśle, skorzystał z tego, że obie ręce miał już wolne - przycisnął obie dłonie do oczu, jak gdyby walczył z atakiem migreny.

Nie wiem, myślał gorączkowo, nic już nie wiem! Nie pisałem się na to!

Jak przez mgłę usłyszał słowa Dahlien o oddychaniu. To zmusiło go, by znów otworzyć oczy. Jeśli niebezpieczeństwo miało, nomen omen, zawisnąć w powietrzu, wolał je widzieć. Przy okazji rozejrzał się gorączkowo, poszukując źródła głosu w okolicy - starał się dostrzec kotłujące się szczury.

Pomóżcie mi uporać się z tym wszystkim, a być może wam zaufam, przebiegło mu przez myśl.

Fristron
Posty: 123
Rejestracja: 2022-05-9
Karta postaci:
Valoo
No właśnie, gdzie jest ten appazi?
Valoo biegł za Dahlien i Keeganem, ale kiedy ci nagle odbili w prawo by uniknąć bliskiego spotkania trzeciego stopnia z wirem szczurów, nie nadążył za nimi – był artystą, psia ich mać, nie pastuchem który cały czas lata za owcami wte i wewte po polach! – i żeby nie wpaść prosto na wir, dał nura w lewo, w las.
Stamtąd obserwował jak szczurze monstrum sunęło za niziołką i chłopakiem. Widział też z oddali, że od kiedy stwór się zamanifestował, Glifos zaczął się krzątać przy wiezionym przez niego ładunku. Przenosił beczki z rozbitego wozu do drugiego, dotychczas kieruwanego przez krasnoluda. Oglądał się co jakiś czas nerwowo na wir. Udało mu się zapakować cały ładunek do krasnoludzkiej dwukółki. Bezceremonialnie, nie oglądając się na Bayda, ruszył na chyboczącym się z przeciążenia wozie, oddalając się od Nimnaros, zmierzając w kierunku pobliskich wiosek.
Zdawało się dość jasne, że ork się zawinął kiedy zobaczył szczurzy wir, dlatego dobrze się złożyło że akurat zdążył wjechać do lasu kiedy wir po prostu… ustał. Trupy szczurów, które przed chwilą fruwały wte i nazad, runęły plackiem na ziemię, formując stertę ciał. Dokładnie taką, jaką Valoo widział na swoim obrazie.
- Co tu się, do cholery, dzieje? – rzucił malarz pod nosem.

No właśnie, co to się stało, że szczury z groźnego zjawiska magicznego obróciły się w co najwyżej z lekka obrzydliwą stertę truchła? Odpowiedź na to pytanie poznamy, zaglądając z powrotem do rowu w którym Keegan właśnie uznał, że proszenie szczurów o rozwiązywanie wszystkich jego problemów i wchodzenie z nimi w kolejne pakty niekoniecznie jest najlepszą filozofią życiową. Kiedy oznajmił głosowi w swojej głowie, że „być może” mu zaufa, coś jakby zniknęło. Wcześniej chłopak był w stanie wyczuć mniej więcej gdzie jest wir, jakby był z nim w jakiś sposób połączony. Teraz jednak ta obecność w jego głowie zupełnie ustała. Zarówno on, jak i Dahlien przestali też słyszeć wycie wiatru, i – zgadliście – to w tym momencie pewien appazi zobaczył, jak ciała szczurów padają plackiem na ziemię.

- Klynne?! – wrzasnął Bayd, a w jego głosie pojawiła się panika. Siwobrody krasnolud jakby zapomniał o Dahlien i Keeganie. Kusza wypadła mu z rąk. Wskoczył do rowu i zaczął lekko klepać leżące tam ciało po twarzy. – Siostrzyczko… odezwij się… – zaniósł się szlochem. – Nie zostawiaj mnie tu! Nie tak się umawialiśmy!
Dahlien obserwowała tę scenę z odległości kilkunastu kroków, które dzieliły ją i Keegana od krasnoludów. Jednocześnie zdała sobie sprawę, że znowu czuje swoją więź z naturą. Była nadal osłabiona przez te przeklęte pola, jakby jej moce znajdowały się za zasłoną, ale wyczuwała, że może znów z nich korzystać.

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Keegan wykorzystał moment. Zadziałały odruchy, nawyki wyuczone podczas życia na ulicy. Przez cały swój krótki pobyt na tym świecie chłopak zdążył przekonać się, że dobra okazja zdarza się raz - niewykorzystana przepada.

Rzucił się przed siebie, w stronę krasnoluda i... upuszczonej przez niego kuszy. Całą swoją uwagę skoncentrował na broni. Na chwilę zapomniał o szczurach, o dziwnym głosie rozbrzmiewającym w jego głowie.

Liczyło się tylko to, żeby pochwycić kuszę i choć na chwilę stać się panem sytuacji.

Awatar użytkownika
Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Dahlien
Widząc, że chłopak zaczął wspinać się po ścianie rowu żeby dostać w swoje ręce kuszę niziołka wyciągnęła w jego stronę rękę. Ale nie chciała chłopaka powstrzymać. Co to to nie.
Kiedy Glifos odjechał ona na nowo była w stanie wyczuć eter natury. Tak jakby to ten przebrzydły ork samą swoją obecnością skażal wszystko dookoła.
Ze ściany rowu zaczęły wysuwać się korzenie. Było ich sporo, a twarde części roślin bez żadnego problemu mogły utrzymać wagę chłopaka. Stanowiły rusztowanie, niczym schody do nieba, żeby Keegan mógł wykorzystać swoją szansę na zdobycie broni.

Fristron
Posty: 123
Rejestracja: 2022-05-9
Keegan, korzystając z dogodnie ustawionych stopni, zwinnie wspiął się po zboczu i chwycił za kuszę i bełt z przywiązanym woreczkiem. Miał ze szczytu rowu czysty strzał. Bayd w ogóle na nich nie zwracał uwagi.
I tylko potwornie szlochał nad ciałem zmarłej siostry.

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Tego się nie spodziewał. W obliczu ostatnich wydarzeń, chłopak nabrał już pewności, że tego dnia nic nie pójdzie zgodnie z planem. Tymczasem z łatwością przechwycił kuszę, zyskując tym samym kontrolę nad sytuacją. Choć raz to nie on musiał uciekać. Choć raz to on był górą.

Trwaj, chwilo, jesteś piękna.

Wymierzył w Bayda.

- Rzuć broń, gagatku i podnieś ręce do góry, jeśli nie chcesz skończyć jak ona! - krzyknął. Choć chciał, by jego chłopięcy głos brzmiał groźnie, nie wyszło to najlepiej. Chcąc dodać scenie mocy, przymknął jedno oko, jak gdyby upewniał się, że dobrze celuje.

Prawdę mówiąc, nie miał pojęcia o strzelaniu z kuszy. Mógł jedynie robić sobie nadzieję, że nie spuści cięciwy przypadkiem.

Awatar użytkownika
Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Dahlien
Dahlien obserwowała. Nie robiła nic poza pilnowaniem czy Keegan nie potrzebuje wsparcia czy to obronnego czy innej asekuracji. Gdyby sytuacja tego wymagała magią natury mu pomoże. Ale na razie... Niech się chłopak uczy życia.

Fristron
Posty: 123
Rejestracja: 2022-05-9
- Ty! - warknął Bayd, mierząc chłopaka nienawistnym spojrzeniem. - Ty... takie chuchro... ty zabiłeś Kli? - Krasnolud odetchnął głęboko. Kiedy przemówił z powrotem, jego głos był spokojny. Niepokojąco spokojny. - Lepiej mierz dobrze, śmieciu, bo jeśli mnie nie zabijesz tu i teraz, to znajdę cię, wyrwę ci flaki i zmuszę cię żebyś je zżarł. I to będzie najprzyjemniejsza faza naszej znajomości.
Keegan mógł mieć niewiele doświadczenia życiowego, ale potrafił rozpoznać kogoś opętanego żądzą zemsty. Jasne stawało się, że groźbą nic tu nie wskóra jeśli nie będzie gotów jej spełnić.

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
O tak. Na tym znał się jak mało kto - zbyt często zalazł za skórę ludziom, którzy cenili sobie brak podskórnych wągrów i kurzajek pokroju Keegana i nie bali się ich przypalać, byleby jak najszybciej pozbyć się problemu.

Dlatego teraz nie zastanawiał się długo. Od razu zrozumiał, że jeśli tamten spróbuje do niego podejść, da mu się nieco zbliżyć, by cel był łatwiejszy do trafienia i strzeli. Jak ciepłe noce i pełny brzuch kochał, strzeli.

Fristron
Posty: 123
Rejestracja: 2022-05-9
Karta postaci:
Valoo
Bayd patrzył przez chwilę na mierzącego do niego z kuszy chłopaka, markując jego reakcję. Potem wyszczerzył zęby spiłowane jak igły w obleśnym uśmiechu.
- Tak sądziłem że stchórzysz, chłoptasiu - warknął, ruszając w jego stronę.
Jeden krok.
Drugi.
Trzeci.
Szczęk.
Keegan jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak bardzo tu i teraz jak kiedy wypuszczał bełt z kuszy. Odczuwał niemal boleśnie każdy milimetr przesuwającej się zapadki. Widział wszystko piekielnie wyraźnie. W głowie dudniła mu pulsująca krew.
Wycelował dobrze. Bełt uderzył krasnoluda w pierś, przeszywając jego zbroję. Zgodnie z oczekiwaniami Dahlien, z woreczka wyleciał proszek, który okrył krasnoluda rubinowym pyłem.
- Ooo... - jęknął tylko cicho łowca nagród, osuwając się na kolana. Cała jego skóra zaczęła się pokrywać potwornymi bąblami. Niziołka domyślała się, że wdychając pył doprowadził do podobnej reakcji wewnątrz gardła, przez co jego struny głosowe natychmiast wysiadły. Inne wnętrzności niewątpliwie zaraz do nich dołączyły. Po chwili cały Bayd przypominał jeden wielki pęcherz. No, prawie jakby się krasnalom dobrały do dupy te pszczoły które wcześniej wezwała, a w ten sposób przynajmniej żadne owady nie musiały się poświęcać.

- Nie sądziłem, że taki z ciebie asziz. Może niepotrzebnie się wtryniałem wcześniej - odezwał się za plecami Keegana jedwabisty, melodyjny głos. To Valoo, który podszedł do rowu kiedy zorientował się, że coś się tam jeszcze dzieje. - To już chyba wszyscy niemili jegomoście. Dużo tu niemiłych jegomości. I pogoda niezbyt przyjemna. Nie lubię sezonu na szczurze tornada. - Przetrzepał kieszenie płaszcza, aż wreszcie znalazł skręty. Odpalił jednego. Tytoniowego, próbując sobie wmówić, że czuje w nim trochę paju. - Ten od paćkania wszystkiego kiepskiej jakości barwnikami się zawinął. Zabrał to śmierdzące gówno - tu appazi podniósł swój pędzel, na którym pozostało jeszcze trochę substancji z beczek - i pojechał w las.
Malarz patrzył przez chwilę na dwójkę, po czym zorientował się że nawet nie bardzo wie jak się nazywają. Niziołka, ten kocmołuch, niby to się przywitała z nim w biegu, ale powiedziała mu wtedy tyle rzeczy naraz że ledwo ją zrozumiał.
- Jestem Valoo. Portrecista i artysta-malarz, do usług. - Odczekał chwilę, dając im się przedstawić jeśli mieli taką ochotę. - A teraz czy ktoś może mi powiedzieć, w jaką to znowu nieszczęsną kabałę wdepnąłem?

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Keegan aż podskoczył, słysząc głos za plecami. Wpatrując się w efekty, jakie wywołał zwolniony przez niego bełt, niemal zapomniał o otaczającym go świecie. Gdy Valoo przemówił, chłopak wzdrygnął się, odwrócił i błyskawicznie wymierzył także w niego. I tkwił tak chwilę, z policzkiem przyciśniętym do boku kuszy, gdy zdał sobie sprawę, że broń nie jest przecież naładowana. I że zupełnie nie ma czym jej naładować.

Odrzucił więc bezużyteczny już przedmiot i sięgnął po kozik.

- Nie zbliżaj się do mnie, bo skończysz jak oni - powiedział, starając się ukryć drganie głosu. Emocje targały jednak chłopakiem coraz bardziej. Ile jeszcze mógł znieść? Niewiele.

Gdy umierała tamta kobieta, nie czuł, żeby przyczynił się do tego samodzielnie. Przecież się poślizgnęła. Ale teraz... to jego palec pociągnął za spust. Choć Keegan od najmłodszych lat żył na bakier z prawem, nigdy nie pozbawił nikogo życia. Aż do dziś.

Nagle targnęły nim torsje. Upadł na kolana i zwymiotował.

Awatar użytkownika
Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Dahlien
Obserwowała. Chłopak mało w majtki nie narobił, ale w końcu udało mu się jednak nieco zmężnieć. Przynajmniej będzie miał już nieco łatwiej w życiu, gdy znów los ześle na niego takie przeciwności. Dahlien go rozumiała. Trochę współczuła, ale przede wszystkim rozumiała. Ten musiała się mierzyć z niesprawiedliwością świata, gdy inni jej nie rozumieli. Pewnie dlatego nieco zwariowała.
Przeszła obok krasnoluda niewiele się przejmując jego stanem. No cóż, życie. W przyrodzie też przeżywał ten silniejszy. Co najwyżej zaciekawiło ją jaki proszek mógł mieć podobny efekt. Tak na przyszłość.
Zwinnie drapała się po korzeniach i gdy już znalazła się obok wymiotującego Keegana pogłaskała go po plecach w ramach pociechy. No tak. Biedak to teraz pewnie odchoruje. Gdy torsje przestały już nim trząść wyciągnęła fiolkę z granatowym płynem, odkorkowała ją i podała chłopcu.
- Masz. Uspokoi żołądek. Plus fajnie rozluźnia. - Wyszczerzyła swoje ząbki w uśmiechu. O tak... czasami piła ten specyfik wieczorami, potrzebowała stracić kontakt ze światem. Nie był to paj, a raczej ziółka. Bezpieczne dla zdrowia, o krótkim działaniu, który mijał po jakichś pięciu minutach. Ale po nim człowiek był sporo spokojniejszy.
Potem spojrzała na Valoo i zmarszczyła nieco brwi.
- W którą stronę odjechał? Glifos... orczy czarownik. Nie wiem jak to zrobił, ale całkiem zablokował mój kontakt z naturą. Byłam bezsilna. - Pierwszy raz w życiu, albo chociaż odkąd opanowała magię przyrody. Wtem dostrzegła maź na pędzlu Appaziego i podeszła do niego. - Mogę? - Nie czekając na pozwolenie nabrała nieco substancji na palec i zaczęła ją badać. Sprawdzała pod kątem konsystencji, zapachu, ale również na moment weszła w stan Drugiej Świadomości. Nie, nie była na tyle nierozważna, żeby to polizać. Szanujmy się.
- Wszelkie wyjaśnienia to chyba dopiero od Keegana. Mnie przywiodły tu gryzonie donosząc, że na tych polach jest coś, co je zabija. Nie spodziewałam się znaleźć tu jego... - Wskazała na bladego na twarzy chłopaka. - ... oraz ich. - Tu skinęła głową w kierunku rowu.
A właśnie, to jej coś przypomniało.
- Luke? Co się dowiedziałeś podsłuchując tych rolników na polach nieopodal? - Zagadała do swego opierzonego przyjaciela, który zaraz usiadł jej na ramieniu i zaczął ćwierkać.

Fristron
Posty: 123
Rejestracja: 2022-05-9
Karta postaci:
Valoo
Valoo był podirytowany wybuchem Keegana. Malarz rzadko coś robił z czystej dobroci serca, a interwencja wobec Glifosa w trakcie jego farbowanych czarów-marów skierowanych ku Keeganowi była właśnie takim nietypowym przypadkiem. Można by chyba oczekiwać choć odrobinę wdzięczności! Albo przynajmniej nie machanie w jego stronę… nienaładowaną kuszą?
Appazi próbował jakoś przyjąć reakcję chłopaka, kiedy ten zaczął rzygać. Bryzgało ostro. Dość ostro, by do kolekcji płynów ustrojowych na stroju malarza dołączyły wymiociny na butach.
- Noż krassam jego mać! - Sapnął, złamał kłos zboża i zaczął próbować oczyścić obuwie zanim wszystko mu zaschnie. Jego początkowe niezadowolenie zamieniło się tutaj w ostry wkurw i już miał ochotę zwymyślać smarkacza, ale jak tak na niego spojrzał, klęczącego i obrzygującego sobie samemu spodnie, trochę mu się zrobiło go szkoda. Chyba dzieciak wcale nie był takim wyszkolonym zabójcą jak mu się przed chwilą wydawało i nie znosił najlepiej tego co zrobił. Trudno się było dziwić. Valoo widział parę burd w wyniku których ktoś dostał w czerep dość mocno by już więcej się nie podnieść. Nieprzyjemne sytuacje.

Specyfik, który podała Keeganowi Dahlien faktycznie czynił niezłe cuda. Zimne, skręcające uczucie wewnątrz jego trzewi zalała fala ciepła, powodując ogólne rozluźnienie. Torsje ustały. Napar był wydajny: w buteleczce zostało mu go jeszcze całkiem sporo.

- No w las pojechał – powtórzył z naciskiem Valoo w odpowiedzi na pytanie Dahlien. – Dosłownie: wziął wóz krasnoluda, zatachał na niego wszystkie beczki i wjechał w las. O ile pamiętam mapy, po drugiej stronie jest jakaś wioska. Z tego oto dokumentu – tu w jego głos wkradła się ważniacka nuta kiedy wyciągnął zza pazuchy list Raubo – wynika że wiezie tam towar i że ktoś na niego czeka. – Podał papier Dahlien.

Dla przypomnienia treść listu:
Spoiler:
Tę wersję okazała się potwierdzić opowieść Luke’a. Ptaszek zdążył dolecieć do najbliższej wsi i podsłuchać, że w tym roku plony są wyjątkowo dobre, bo udało się coś zrobić z rokrocznie będącymi coraz większym utrapieniem gryzoniami. Nowatorski specyfik prosto z Nimnaros nie czynił żadnych szkód plonom ani ludziom, natomiast rozpylony na polu przez kilka dni powodował śmierć wszystkich gryzoni, które się na nim pojawiały. Rolnicy ochoczo zamawiali w związku z tym kolejne dostawy Słynnej Trutki Pana Raubo prosto z Nimnaros.
Luke znalazł też we wsi rodzinę przerażonych gryzoni, które jakoś przetrwały przełomowy wynalazek. Schroniły się w spichlerzu, gdzie na razie ludzie ich nie znaleźli, a gdzie miały dość pożywienia by trzymać się z dala od śmiercionośnego pola. Ptaszek usłyszał jak polne myszki snują plany o tym, jak dostać się do samego miasta, gdzie podobno szczury wiedzą już jak chronić się przed trutką i jak się wyleczyć z jej efektów.

Wysłuchawszy świergotu (Valoo odnotował z pewną obawą, że dziewczyna gada do ptaka, ale wzruszył ramionami; nie była to najdziwniejsza rzecz którą widział w ciągu ostatniej godziny), Dahlien przystąpiła do badania trutki. Kiedy zapytała go o pozwolenie, ręka malarza zesztywniała i widać było, że nie zamierzał dać dziewczynie całego pędzla. Na szczęście niziołka chciała tylko dotknąć włosia. Kiedy tylko jej palec napotkał czarną substancję, dziewczynę przeszedł zimny dreszcz. Przez swoją więź z naturą współodczuwała wydestylowaną panikę i terror setek, tysięcy stworzeń w reakcji na tę maź. To było inne uczucie niż to, które miała w obecności Glifosa. Tam miała wrażenie, jakby coś zrywało jej kontakt z naturą; tutaj po prostu dotykała czegoś mającego za swój jedyny cel istnienia zadawać jej śmierć. Miała jednocześnie świadomość, że oba były ze sobą w jakiś sposób spokrewnione. Całe to doświadczenie boleśnie przypomniało dziewczynie o Buhrze, spoczywającym w jej torbie i potrzebującym jak najszybszej pomocy.

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Keegan przetarł usta i odetchnął głęboko. Specyfik Dahlien uczynił cuda w jego organizmie - spokój, jaki poczuł, zdawał się przenieść z żołądka na całe ciało, a zaraz potem także na umysł.

Zniknęły obrazy czaszki roztrzaskanej o kamień, bełtu przeszywającego ciało, dziwnych wybroczyn. Zniknęła wizja szczurzego tornado. Zniknął lęk.

Przynajmniej na jakiś czas.

Spojrzał na swoje spodnie i wzdrygnął się. Ściągnął z karku dziurawą kamizelkę, zwinął ją w kulkę i spróbował wytrzeć wymiociny, nim zaschną. Po namyśle zdjął także koszulę, która i tak była w strzępach.

Widząc oddarty rękaw, przypomniał sobie, jak ręką odmówiła mu współpracy. Przyjrzał się jej uważnie, szukając oznak czegokolwiek dziwnego.

- Co to była za magia? - zapytał dwójki pozostałych. - Moja ręką... Jak gdyby zyskała świadomość. Nie wiem, co to był za czarodziej. Ani czego oni naprawdę ode mnie chcieli. Chodzi chyba o tę sprawę z remontem i... - spojrzał znacząco na Dahlien - różne takie.

Zawiał delikatny wiatr. Chłopak poczuł, że jest mu zimno. I wtedy dotarło do niego, że w trakcie pogoni odrzucił worek z dobytkiem, który towarzyszył mu w każdej sytuacji. W środku powinna znajdować się jeszcze jakaś koszula.

- Jeśli idziecie tam - wskazał ręką - to pójdę z wami.

Awatar użytkownika
Dahlien
Posty: 1080
Rejestracja: 2022-02-26
Karta postaci:
Dahlien
Spojrzała na list, przebiegła po nim wzrokiem, po czym oddała go mężczyźnie. Nie było w nim informacji jak uratować Buhra. A to teraz dla niej był priorytet.
- Gryzonie są atakowane. Nie wiem, czy inne zwierzęta też nie będą. W mieście podobno szczury znają jakiś sposób, żeby sobie z tym poradzić. Ja wracam do lasu. Buhr... Mój przyjaciel, moja myszka... Umiera. Muszę znaleźć lekarstwo.
Widać, że było to dla niej ciężkie. Ciągle myślała o małym stworzonko w jej torbie. Gdyby umarł... Nie wiedziała co wtedy by zrobiła.
- Wracam do lasu. Niech Pramatka ma Was w opiece.
I poszła.

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Keegan patrzył za nią przez chwilę, ale kolejny powiew wiatru szybko przypomniał mu, co zamierzał zrobić przed chwilą. Wzdrygnął się z zimna.

Zdał sobie jednak sprawę, że Dahlien była jedynym, co łączyło go z mężczyzną obok.

- Keegan jestem - oznajmił. - Przepraszam za buty.

Fristron
Posty: 123
Rejestracja: 2022-05-9
Karta postaci:
Valoo
- Ale chyba skoro gryzonie wiedzą jak sobie radzić...? - zawołał za Dahlien Valoo, nie kończąc myśli. Dziewczyna nawet na niego spojrzała. Wzruszył ramionami. Zorientował się, że ciężko znosiła dolegliwości swojej myszy. Bywa, ludzie mają różne fiksacje. Zwrócił się więc do przepraszającego go za wymiociny na obuwiu Keegana.

- Pasują do płaszcza - wskazał na prezent od Luke'a i wyszczerzył zęby. - Tak się nosi w tym sezonie. Styl wydzielinowy.

Malarz przyłączył się do marszu Keegana w stronę jego worka.

- A zatem... szczury - zagaił. - Co się z nimi wyprawia? Dlaczego ciągle się pojawiają na moich obrazach? Albo, ogólniej - Valoo odnotował zdezorientowany wzrok chłopaka w reakcji na to ostatnie pytanie - co o nich wiesz?

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Keegan uśmiechnął się na wzmiankę o płaszczu. Kamień spadł mu z serca, gdy okazało się, że Valoo nie ma do niego pretensji, a przynajmniej nie daje tego po sobie poznać na pierwszy rzut oka. Chłopak czuł, że kolejny spór tego dnia mógłby okazać się dla niego czymś zbyt wielkim.

Szczerze powiedziawszy, nie widział też powodów, dla których miałby ukrywać coś przed mężczyzną. Wiedział, że wkopał się w jakąś przeklętą kabałę i przypuszczał, że samemu nie da rady się z niej wyrwać. Skoro jednak malarz wspomniał, że także on boryka się ze szczurzym problemem, Keegan poczuł, że może mieć w nim kompana w tym nieszczęściu.

Opowiedział więc wszystko, począwszy od remontu w domu pana Raubo, przez spotkanie z Dahlien i resztą, aż do dzisiejszych wydarzeń. Pominął jedynie fakt, że wykrzyczał szczurom obietnicę, zawierając z nimi pakt.

- Dziwne jest to wszystko… - zakończył, drapiąc się po głowie. - Zjadłbym coś - dodał.

Fristron
Posty: 123
Rejestracja: 2022-05-9
Karta postaci:
Valoo
Valoo był dobrym słuchaczem. Nie przerywał chłopakowi, chyba żeby o coś dopytać - nigdy o nic niekomfortowego - przez co Keegan czuł, że malarza faktycznie interesuje jego historia. Appazi zaśmiał się, kiedy chłopak użył zabawnego sformułowania, opowiadając o Grubym demolującym dom, okazywał zaskoczenie zwrotami akcji w historii druida i współczucie, kiedy mowa była prześladowaniach ze strony okrutnego pana Raubo.
W międzyczasie dotarli do rozbitego wozu Glifosa. Keegan znalazł worek w pobliżu. Znalazł koszulę na zmianę i od razu zrobiło mu się trochę cieplej.
- Panie, zawsze myślałem że szczury to tylko zwykłe szkodniki, a w twojej opowieści brzmią jak jakiś gang. Albo, co gorsza, czarodziejska gildia - skomentował Valoo, kiedy Keegan już skończył. - Obawiam się tego ostatniego, bo, widzisz Keeganie, chyba też wyciągają pazurki po mnie. Ostatnimi czasy zdarza mi się malować w stanie... w którym nie do końca wiem, co się dzieje, jeśli wiesz, co mam na myśli. - Tu przesunął palcem po skroni nosa, w geście często stosowanym, by sugerować palenie paju. - I na obrazach, które wtedy maluję zawsze są szczury. Nie wiem, skąd ani po co. Masz rację, dziwne to wszystko. - Teraz Valoo przez chwilę wyglądał, jakby się wahał. Zaraz jednak jego twarz rozświetlił przyjazny uśmiech: - Za to chyba wiem, co zrobić z twoim pustym brzuchem. Mam chyba jeszcze w pracowni jakieś żarcie. Możemy tam iść, głodnych (to znaczy nas) nakarmić, i spróbować poskładać to wszystko do kupy.

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Keegan wciągnął koszulę w portki i z westchnieniem ulgi przyjął ciepło materiału przylegającego do ciała. Wciąż był zziębnięty i miało minąć jeszcze wiele czasu, zanim skostniałe ciało wróci do siebie, ale nowa koszula na karku pozwalała mieć nadzieję.

- O, tak! - zgodził się ochoczo. - Umieram z głodu.

Ruszył za malarzem, czując napływającą do ust ślinkę. Z wysiłkiem zmusił się, by zapytać o coś innego, niż o dzisiejsze menu.

- Kojarzysz, od czego zaczęły się twoje problemy ze szczurami? U mnie to jasne, od spotkania z tym druidem...

Fristron
Posty: 123
Rejestracja: 2022-05-9
Karta postaci:
Valoo
- Zaczęło się nieco po tym, jak namalowałem portret młodej Castarówny - zaczął konwersacyjnym tonem Valoo. Postanowił mówić szczerą prawdę, ale nie całą prawdę: nie miał ochoty za bardzo dzielić się szczegółami o dziwnym sklepiku, w którym kupił pędzel po którym zaczął odnosić sukcesy. - Pannica dzierży na twarzy nochal wielkości pięści, ale tak się ją udało namalować z profilu, że właściwie tego nie widać...
Valoo opowiadał Keeganowi swobodnie i barwnie o swoich perypetiach związanych z arystokracją. O szczurach i obrazach z nimi, które raczej powinny stanowić meritum historii, mówił mało i niechętnie, ograniczając się do tego, że zwykle powstawały w stanie upojenia.

Na tego typu paplaninie dwójce zeszła godzinka czy dwie, których potrzebowali by dotrzeć do murów Nimnaros, a następnie przejść kawałek miasta, aż do małej kamienicy przy Złotej Ulicy niedaleko Dzielnicy Portowej. Rachityczne schodki na zewnątrz prowadziły do małych drzwi na poddasze, gdzie malarz miał swoją pracownię.
- Witam w moich skromnych włościach - powiedział Valoo, otwierając drzwi i teatralnie wskazując Keeganowi, by wszedł do środka.
Po chwili obaj znaleźli się w rozległym pokoju o niskim, nieregularnie spadzistym suficie, który zmuszał appaziego co i rusz do pochylania się. Keegan na szczęście nie miał takich problemów. Ustawione w bloki szafki tu i tam rozdzielały jednolitą przestrzeń na mniej więcej rozpoznawalne pokoje - za rzędem po zachodniej stronie znajdowało się posłanie, kilka kredensików i blat wyznaczały zaś małą przestrzeń kuchenną. Największa część poddasza poświęcona była na pracownię jako taką, zawaloną licznymi obrazami na których na Keegana patrzyły zewsząd, zgodnie z zapowiedziami, szczury.
- Zaraz sprawdzę, co możemy wrzucić na ruszt - powiedział Valoo, znikając za kredensami. Keegan po odgłosach zorientował się, że appazi szperał po szafkach w poszukiwaniu żywności. Chłopak tymczasem stał w głównej części pracowni i, chcąc nie chcąc, jego wzrok przyciągnęły obrazy. Szczury w Labiryncie. Tańczące szczuropodobne sylwetki na jakimś balu. Szczury maszerujące w rzędzie w kanałach. Odrobina odmiany - portret jakiegoś czarnowłosego jegomościa w rozchełstanej białej koszuli i ze złotym kolczykiem w uchu. A obok...

?!

Mruganie nic nie dało: na następnym obrazie Keegan dostrzegł pole, z którego właśnie przyszli. Obraz przedstawiał wiele trupów szczurów. I rozbite beczki z wyciekającą czarną trutką. I rozwalony wóz Glifosa.
I samego Keegana, zmieniającego koszulę.

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Keegan stał jak wryty. Korzystając z nieobecności gospodarza, sięgnął ręką do obrazu. Chciał sprawdzić, czy farba już zaschła, czy obraz pozostaje wciąż świeży.
Jednocześnie przyglądał się uważnie malunkowi, szukając szczegółów. Wciąż miał nadzieję, że to po prostu zbieg okoliczności, absurdalny przypadek.

Fristron
Posty: 123
Rejestracja: 2022-05-9
Karta postaci:
Valoo
Keegan mógł mrużyć oczy, przymykać je i nagle otwierać i zezować ile wlezie, ale nieważne co robił, chłopak na malunku wyglądał jak on. Z każdą chwilą nawet coraz bardziej, bo dostrzegał drobne charakterystyczne znaki szczególne na twarzy, czy mały zygzak sugerujący jego bliznę na ręce.

Kiedy chłopak tak sobie kontemplował sztukę co nagle stała się zbyt bliska życiu, Valoo wyszedł z zakątka kuchennego. Niósł sporą tackę, na której znajdowała się najbardziej eklektyczna mieszanka, jaką Keegan widział w życiu. Obok kawałka czerstwego chleba leżało nieco bardzo drogiego i bardzo śmierdzącego sera; w miseczce była podejrzana brązowa zupa-krem z niezidentyfikowanymi kawałkami w dziwacznych kształtach; znalazło się też miejsce dla daktyli; kawałka pieczonego kurczaka; sałatki składającej się przede wszystkim z jakichś nasion; wreszcie, na tacce leżał też tajemniczy brązowy owoc, który chłopak widział po raz pierwszy na oczy.

- Częstuj się! - Rzucił raźno malarz. Położył jedzenie na niewielkim stoliku, po czym zręcznym i dyskretnym ruchem zasłonił narzutą płótno z wizerunkiem bruneta. - Jak ci się podobają moje obrazy? Tak jak mówiłem... wszędzie szczury. Nie wiem, czemu.

Karv
Posty: 521
Rejestracja: 2022-02-27
Karta postaci:
Keegan
Keegan spojrzał na jedzenie. Głód walczył w chłopaku o dominację z ciekawością. Keegan słyszał kiedyś jednak, że w każdym mieszkają dwa wilki, a wygrywa ten karmiony - wtedy zrozumiał, że z głodem nie wygra nic.

Sięgnął po daktyle i od razu zapchał sobie nimi usta. Nie zdążył jeszcze przełknąć, kiedy w jego ręce tkwiła już pajda chleba, tylko czekając na swoją kolej.

- Chwila, chwila - powiedział, gdy udało mu się zaspokoić pierwszy głód. - Byłem szczery, opowiadając o wszystkim i liczę na to samo.

Bezceremonialnie zrzucił płótno z obrazu.

- O co tu chodzi?

Fristron
Posty: 123
Rejestracja: 2022-05-9
Karta postaci:
Valoo
Valoo spochmurniał, kiedy tylko chłopak się odezwał. Nie bardzo miał ochotę wszystko tłumaczyć, szczególnie że nie miał zbyt wielu odpowiedzi. Poza tym w tonie Keegana słyszał lekkie zniecierpliwienie. Konflikt. Nie lubił konfliktów.
Jeśli chodzi o zrzucenie obrazu, to malarz umiał, oczywiście, docenić porządny dramatyczny gest. Był nawet ich sporym wielbicielem. Nie jednak w sytuacji, kiedy taki gest mógł doprowadzić do zniszczenia jego dzieła.
- Hej! - zawołał z wyraźnym wkurwem i rzucił się na podłogę, w ostatniej chwili ratując obraz przed upadkiem i zniszczeniem. - Co ty sobie krassam twoja mać wyobrażasz?! Obrzygujesz mnie, dostajesz za darmo żarcie, a potem zaczynasz mi robić burdy w pracowni?
Valoo podniósł się i postawił obraz pionowo. Odetchnął kilka razy ciężko.
- Slasiva. Przepraszam za wybuch - powiedział po chwili, znowu uśmiechając się pogodnie. - Nie wiem, co ci powiedzieć. Na obrazach pojawiają się szczury... i obrazy okazują się prawdą. Dom Rathassenów? - Tu appazi wskazał na obraz w głębi pracowni. - Namalowałem jego demolkę parę dni zanim tam byliście. A znajomy mi mówi że to - tu wskazał na kolejny obraz, tym razem z tryumfującym hyusem - jest dokładnie jedna z ostatnich walk Futrzaka na arenie. Wie, bo na niej był. Parę dni temu namalowałem ten obraz z rozwalonym wozem. Skojarzyłem, gdzie to jest i się tam dziś przeszedłem, zobaczyć co się tam wyrabia. No i jak dotarłem... sam wiesz; konie, orki, szczury, rzygi, trutki.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość